To już VII część "Błędnego Anioła". Starałam się nad nią, chyba najbardziej ze wszystkich. Wzięłam sobie do serca wszystkie wasze uwagi. Jest więcej opisów i w ogóle. Mam nadzieję, że spodoba wam się ta notka i docenicie moją pracę, oczywiście, wiem, że nie jest idealna, dlatego zostawiajcie nadal swoje uwagi w komentarzach. Dziękuje za wszystkie, pod ostatnim postem, jak dla mnie znalazł się ich ogrom (19 xD Dla mnie to dużo) oraz za obserwacje, których też mam dość dużo ;) Przechodzę do "Błędnego Anioła".
"Błędny Anioł"
cz.VII
- Biada jak coś wygadasz! Jeśli to zrobisz, zdechniesz jak ta dziewucha! - pokiwałam przestraszona głową i powędrowałam wzrokiem za Kleo, która szła w stronę wyjścia. Ciekawe gdzie się wybierała, przecież lekcje jeszcze się nie skończyły. Ale nie obchodziło mnie to jakoś nadzwyczaj, więc odwróciłam się i weszłam do klasy. Gdy staliśmy przy stoiskach, obiecałam Krystianowi, że na historii i geografii będę z nim siedzieć. Więc poszukałam go w sali i dosiadłam się do jego ławki. Popatrzył tylko na mnie i uśmiechnął się lekko. Jego uśmiech mnie onieśmielał, więc schyliłam się do torby i zaczęłam szukać zeszytu do historii. Na przerwie rozmawiało nam się tak swobodnie, a teraz, nie mogłam wydusić z siebie słowa. Nie wiem co tak na mnie działało. Słuchałam cały czas panny Dmowskiej, która opowiadała nam o zdarzeniach I wojny światowej i z rozmachem zapisywała daty na tablicy. Musieliśmy się ich wszystkich nauczyć na pamięć, na jutro, świetnie! Spojrzałam na zegarek, lekcja przeminęła szybko, zostało pięć minut.
- Co robisz dzisiaj po szkole? - nie odwróciłam nawet w jego stronę wzroku, czy on usiłował się ze mną umówić?! Od krępującej i niezręcznej rozmowy uwolnił mnie dzwonek, szybko podniosłam się z miejsca i wybiegłam z sali. Przez wszystkie następne przerwy i lekcje starałam się go unikać.
- Jezu, dziewczyny, ta sukienka to cudo! Muszę ją mieć!
- Masz rację, dawno nie byłyśmy razem na zakupach. Pójdziemy dzisiaj?
- Mi pasuję. - słyszałam jak przez ścianę głosy dziewczyn.
- Halo! Ziemia do Mileny!
- Co? A tak pójdę z wami. - zgodziłam się, przynajmniej nie będę musiał się tłumaczyć i wymyślać historii Krystianowi. Przed domem pożegnałam się z Yuki. Byłyśmy umówione na szesnastą. Co ja teraz powiem mamie, pewnie dyrektor dzwonił już w sprawie morderstwa do niej.
Weszłam do domu z lekkimi obawami, panowała zupełna cisza. Nawet radio, które dość często można było usłyszeć w tym domu, nie wydawało żadnych dźwięków. Rozejrzałam się po kuchni i salonie. W tym drugim pomieszczeniu siedział ojczym. A więc wrócił.
- Może jakieś "dzień dobry"?
- Gdzie jest mama? - zapytałam, nie zwracając w ogóle uwagi, na zadane przez niego wcześniej pytanie.
- Do cholery jasnej, skąd ja mam to wiedzieć! - odburknął i powrócił do dalszego wertowania stron gazety. Wróciłam z powrotem do kuchni. Rozejrzałam się po szafkach za obiadem. Dostrzegłam kartkę, była na niej informacja od mamy:
"Kochanie, jestem u lekarza. Obiad masz w garnku wstaw sobie, ja będę około 18. Całuję. Mama"
Aaa, pewnie poszła do ginekologa. Podgrzałam sobie zupę i zasiadłam do jedzenia.
Po odrobieniu lekcji, spostrzegłam, że do zakupów zostało mi pół godziny. Jak ja się wyrobię. Podskoczyłam z miejsca i zajrzałam do szafy, jakoś trzeba wyjść do ludzi. Oficjalnie zdecydowałam, że ubiorę czarne rajstopy, na to dżinsowe, krótkie spodenki i czerwoną koszulę w kratkę, z kołnierzykiem ozdobionym ćwiekami. Do tego wszystkiego botki i czerwona torbę ze złotymi ozdobami, która wszystko będzie podkreślała. Nałożyłam lekki makijaż, nie chciałam wyglądać jak lafirynda. Załatwiając się usłyszałam dźwięk sms'a, wyciągnęłam telefon z torebki leżącej na posadzce. Nadawcą był Krystian, szybko otworzyłam wiadomość:
Wiedziałam, że napisze. Żal mi było go tak spławiać, ale wolałam go jako przyjaciela, a nie chłopaka. Znowu rzuciłam okiem na zegarek, czasu już nie było.
- Czekamy na ciebie od pięciu minut! - krzyczała do mnie Sonia, gdy ja jeszcze stałam przy drzwiach.
- No już idę. - gdy tylko podeszłam do furtki, dziewczyny zaczęły mnie uporczywie ciągnąć za sobą.
- Gdzie się tak spieszycie! Przecież galeria jest otwarta do dwudziestej trzeciej!
- No właśnie jak my się tak szybko wyrobimy! - odkrzyknęły jednogłośnie. Nie jestem typem zakupoholiczki, ale przydałaby mi się teraz jakaś rozrywka, po dzisiejszych zdarzeniach. Szybkim krokiem weszłyśmy do autobusu, który stał już na przystanku obok szkoły. Droga dłużyła mi się strasznie, słyszałam jak dziewczyny rozmawiały o tym, co kupią. Ja byłam zamyślona, ciągle po głowie chodziła mi dzisiejsza sytuacja z Krystianem, może jednak powinnam się z nim umówić? Jest w końcu dla mnie taki miły, a ja wobec niego oziębła. Nagle, z transu wyrwał mnie głos Yuki:
- A właśnie, co to za akcja z Kleo? - wyrwała ni z tego, ni z owego. Może to przez to, że wcześniej ich nie słuchałam.
- A nic...
- No mów, cała szkoła gada o tym zdarzeniu, mówią, że się z nią pobiłaś. - ostatnie słowa wyszeptała.
- Nie, ona, ona, była świadkiem morderstwa... - musiałam skłamać. Jakbym powiedziała prawdę, jutro, prawdopodobnie cała szkoła by o tym wiedziała.
- Czyjego!?
- Nie słyszałyście, Sandra nie żyje. - znowu, przed moimi oczyma pojawił się obraz jej zwłok. Mój obiad podniósł mi się do gardła.
- Co?! Czemu my nic o tym nie wiemy?!
- Dyrek chciał to zataić... - odpowiedziałam niepewnie. Widziałam, że patrzyły na mnie z niedowierzaniem, ale co miałam im powiedzieć? Siedziałam koło dziewczyn, na samym tyle autobusu, nie odzywając się wcale. Wzrok miałam wpatrzony w brudne, niebieskie z kolorowymi wzorkami siedzenie. W pewnym momencie usłyszałam głośne piski, przepraszające stojących ludzi. Ktoś przeciskała się przez tłum. Podniosłam oczy w górę i spostrzegłam zmierzającą do nas blondynkę. Przeciskała się wręcz chamsko, nie zwracając uwagi na popychanych przez siebie ludzi, a rzucając tylko krótkie "przepraszam". Była dość wysoka, oczywiście nie aż tak jak Sonia, szczupła z talią "osy". Twarz miała pociągłą, jak porcelanowa laleczka, bardzo duże, jasnoniebieskie oczy oraz pełne usta, pomalowane czerwoną pomadką, a policzki miała wręcz wklęsłe. Włosy rozpuszczone i lekko opadające na jej wąskie ramiona. Biust, dość mocno "wylatywał" jej z niebieskiej bluzki, z bardzo dużym dekoltem. Na sobie miała także krótką spódniczkę w kolorze morskiej wody. W całym autobusie słychać było stukot jej wysokich, czarnych obcasów, które założone były na jej długich, równie opalonych jak twarz nogach. Makijaż był z lekka wulgarny i mocno widoczny, z resztą tak jak zawsze. Stała przy naszych siedzeniach, Sonia wyszeptała:
- O wilku mowa...
- Cześć Milena, co za zbieg okoliczności. - wydawało mi się, że podejdzie i zmierzy mnie wzrokiem, tak jak to robią wrogowie w filmach, a z resztą przecież to przyjaciółka KLEO!!
- Hej!
- Kleo kazała ci przekazać, cytuję "morda na kłódkę", jak cię zobaczę. - uśmiechnęła się słodko i pokazała swoje białe zęby, co było pewnie zasługą wybielacza. Spojrzałam szybko na dziewczyny, które też były zdziwione i miały minę "o co chodzi". Już wiedziałam, że będę musiała im to wyjaśnić, bo nie dadzą mi spokoju.
- Dobra, to ja lecę, umówiłam się z Michałem, a raczej Kleo kazała mi się z nim umówić, żebym pomogła mu dobrać prezent dla niej na urodziny. Tylko psss - zasyczała - on nic nie wie. - to było trochę dziwne. Frania odeszła do przodu. Pojazd którym jechałyśmy właśnie zatrzymywał się na przystanku, dwie ulice dalej od galerii do której zmierzałyśmy, wysiadła na nim przyjaciółka Kleo. Widziałam przez szybę, jak idzie do perfumerii naprzeciwko.
- O co chodzi? - zapytały jednogłośnie Sonia i Yuki. Najpierw udawałam, że nie wiem o co chodzi. Niestety, później się poddałam i opowiedziałam wszystko, co przygnębiło mnie jeszcze bardziej. Dziewczyny starały się mnie pocieszać i powiedziały, że wstąpimy w galerii, do ich ulubionej kawiarni, na "osłodzenie mi życia". Byłam im naprawdę wdzięczna za wszystko, co dla mnie robią, choć znałyśmy się od niedawna.
Wysiadłyśmy na naszym przystanku, oddalając się od białego autobusu, z brudnymi szybami i gapiami przez nie wyglądającymi, zauważyłam zbliżające się w naszą stronę, wręcz czarne chmury.
- No świetnie. - powiedziała Yuki. - Nie mamy parasola. - zapowiadało się ciekawie, tym bardziej, że do centrum handlowego pozostały jeszcze dwie ulice, które musiałyśmy przemierzyć piechotą. Rozległ się dźwięk pierwszych grzmotów. Założyłam kaptur mojej bluzy na głowę, ponieważ zrobiło się zimniej. Przechodziłyśmy ruchliwymi ulicami, na których aż roiło się od różnokolorowych samochodów. W pewnym momencie poczułam na nosie pierwsze krople deszczu, były niewielkie, ale już po chwili zerwała się wiatr, który kierował je prosto w oczy. Na szczęście byłyśmy już koło galerii, automatyczne drzwi szybko się otworzyły i roztoczył się widok wielu sklepów odzieżowych i nie tylko oraz ruchomych schodów.
Usiadłyśmy przy naszym stoliku. Dziewczyny stwierdziły, że "nie ma mowy, o tym żebym płaciła za kawę i ciasto, bo one chcą mi poprawić humor, a nie zmusić do wydawania pieniędzy". Rozejrzałam się po przyjemnym, nowoczesny wnętrzu, urządzonym w kolorach żółtego i czekoladowego. Lada była przeźroczysta, a na tacach pokazane były rodzaje ciast, jakie można tutaj zjeść. Całe pomieszczenie kawiarni było wypełnione ludźmi, siedzącymi przy wiklinowych stołach oraz wykonanych z tego samego materiału krzesłach. Dziwiłam się, że w ogóle znalazłyśmy sobie wolny stolik. Zapatrzona byłam w obrazy powieszone na ścianach wnętrza, przedstawiały piękne ciasta oraz znanych cukierników. Wsłuchana była także w głosy rozmawiających ze sobą ludzi, tak bardzo odpłynęłam, że dopiero po chwili usłyszałam mówiącą do mnie Sonie.
- Halo, chcesz coś jeszcze! - próbowała do mnie przemówić. Szybko otrząsnęłam się i pozwoliłam dotrzeć informacją do mózgu.
- Co? Nie, nie, już i tak dużo dla mnie zrobiłyście. - poklepałam obie po ramionach. Dopiero teraz spostrzegłam, że przy naszym stoliku stoi kelner. Był on brunetem, średniego wzrostu, jak dla mnie, mam sto siedemdziesiąt dwa centymetry, a uważam siebie za niską. Uśmiechał się do Sonii uroczo z rozmarzonym i rozkochanym wzrokiem. Kosmyki włosów opadały mu na jego podłużny, chudy nos, starał się je zdmuchiwać, ale robił to niepotrzebnie, bo zaraz znowu powracały na swoje poprzednie miejsce. Blade usta wykrzywiał w łuk, co dawało mu "metkę" sympatycznego. Na obcisłej koszulce odbijał się jego tors, tak poza tym miał jeszcze na sobie czarny fartuch i dżinsy oraz zielone trampki na nogach. Wyglądał na wysportowanego i zadbanego.
- To wszystko, kochanie. - powiedziała do niego Sonia. Zdziwiłam się trochę, tym jak się do niego zwróciła, ale zaraz pomyślałam sobie, że pewnie mówi tak do każdego, chcąc być miłą. Jednak, dziewczyna się podniosłą i pocałowała go w policzek, zostawiając na nim różowy odcisk swoich ust. Gdy tylko chłopak odszedł, zapytałam się jej:
- Kto to był?
- A bo ty nie wiesz.. - odpowiedziała z lekkim zakłopotaniem. - To mój chłopak, Tomek.
- Ooo, to dlatego to jest twoja ulubiona kawiarnia? - zaśmiałam się, widziałam, że Yuki tez chichocze pod nosem.
- A ty też zataiłaś przede mną swojego chłopaka? - pytanie skierowałam tym razem do śmiejącej się nadal koleżanki. Zaprzeczyła.
Ciasto cytrynowe i cappuccino, które zafundowały mi dziewczyny były przepyszne. Tak się nimi opchałam, że zastanawiałam się, czy wcisnę się w jakiekolwiek ubranie. Chodziłyśmy po centrum handlowych, wchodząc coraz to do nowych sklepów. Zmieniałyśmy je niemal w tempie błyskawicznym, ponieważ Sonia uprała się, że kupi sobie pewną sukienkę, którą znalazła w internecie. Dłużej przystałyśmy tylko w Rossmannie, bo Yuki kupowała podkład, błyszczyk i tusz. Ja wodziłam wzrokiem po półce z perfumami, szukałam jakiegoś fajnego, niestety, żaden nie przypadał mi do gustu. W tym samym czasie Sonia, biegała po stoiskach z próbówkami i używała ich w jak największej ilości. Podobno zawsze tak robiła, też chciałabym umieć, tak jak ona, podchodzić do życia z dystansem. Właśnie trzymałam torbę z zakupami Yuki, która kupowała wymienione powyżej rzeczy, gdy spostrzegłam machającą do mnie rękom Franię. Zaczęła iść w moją stronę.
- O znowu się spotykamy! - odpowiedziałam, ze swoim "wiecznym" uśmiechem.
- A ty nie miałaś być czasem z Michałem?
- No miałam, ale nie pojawił się w umówionym miejscu, korzystając z okazji, poszłam na zakupy.
- Przepraszam, ale musimy już iść! - wręcz wykrzyknęła Sonia, wszyscy skierowali na nią wzrok, a ona uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi. Razem z druga przyjaciółką wyciągnęły mnie ze sklepu.
- Lepiej żebyś się z nią nie zadawała! - wysyczała Azjatka. - Zgrywa teraz przyjaciółkę, a potem wypapla wszystko co jej powiedziałaś Kleopatrze! - byłam zdziwiona ich oburzeniem. Zdołałam wysunąć lekko rękę spod ich ramion. Szłam zamyślona, patrząc w dół. W pewnym momencie wpadłam na kogoś, dziewczyny jak i ja zatrzymały się.
- Przepraszam panią, bardzo! - powiedziałam do kobiety. - O dzień dobry!
- Witaj Mileno, widzę, że wybrałyście się na zakupy? Umiecie już na jutrzejszą kartkówkę z dat? - to była moja nauczycielka od historii! Na śmierć zapomniałam o tych durnych datach!
- Oczywiście panno Dmowska. - odpowiedziałyśmy wszystkie trzy ze słodkim uśmieszkiem. Na szczęście już sobie poszła.
- Cholera! Zapomniałam o tej kartkówce! Historia w ogóle nie wchodzi mi do tego pustego łba! Muszę lecieć dziewczyny, nie chce dostać pały, bo do końca tygodnia nie wyjdę z chaty! - ucałowała nas pospiesznie i wybiegła przez drzwi, prosto do głównego wyjścia. Sprawdziłam w telefonie godzinę, była dwudziesta, mama pewnie już wróciła. Dalej błądziłyśmy po sklepach w poszukiwaniu sukienki, jaką wymarzyła sobie Sonia. Po drodze kupiłam sobie bluzkę w paski, opadająca na ramiona i do kompletu bokserkę. Przyjaciółka opowiedziałam mi też co nieco o Tomku - swoim chłopaku. Dowiedziałam się, że mieszka blisko, ale jest starszy, ma dziewiętnaście lat i chodzi do liceum, dorabia sobie w tej kawiarni. Minęłyśmy kilka sklepów odzieżowych, nawet do nich nie zaglądając. Przechodziłyśmy właśnie koło kolejnego, gdy w pewnym momencie przyjaciółka mnie cofnęła.
- Jest! - wykrzyczała i szybko wbiegła do sklepu. Na jego wystawie, rzeczywiście powieszona była piękna czarna sukienka do kolan, z długim rękawem wykonanym z koronki. Z tyłu była zapinana pozłacanym zamkiem. Naprawdę, była bardzo ładna. Sonia wręcz zaczęła trząś ekspedientką, która rozmawiała z jakąś kobietą.
- Proszę podać mi tę sukienkę z wystawy!
- Dobrze, dobrze! - powiedziała, przepraszając przy tym drugą klientkę. - Została nam ostatnia sztuka.
- Tak! - wypowiedziała pod nosem. Gdy tylko sprzedawczyni podała jej ubranie, szybko wbiegła do przebieralnie.
- Milena, chodź tu szybko! - usłyszałam jej przerażony głos zza zasłony. Przeglądałam właśnie wieszak ze spodniami, oderwałam od niego wzrok i podeszłam do nieszczęsnej przyjaciółki.
- Za duża! - wykrzyczała z płaczem. Zaczęłam ją pocieszać, niestety, nie dawało to zbyt dużych rezultatów. Pomogłam jej odnieść sukienkę. Ekspedientka była bardzo miła i powiedziała Sonii, że specjalnie dla niej zamówi ten fason sukienki na za tydzień. Widziałam jak w jej oczach zapalił się płomyk nadziei, taka niepotrzebna rzecz, a tak uszczęśliwia człowieka. To był tak naprawdę koniec zakupów, wiedziałyśmy, że o tej godzinie nie kursują, w naszą stronę żadne autobusy, dlatego przyjaciółka zadzwoniła po swojego tatę. Czekałyśmy chwilę na jego przyjazd, po piętnastu minutach zjawił się, spostrzegłam na tylnym siedzeniu Krystiana!
- Dalej dziewczyny, wsiadajcie! - wykrzyczał przez otwarte okno.
- Ja, chce się przejść... - wypowiedziałam z zakłopotaniem. Widziałam rozczarowaną minę chłopaka, ale naprawdę, musiałam przemyśleć sobie wiele rzeczy.
- Nie wygłupiaj się! Wsiadaj, jest ciemno, jeszcze ci się coś stanie. - udawałam, że nie słyszę i odeszłam.
Szłam chodnikiem, wdeptując co chwila w nową kałużę. Deszcz przestał padać, ale powietrze nadal było wilgotne, lubiłam ten zapach. Wokół mnie panowała ciemność, było przeraźliwie cicho, ulica była mało ruchliwa, tylko co kilkanaście minut przejeżdżał jakiś pojazd. Znowu ruszył się wiatr i ponownie zarzuciłam kaptur na głowę, a zmarznięte ręce włożyłam do kieszeni bluzy. Szłam, było spokojnie, przechodząc koło jakieś ciemnej ulicy, zauważyłam kątem oka, osobę ubraną na czarno, która zaczęła iść za mną. Miała na sobie ciężkie buty, bo ich tupot było bardzo głośno słychać. Zaczął namiętnie i regularnie chrząkać, tak jakby chciał zwrócić na siebie uwagę. Przyspieszyłam kroku i zaczęłam żałować, że nie wróciłam razem z tatą Sonii do domu. W pewnym momencie, z parku koło którego przechodziłam, wyszła grupa młodych chłopaków, ostro spitych, bałam się ich. W ostatniej chwili zobaczyłam ciemną uliczkę i skręciłam w nią. Ślepy zaułek! Zaczęli się zbliżać do mnie! Strasznie się bałam, spostrzegłam po mojej prawej stronie stos kartonów, ale na schowanie się było już za późno. Stanęli razem i na przód wystąpił ten, który za mną szedł. Światło z stojącej po lewej stronie lampy, oświetliło jego twarz. Widziałam ją teraz bardzo dokładnie i rozpoznałam ją!
- Śledzisz mnie?!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To na tyle w tej notce, mam nadzieję, że zachęciłam was do przeczytania następnej. Kolejna część pojawi się jak pod tą notką znajdzie się minimum 15 komentarzy. Do następnego ♥ :*
Cloudeen :D
Hej, super te opowiadania! Bardzo lubię je czytać i nie mogę się doczekać kolejnej części! :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrochę dużo tego czytania, powinnaś podzielić to na dwa rozdziały, byłoby fajnie :)
OdpowiedzUsuńPs. świetna piosenka w tle! <3
http://di4mondss.blogspot.com/
Bardzo mi się podobało :) .Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis będę obserwować .
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://myleon.blog.pl/
WOW! Super :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie zakończenia. Nie wiadomo kto to jest, można się jedynie domyślać :3
Fajna ta wstawka z wiadomością, super piszesz. Obserwuję! i pozdrawiam Claudetta♥
OdpowiedzUsuńhttp://claudetta14.blogspot.com/
Świetne opowiadanie mam nadzieje że magiczna liczba 15 komentarzy trafi na bloga w BARDZO szybkim tempie.Opowiadanie w zasadzie rozdział był bardzo ciekawy uwielbiam kiedy nie wiadomo co dalej się wydarzy.Jestem za tym, by posty były choć ciut dłuższe.Wiem że trochę ciebie tym dezorientuję , bo widziałam,że niektórzy sapali się najpierw ,że posty są za krótkie, a potem za długie.Ja uważam że powinny być średniej długości .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:* i życzę dalszych sukcesów w pisaniu , a i fajnie by było ,żeby znalazło się więcej rysunków*-* :)
Świetne to opowiadanie ! :)
OdpowiedzUsuńco powiesz na wspólną obserwacje ?
http://life-is-beautiful17.blogspot.com/
Zastanawiam się kto szedł za Mileną :) Całkiem ciekawy rozdział, i pozwolę sobie nadmieni, że uwielbiam imię Tomasz. Jest tylko parę błędów interpunkcyjnych, które rzuciły mi się wyraźnie w oczy. Powodzenia ^ ^
OdpowiedzUsuńhttp://andcomewithme.blogspot.com/
widać, że starałaś się bardziej, niż na poprzednich częściach, jest świetnie!
OdpowiedzUsuńmodaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
O jej jakie dłuuugie! Niesamowite, że tworzy takie długie teksty i to na takim świetnym poziomie! Bardzo mi się podobało, tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuńU mnie też nowy post :) http://anormalstyle.blogspot.com/
Faktycznie, długi i ciekawy rozdział. Wciągające opowiadanie,jestem ciekawa co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńZapraszam
harrystylesfanfictionzuzia.blogspot.com/
O jesteś! Jak ja zaniedbałam czytanie tego bloga! :( Przepraszam!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny! ;)
Pozdrawiam serdecznie!
nasziherbatkiswiat.blogspot.com
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥_♥. Czekam na więcej. Zapraszam do mnie http://pisane-marzeniem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo,bardzo mi się podoba. Tylko te wiadomości sms... :/
OdpowiedzUsuńWydaje mi się ,że lepiej by wyglądały same teksty w rodziale niż takie wklejanie zdjęcia.
Mam nadzieję ,ze wiesz o co mi chodzi. :D
a teraz zapraszam do siebie na 13 rozdział z życia Sary. Mam nadzieję,że nieźle Cię zaskoczy...
http://themoordeath.blogspot.com/
mnie wciągnęło i czekam na kolejny ;d
OdpowiedzUsuń