wtorek, 22 kwietnia 2014

"Błędny Anioł" cz.VIII

                                                           Witajcie! 
Cześć wszystkim! To kolejny post, a mianowicie 12! Mam nadzieję, że spodoba wam się kolejny rozdział mojej książki-opowiadania ;) Dziękuje za mnóstwo komentarzy pod życzeniami wielkanocnymi i za nowe obserwacje. Mam nadzieję, że ten post zdobędzie równie dużo komentarzy jak poprzedni. Zapraszam na VIII część "Błędnego Anioła"            


                             "Błędny Anioł"
                                   cz.VIII


     (...) - Skąd ten pomysł... - wycedził przez zęby, zataczając się lekko. Tak jak jego koledzy, był spity do reszty. W takim stanie był nieobliczalny, a nawet gdy nie był upojony, to zachowywał się jak świrus. Bałam się, że coś mi zrobi. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Po moim ciele przeszedł zimny dreszcz, który wstrząsnął nim całym. Mozolnie zaczęłam cofać się, aż dotknęłam plecami zimnego, chropowatego muru. Silniejszy podmuch wiatru rozwiał moje włosy. Widok na niego, przysłoniła mi ciemna czupryna. Odgarnęłam ją szybko rękom, musiałam mu coś powiedzieć, żeby się ode mnie odczepił. Byłam pewna, że gdybym rzuciła się w ucieczkę, szybko by mnie dogonili i Bóg wie co ze mną zrobili.
- Czego ty ode mnie chcesz, jesteś walnięty! - wykrzyczałam, nadal stojąc pod murem. Miałam nadzieję, że kiedy wypowiem głośno te słowa, ktoś mnie usłyszy. Daremnie rozglądałam się za nadchodząca pomocą. Jego koledzy blokowali mi jedyną drogę ucieczki, to był koniec.
- Cccoo? Za-uważyłem cię przy-padkiem. - wybełkotał, sylabizując co drugi wyraz. Nie wierzyłam w ani jedno jego słowo. Musiał mnie śledzić, to był jakiś obłąkany psychopata! Takich to trzeba zamykać! Przed oczami, przeleciało mi całe moje życie. Dlaczego nie wsiadłam do tego cholernego auta!
- Nie wierze w przypadki! Śledziłeś mnie! Daj mi spokój! - w tym momencie podszedł do mnie. Wyciągnął z kieszeni swojej czarnej bluzy bladą, zimną rękę i przejechał nią po moim płonącym ze strachu policzku. Przeszedł mnie dreszcz, ale nie był on wcale przyjemny! Jak można być tak bezczelnym, robił to nawet gdy nie był nawalony. Po jego palcach pociekły moje łzy, które nagle wypłynęły z oka słonym potokiem. Widział, że się bałam, ale nie zaprzestawał zaczętej czynności.
- Nie bb-ój się! Umów się, zee mną! Daa.-m ci spoo-kój.
- W sobotę, o szesnastej w parku! - powiedziałam stanowczo. Odszedł do swoich kolegów i powiedział im coś po cichu. Zrobili mi małe przejście, a je zauważając je zaczęłam biec, ile sił w nogach. Łzy uciekały do tyłu, do moknących od nich włosów. Zauważyłam stojący na przystanku autobus, nie obchodziło mnie w tamtym momencie dokąd on jedzie. Wsiadłam do niego nie zastanawiając się ani chwili. Usiadłam blisko kierowcy, nawet na mnie nie spojrzał, a ja skryłam twarz w bluzie i zaczęłam gorzko płakać.
            Byliśmy na naszej ulicy, ale on się nie zatrzymywał. Już teraz wiedziałam, że celem jego podróży było inne miejsce.
- Przepraszam, mógłby się pan zatrzymać. - zapytałam niepewnie. Do tej pory się nie odzywał, nie odpowiedział nawet na moje "dzień dobry" na początku jazdy. Myślałam, że jest jakimś naburmuszonym, starym, dziadem i moje wątpliwości nie zostały rozwiane. Co prawda zatrzymał się, ale nic nie powiedział. Wysiadłam z autobusu i bojąc się, że ktoś za mną może iść, pobiegłam do domu. Gdy byłam już koło uliczki, zauważyłam, że w całym domu są pogaszone światła. Czyżby wszyscy spali? Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. No tak. Była pierwsza w nocy, a mi jeszcze zastała historia do nauki. Wolnym krokiem weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.
             Na palcach podeszłam do schodów i powiesiłam na nich moją torebkę. Odwróciłam się w zamiarze powieszenia na wieszaku bluzy. Miałam już wchodzić na górę, gdy spostrzegłam stojącą w drzwiach do kuchni mamę.
- O której to się wraca do domu! - wykrzyczała kobieta. Jej pomarszczona już lekko twarz ociekała łzami, pewnie się o mnie martwiła. Jej blond włosy zawinięte były na wałki, opadając tylko kosmykami na opaloną skórę. Smutne, niebieskie oczy kompletnie nie pasowały do jej optymistycznego nastawienia na świat, ten stary gbur kompletnie ją zmienił. Makijaż był dokładnie zmyty, a ubrana była w niebieski szlafrok i  bambosze w kotki. Widziałam zmartwienie w jej oczach, była wycieńczona życiem. Jednak nie byłam w stanie jej pomóc, bo zawsze wszystko chciała robić sama. Co było powodem wielu kłótni z ojcem, za jego życia. Jej stanowczy charakter zdecydowanie popsuł nijaki Alfred Łysiak. Przez niego stała się potulna i grzeczna jak baranek, w ogóle nie pasowało mi to do niej.
- Jak tam na badaniach. - zmieniłam temat, zaczynając szybko nowy wątek.
- Pytałam ci się o coś!
- Mamo, z dziewczynami się trochę zasiedziałyśmy... - wymyśliłam coś na poczekaniu. Kobieta podniosła do góry swoją brew, w znaku zdziwienia. Widziałam w oczach zmieniający się smutek w złość.
- Dzwoniłam do Sonii, od dwóch godzin jest w domu! Co robiłaś i z kim byłaś!?
- Spotkałam koleżankę i czas na szybko zleciał... - skłamałam. Jej złość zaczęła narastać podeszła do mnie ze złowrogą miną i wskazała palcem na schody.
- Więcej takich potajemnych schadzek nie będzie! Masz szlaban! A o sytuacji w szkole porozmawiamy jutro! - czemu wszyscy mieli pretensje o to morderstwo. Przecież ja byłam tylko świadkiem, nie zabiłam  tej dziewczyny! Mama nadal nie opuszczała swojego palca z pomalowanym na czerwono paznokciem. Od niechcenia wzięłam torbę na ramię i ruszyła w stronę mojego pokoju. Słyszałam za sobą kroki rodzicielki, która szła tuż za mną pilnując, bym szła prosto do pokoju.
             Tej nocy nie zmrużyłam oka, aż do piątej nad ranem. Durna historia! Spałam tylko dwie godziny. Z trudem podniosłam się z łóżka o godzinie siódmej. Przy drzwiach mojego pokoju, zorientowałam się, że ciągnę za sobą moją fioletową, kwiaciastą kołdrę. Wolnym, ociężałym krokiem podeszłam do łóżka i odłożyłam ją na prawidłowe miejsce. W lustrze zauważyłam moją twarz, która na obecną chwilę była koloru żółtego. Oczy miałam podkrążone, jakby przed chwilą toczyła tam się wojna, a włosy rozczochrane na wszystkie strony. Zastanawiałam się, czy w ogóle tam rade je rozczesać. Nałożyłam szybko fluid i wyszczotkowałam włosy. Chciałam właśnie zaczynać się ubierać, gdy spostrzegłam, że wcześniej nie przygotowałam sobie stroju. Nadal w pidżamie, poszłam do pokoju i zabrałam z niego niebieskie rurki oraz luźny, szary sweter. W drodze powrotnej, zauważyłam schodzącą po schodach matkę.
- Mamo... - wyszeptałam, nawet się do mnie nie odwróciła. Wiem, że była na mnie zła, ale nie mogłam nic na to poradzić, że ten zboczeniec mnie obmacywał w ciemnej uliczce i nie pozwalał z niej wyjść! Byłam zdenerwowana sama na siebie, ponownie zadałam sobie to pytanie: "Dlaczego nie wróciłam z Sonią?". Nie pobiegłam za nią, bo znałam jej charakter i wiedziałam, że nic nie wskóram przeprosinami. Musiałam odbyć z nią "poważną" rozmowę i dopiero wtedy była w stanie mi przebaczyć, za każdym razem tak było. Minęłam schody i weszłam do łazienki.
                Powoli przeżuwałam tosta francuskiego, przygotowanego przez mamę. Nie smakował tak jak zawsze, bo zrobiła go ze złością, rzucając na kromkę chleba wszystkie składniki. Przebywała obecnie przy kuchence, robiąc, tradycyjną już, jajecznicę dla ojczyma. W pewnym momencie, po całym domu rozległ się jego krzyk.
- Cholera! Debilko, narozlewałaś wody! Przyłaź ze szmatą w ryju i to wycieraj! - to było skierowane najprawdopodobniej do mnie. Ups! Rozlało mi się trochę podczas mycia rąk. Mama podniosła głowę znad patelni i westchnęła ciężko. Wyciągnęła z schowka na korytarzu mop i wiadro i zaczęła zmierzać w stronę schodów.
- Mamo, przecież wiesz, że nie musisz... - wyszeptałam błagalnym tonem. Rzuciła mi tylko spojrzenie zabójcy, przecież ja tylko chciałam się o nią troszczyć. Ten pawian wykorzystywał ją, jakby sam nie mógł ruszyć swojego łysego zadka po szmatę i wytrzeć tą wodę. Też mi filozofia! Stałam przed domem, nasłuchując trwającej kłótni, usłyszałam słowa ojczyma: "Jak sobie wychowałaś córkę, taką masz!". Zdenerwowałam się i z hukiem zatrzasnęłam drzwi. Czemu on jest dla mnie taki wredny, ba, nie tylko dla mnie, ale także dla matki. Momentami miałam ochotę zaszlachtować go nożem, najlepiej kuchennym! Nagle, przepłynęła mnie fala poczucia winy. To przecież ja narobiłam syfu, a mama, nie dość, że w ciąży, to jeszcze musi go sprzątać. Chciałam już się cofnąć, ale stwierdziłam, że spóźnię się tym sposobem do szkoły. Więcej kłopotów mi nie potrzeba!
                Sama musiałam dojść do szkoły, bo dziewczyny już dawno były na miejscu, zaalarmowane informacją o moim spóźnieniu. Na korytarzu nikogo nie było, właśnie trwała chemia. Świetnie, na pewno znajdę salę chemiczną, wszystkie drzwi są takie same i to bez plakietek. Przypomniałam sobie, że na korytarzu stoi rozpisek gimnazjum. Podeszłam do szklanej gabloty z informacjami. Była oprawiona srebrną, metaliczną listwą, a szyba była z bardzo grubego szkła, pewnie przeciw chuliganom, którzy mieliby ochotę ją rozbić. Zlustrowałam wszystkie wpisy, aż w końcu mój wzrok utkwił na kartce z rozpiską budynku. "Drugie piętro, sala nr. 12 - sala chemiczna" - wyszeptałam. Poprawiłam plecak na ramieniu i ruszyłam do pomieszczenia, w którym odbywała się aktualnie moja lekcje. Dziwnie mi było iść tak samej, tym bardziej, że w całym budynku słychać było echo stukotu moich koturn. Stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i zagarnęłam opadające kosmyki włosów. Dziś byłam uczesana w koka.
- Przepraszam za spóźnienie... -  nie dokończyłam, bo mi przerwano. A miałam wymyśloną już taką fajną historię.
- Siadaj! Ominęła cię kartkówka, napiszesz ją jutro! Masz usprawiedliwienie? - zapytała pani Bąk. Stanowcza z niej kobieta. Siedziała za swoim dębowym biurkiem z nogą na nodze. Poprawiała okulary, które spadały jej na, z lekka zakrzywiony nos. Ciągle zaczesywała rękom swoje blond włosy, które spięte były w kitkę. Mimo swoich pięćdziesięciu lat, wyglądała bardzo młodo. Jej zielone oczy miały lodowy wyraz, zamrażała wzrokiem, a usta wymalowane bladoróżową szminką, nigdy nie uśmiechnięte. Wstała otrzepując z kredy biały fartuch, który miała na sobie i podeszła do naszej zielonej tablicy. Napisała na niej "Związki organiczne" - świetnie pomyślałam, nadal stojąc w futrynie drzwi.
- Zapisz sobie temat i usiądź! Rozumiem, że miałaś ważny powód spóźnienia?
- Tak... Pies pogryzł mi spodnie i musiałam je przebrać... - dopiero teraz spostrzegłam jak głupio to brzmi. Ale ze mnie geniusz. Cała sala wybuchła śmiechem, a ja po cichu zajęłam swoje miejsce obok Sonii. Siedziała i rysowała serduszka po zeszycie, spojrzałam na to kątem oka i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie śmiej się głupkowato! Mamy sobie do pogadania na przerwie! - próbowała wypowiedzieć to poważnym tonem, ale zabrzmiało to tak śmiesznie, że wkrótce obie płakałyśmy ze śmiechu. W pewnej chwili usłyszałyśmy głośnie chrząkanie chemiczki. Stała nad naszym stołem i tupała swoimi staromodnymi, czarnymi balerinami typu "flats'. Także dostrzegła serduszka w zeszycie koleżanki i uśmiechnęła się lekko, a później odeszła.
      Nareszcie usłyszałam ten upragniony dźwięk dzwonka. Byłam strasznie głodna, bo nie zjadłam do końca tosta w domu. Wyciągnęłam z torby kanapkę z szynką i pomidorem. Wzięłam porządny kęs i wyszłam z sali. Stanęłam przed barierkami, spojrzałam w dół, ślady krwi nadal nie były do końca zamazane. Pewnie przez najbliższy tydzień nie pozwolą nam wychodzić na dziedziniec, może to lepiej, bo od tamtej sytuacji czują obrzydzenie do tego miejsca. Rozległy się pierwsze odgłosy grzmotów. Wychyliłam się jeszcze bardziej i spojrzałam w górę, nad szkołą unosiła się czarna jak węgiel chmura burzowa. W pewnym momencie przecięła ją złota smuga, był to piorun. A zaraz po niej rozległ się kolejny, dudniący w uszach grzmot. Świetnie, nienawidzę takiej pogody, ale czego można spodziewać się w czasie jesieni.
-Gdzieś ty wczoraj była?! Twoja mama dzwoniła o dwunastej, że ciebie nadal nie ma w domu? - rozległ się za mną głos Sonii. Jak zawsze z lekka skrzeczący, ale przyjemny dla ucha. Stała na przeciwko mnie i trzymała ręce na biodrach, uderzając w nie placami. Jej paznokcie były pomalowane na niebiesko, od razu zwróciłam na nie uwagę.
- Ładnie to tak malować paznokcie do szkoły? - zapytałam prześmiewczo, ruszając w górę i w dół brwiami. Spostrzegłam, że po mojej stronie stoi oparta o barierki, zarówno jak i ja Yuki.
- Ja cię chyba kiedyś uduszę! - wykrzyczała stojąca na przeciwko przyjaciółka. - Pytałam ci się o coś? Czym ty słuchasz? - nie dokończyła, może i lepiej. Nie wiadomo co by wymyśliła.
- Przeszłam się trochę po Poznaniu, no i wiecie.. - dziewczyny pokiwały głowami. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w bębniący o blaszany dach naszej szkoły deszcz. Dźwięk ten działał na mnie kojąco. Zaczęło wiać mi trochę w plecy, dlatego odsunęłam się od barierek i zmieniłam miejsce na podpieranie ściany. Spostrzegłam, że chłopacy (czyli: Bogdan i Rudy) zabrali gdzieś Azjatkę. Sonia podeszła do mnie i dała zeszyt od historii. Na wymioty mi się zebrało, jak zobaczyłam te daty. Ile ja się nad nimi nasiedziałam. Co prawda nauczyłam się ich wszystkich na pamięć, ale obecni czułam jedną, wielką pustkę. Przepytywałam ją spokojnie, kiedy przed nami przeleciała jak wichura Kleo i jej chłopak Michał.
- Nie możesz tego mi zrobić! - krzyczała dziewczyna, biegnąc za idącym przed nią chłopakiem. Ubrana była równie skąpo jak zwykle, jej granatowa sukienka prawie odsłaniała majtki. Buty to zapewne piętnastki bo była w nich taka wysoka jak ja. Wymachiwała gorączkowo rękoma, a jej twarz była strasznie czerwona.
- Nie rozumiesz! Między nami koniec! - odwrócił się Michał i wykrzyczał jej te zdania prosto w twarz, niemalże opluwając ją. Zrobił krok w tył i znowu obrócił się do niej plecami. Dziewczyna fuknęła ze złością i ruszyła za nim, tupiąc swoimi szpilkami. Wyglądała komicznie, jak małe dziecko w butach na obcasie.
- No właśnie nie rozumiem! - wykrzyczała. Ja na jej miejscu nie robiłabym takiej sceny na środku korytarza. Wszyscy mieli wzrok skierowany w ich stronę i obserwowali całe to zdarzenie.
- To zrozum! Mam inną i  odwal się ode mnie! - doszedł do drzwi. Otworzył je. Wyszedł i zatrzasnął za sobą. Kleo dopiero teraz zorientowała się, że stoi na środku holu naszej szkoły, a wszyscy się na nią patrzą. Otrzepała swoją spódniczkę, chodź nie wiem z czego. Poprawiła włosy i przeszła dalej, wyniośle podnosząc głowę do góry.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To już koniec tej części, zakończenie może mniej emocjonujące niż poprzednio, ale w ten rozdział włożyłam całe serca, tak jak w poprzedni. Kolejny post za 18 komentarzy. Pozdrawiam :*
                                                                                                                                       Cloudeen :* ♥
                                                                                                                                               


sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych świąt Wielkanocnych!

                                     ALLELUJA! ALLELUJA!




Tęczowych pisanek,
Na stole pyszności 
Mokrego Dyngusa i wspaniałych gości,
Niech to będzie czas uroczy,
Życzę miłej Wielkiej Nocy :*
                                                                Cloudeen :D




                                                I mój mazurek na koniec :*





wtorek, 15 kwietnia 2014

"Błędny Anioł" cz.VII

                                                          Witajcie :* ♥ !!!

 To już VII część "Błędnego Anioła". Starałam się nad nią, chyba najbardziej ze wszystkich. Wzięłam sobie do serca wszystkie wasze uwagi. Jest więcej opisów i w ogóle. Mam nadzieję, że spodoba wam się ta notka i docenicie moją pracę, oczywiście, wiem, że nie jest idealna, dlatego zostawiajcie nadal swoje uwagi w komentarzach. Dziękuje za wszystkie, pod ostatnim postem, jak dla mnie znalazł się ich ogrom (19 xD Dla mnie to dużo) oraz za obserwacje, których też mam dość dużo ;) Przechodzę do "Błędnego Anioła".







                                            "Błędny Anioł"
                                  cz.VII

      - Biada jak coś wygadasz! Jeśli to zrobisz, zdechniesz jak ta dziewucha! - pokiwałam przestraszona głową i powędrowałam wzrokiem za Kleo, która szła w stronę wyjścia. Ciekawe gdzie się wybierała, przecież lekcje jeszcze się nie skończyły. Ale nie obchodziło mnie to jakoś nadzwyczaj, więc odwróciłam się i weszłam do klasy. Gdy staliśmy przy stoiskach, obiecałam Krystianowi, że na historii i geografii będę z nim siedzieć. Więc poszukałam go w sali i dosiadłam się do jego ławki. Popatrzył tylko na mnie i uśmiechnął się lekko. Jego uśmiech mnie onieśmielał, więc schyliłam się do torby i zaczęłam szukać zeszytu do historii. Na przerwie rozmawiało nam się tak swobodnie, a teraz, nie mogłam wydusić z siebie słowa. Nie wiem co tak na mnie działało. Słuchałam cały czas panny Dmowskiej, która opowiadała nam o zdarzeniach I wojny światowej i z rozmachem zapisywała daty na tablicy. Musieliśmy się ich wszystkich nauczyć na pamięć, na jutro, świetnie! Spojrzałam na zegarek, lekcja przeminęła szybko, zostało pięć minut.
- Co robisz dzisiaj po szkole? - nie odwróciłam nawet w jego stronę wzroku, czy on usiłował się ze mną umówić?! Od krępującej i niezręcznej rozmowy uwolnił mnie dzwonek, szybko podniosłam się z miejsca i wybiegłam z sali. Przez wszystkie następne przerwy i lekcje starałam się go unikać.
         - Jezu, dziewczyny, ta sukienka to cudo! Muszę ją mieć!
- Masz rację, dawno nie byłyśmy razem na zakupach. Pójdziemy dzisiaj?
- Mi pasuję. - słyszałam jak przez ścianę głosy dziewczyn.
- Halo! Ziemia do Mileny!
- Co? A tak pójdę z wami. - zgodziłam się, przynajmniej nie będę musiał się tłumaczyć i wymyślać historii Krystianowi. Przed domem pożegnałam się z Yuki. Byłyśmy umówione na szesnastą. Co ja teraz powiem mamie, pewnie dyrektor dzwonił już w sprawie morderstwa do niej.
             Weszłam do domu z lekkimi obawami, panowała zupełna cisza. Nawet radio, które dość często można było usłyszeć w tym domu, nie wydawało żadnych dźwięków. Rozejrzałam się po kuchni i salonie. W tym drugim pomieszczeniu siedział ojczym. A więc wrócił.
- Może jakieś "dzień dobry"?
- Gdzie jest mama? - zapytałam, nie zwracając w ogóle uwagi, na zadane przez niego wcześniej pytanie.
- Do cholery jasnej, skąd ja mam to wiedzieć! - odburknął i powrócił do dalszego wertowania stron gazety. Wróciłam z powrotem do kuchni. Rozejrzałam się po szafkach za obiadem. Dostrzegłam kartkę, była na niej informacja od mamy:
"Kochanie, jestem u lekarza. Obiad masz w garnku wstaw sobie, ja będę około 18. Całuję. Mama"
Aaa, pewnie poszła do ginekologa. Podgrzałam sobie zupę i zasiadłam do jedzenia.
Po odrobieniu lekcji, spostrzegłam, że do zakupów zostało mi pół godziny. Jak ja się wyrobię. Podskoczyłam z miejsca i zajrzałam do szafy, jakoś trzeba wyjść do ludzi. Oficjalnie zdecydowałam, że ubiorę czarne rajstopy, na to dżinsowe, krótkie spodenki i czerwoną koszulę w kratkę, z kołnierzykiem ozdobionym ćwiekami. Do tego wszystkiego botki i czerwona torbę ze złotymi ozdobami, która wszystko będzie podkreślała. Nałożyłam lekki makijaż, nie chciałam wyglądać jak lafirynda. Załatwiając się usłyszałam dźwięk sms'a, wyciągnęłam telefon z torebki leżącej na posadzce. Nadawcą był Krystian, szybko otworzyłam wiadomość:

Wiedziałam, że napisze. Żal mi było go tak spławiać, ale wolałam go jako przyjaciela, a nie chłopaka. Znowu rzuciłam okiem na zegarek, czasu już nie było.
                - Czekamy na ciebie od pięciu minut! - krzyczała do mnie Sonia, gdy ja jeszcze stałam przy drzwiach.
- No już idę. - gdy tylko podeszłam do furtki, dziewczyny zaczęły mnie uporczywie ciągnąć za sobą.
- Gdzie się tak spieszycie! Przecież galeria jest otwarta do dwudziestej trzeciej!
- No właśnie jak my się tak szybko wyrobimy! - odkrzyknęły jednogłośnie. Nie jestem typem zakupoholiczki, ale przydałaby mi się teraz jakaś rozrywka, po dzisiejszych zdarzeniach. Szybkim krokiem weszłyśmy do autobusu, który stał już na przystanku obok szkoły. Droga dłużyła mi się strasznie, słyszałam jak dziewczyny rozmawiały o tym, co kupią. Ja byłam zamyślona, ciągle po głowie chodziła mi dzisiejsza sytuacja z Krystianem, może jednak powinnam się z nim umówić? Jest w końcu dla mnie taki miły, a ja wobec niego oziębła. Nagle, z transu wyrwał mnie głos Yuki:
- A właśnie, co to za akcja z Kleo? - wyrwała ni z tego, ni z owego. Może to przez to, że wcześniej ich nie słuchałam.
- A nic...
- No mów, cała szkoła gada o tym zdarzeniu, mówią, że się z nią pobiłaś. - ostatnie słowa wyszeptała.
- Nie, ona, ona, była świadkiem morderstwa... - musiałam skłamać. Jakbym powiedziała prawdę, jutro, prawdopodobnie cała szkoła by o tym wiedziała.
- Czyjego!?
- Nie słyszałyście, Sandra nie żyje. - znowu, przed moimi oczyma pojawił się obraz jej zwłok. Mój obiad podniósł mi się do gardła.
- Co?! Czemu my nic o tym nie wiemy?!
- Dyrek chciał to zataić... - odpowiedziałam niepewnie. Widziałam, że patrzyły na mnie z niedowierzaniem, ale co miałam im powiedzieć? Siedziałam koło dziewczyn, na samym tyle autobusu, nie odzywając się wcale. Wzrok miałam wpatrzony w brudne, niebieskie z kolorowymi wzorkami siedzenie. W pewnym momencie usłyszałam głośne piski, przepraszające stojących ludzi. Ktoś przeciskała się przez tłum. Podniosłam oczy w górę i spostrzegłam zmierzającą do nas blondynkę. Przeciskała się wręcz chamsko, nie zwracając uwagi na popychanych przez siebie ludzi, a rzucając tylko krótkie "przepraszam". Była dość wysoka, oczywiście nie aż tak jak Sonia, szczupła z talią "osy". Twarz miała pociągłą, jak porcelanowa laleczka, bardzo duże, jasnoniebieskie oczy oraz pełne usta, pomalowane czerwoną pomadką, a policzki miała wręcz wklęsłe. Włosy rozpuszczone i lekko opadające na jej wąskie ramiona. Biust, dość mocno "wylatywał" jej z niebieskiej bluzki, z bardzo dużym dekoltem. Na sobie miała także krótką spódniczkę w kolorze morskiej wody. W całym autobusie słychać było stukot jej wysokich, czarnych obcasów, które założone były na jej długich, równie opalonych jak twarz nogach. Makijaż był z lekka wulgarny i mocno widoczny, z resztą tak jak zawsze. Stała przy naszych siedzeniach, Sonia wyszeptała:
- O wilku mowa...
- Cześć Milena, co za zbieg okoliczności. - wydawało mi się, że podejdzie i zmierzy mnie wzrokiem, tak jak to robią wrogowie w filmach, a z resztą przecież to przyjaciółka KLEO!!
- Hej!
- Kleo kazała ci przekazać, cytuję "morda na kłódkę", jak cię zobaczę. - uśmiechnęła się słodko i pokazała swoje białe zęby, co było pewnie zasługą wybielacza. Spojrzałam szybko na dziewczyny, które też były zdziwione i miały minę "o co chodzi". Już wiedziałam, że będę musiała im to wyjaśnić, bo nie dadzą mi spokoju.
- Dobra, to ja lecę, umówiłam się z Michałem, a raczej Kleo kazała mi się z nim umówić, żebym pomogła mu dobrać prezent dla niej na urodziny. Tylko psss - zasyczała - on nic nie wie. - to było trochę dziwne. Frania odeszła do przodu. Pojazd którym jechałyśmy właśnie zatrzymywał się na przystanku, dwie ulice dalej od galerii do której zmierzałyśmy, wysiadła na nim przyjaciółka Kleo. Widziałam przez szybę, jak idzie do perfumerii naprzeciwko.
- O co chodzi? - zapytały jednogłośnie Sonia i Yuki. Najpierw udawałam, że nie wiem o co chodzi. Niestety, później się poddałam i opowiedziałam wszystko, co przygnębiło mnie jeszcze bardziej. Dziewczyny starały się mnie pocieszać i powiedziały, że wstąpimy w galerii, do ich ulubionej kawiarni, na "osłodzenie mi życia". Byłam im naprawdę wdzięczna za wszystko, co dla mnie robią, choć znałyśmy się od niedawna.
             Wysiadłyśmy na naszym przystanku, oddalając się od białego autobusu, z brudnymi szybami i gapiami przez nie wyglądającymi, zauważyłam zbliżające się w naszą stronę, wręcz czarne chmury.
- No świetnie. - powiedziała Yuki. - Nie mamy parasola. - zapowiadało się ciekawie, tym bardziej, że do centrum handlowego pozostały jeszcze dwie ulice, które musiałyśmy przemierzyć piechotą. Rozległ się dźwięk pierwszych grzmotów. Założyłam kaptur mojej bluzy na głowę, ponieważ zrobiło się zimniej. Przechodziłyśmy ruchliwymi ulicami, na których aż roiło się od różnokolorowych samochodów. W pewnym momencie poczułam na nosie pierwsze krople deszczu, były niewielkie, ale już po chwili zerwała się wiatr, który kierował je prosto w oczy. Na szczęście byłyśmy już koło galerii, automatyczne drzwi szybko się otworzyły i roztoczył się widok wielu sklepów odzieżowych i nie tylko oraz ruchomych schodów.
                   Usiadłyśmy przy naszym stoliku. Dziewczyny stwierdziły, że "nie ma mowy, o tym żebym płaciła za kawę i ciasto, bo one chcą mi poprawić humor, a nie zmusić do wydawania pieniędzy". Rozejrzałam się po przyjemnym, nowoczesny wnętrzu, urządzonym w kolorach żółtego i czekoladowego. Lada była przeźroczysta, a na tacach pokazane były rodzaje ciast, jakie można tutaj zjeść. Całe pomieszczenie kawiarni było wypełnione ludźmi, siedzącymi przy wiklinowych stołach oraz wykonanych z tego samego materiału krzesłach. Dziwiłam się, że w ogóle znalazłyśmy sobie wolny stolik. Zapatrzona byłam w obrazy powieszone na ścianach wnętrza, przedstawiały piękne ciasta oraz znanych cukierników. Wsłuchana była także w głosy rozmawiających ze sobą ludzi, tak bardzo odpłynęłam, że dopiero po chwili usłyszałam mówiącą do mnie Sonie.
 - Halo, chcesz coś jeszcze! - próbowała do mnie przemówić. Szybko otrząsnęłam się i pozwoliłam dotrzeć informacją do mózgu.
- Co? Nie, nie, już i tak dużo dla mnie zrobiłyście. - poklepałam obie po ramionach. Dopiero teraz spostrzegłam, że przy naszym stoliku stoi kelner. Był on brunetem, średniego wzrostu, jak dla mnie, mam sto siedemdziesiąt dwa centymetry, a uważam siebie za niską. Uśmiechał się do Sonii uroczo z rozmarzonym i rozkochanym wzrokiem. Kosmyki włosów opadały mu na jego podłużny, chudy nos, starał się je zdmuchiwać, ale robił to niepotrzebnie, bo zaraz znowu powracały na swoje poprzednie miejsce. Blade usta wykrzywiał w łuk, co dawało mu "metkę" sympatycznego. Na obcisłej koszulce odbijał się jego tors, tak poza tym miał jeszcze na sobie czarny fartuch i dżinsy oraz zielone trampki na nogach. Wyglądał na wysportowanego i zadbanego.
- To wszystko, kochanie. - powiedziała do niego Sonia. Zdziwiłam się trochę, tym jak się do niego zwróciła, ale zaraz pomyślałam sobie, że pewnie mówi tak do każdego, chcąc być miłą. Jednak, dziewczyna się podniosłą i pocałowała go w policzek, zostawiając na nim różowy odcisk swoich ust. Gdy tylko chłopak odszedł, zapytałam się jej:
- Kto to był?
- A bo ty nie wiesz.. - odpowiedziała z lekkim zakłopotaniem. - To mój chłopak, Tomek.
- Ooo, to dlatego to jest twoja ulubiona kawiarnia? - zaśmiałam się, widziałam, że Yuki tez chichocze pod nosem.
- A ty też zataiłaś przede mną swojego chłopaka? - pytanie skierowałam tym razem do śmiejącej się nadal koleżanki. Zaprzeczyła.
                 Ciasto cytrynowe i cappuccino, które zafundowały mi dziewczyny były przepyszne. Tak się nimi opchałam, że zastanawiałam się, czy wcisnę się w jakiekolwiek ubranie. Chodziłyśmy po centrum handlowych, wchodząc coraz to do nowych sklepów. Zmieniałyśmy je niemal w tempie błyskawicznym, ponieważ Sonia uprała się, że kupi sobie pewną sukienkę, którą znalazła w internecie. Dłużej przystałyśmy tylko w Rossmannie, bo Yuki kupowała podkład, błyszczyk i tusz. Ja wodziłam wzrokiem po półce z perfumami, szukałam jakiegoś fajnego, niestety, żaden nie przypadał mi do gustu. W tym samym czasie Sonia, biegała po stoiskach z próbówkami i używała ich w jak największej ilości. Podobno zawsze tak robiła, też chciałabym umieć, tak jak ona, podchodzić do życia z dystansem. Właśnie trzymałam torbę z zakupami Yuki, która kupowała wymienione powyżej rzeczy, gdy spostrzegłam machającą do mnie rękom Franię. Zaczęła iść w moją stronę.
- O znowu się spotykamy! - odpowiedziałam, ze swoim "wiecznym" uśmiechem.
- A ty nie miałaś być czasem z Michałem?
- No miałam, ale nie pojawił się w umówionym miejscu, korzystając z okazji, poszłam na zakupy.
- Przepraszam, ale musimy już iść! - wręcz wykrzyknęła Sonia, wszyscy skierowali na nią wzrok, a ona uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi. Razem z druga przyjaciółką wyciągnęły mnie ze sklepu.
- Lepiej żebyś się z nią nie zadawała! - wysyczała Azjatka. - Zgrywa teraz przyjaciółkę, a potem wypapla wszystko co jej powiedziałaś Kleopatrze! - byłam zdziwiona ich oburzeniem. Zdołałam wysunąć lekko rękę spod ich ramion. Szłam zamyślona, patrząc w dół. W pewnym momencie wpadłam na kogoś, dziewczyny jak i ja zatrzymały się.
- Przepraszam panią, bardzo! - powiedziałam do kobiety. - O dzień dobry!
- Witaj Mileno, widzę, że wybrałyście się na zakupy? Umiecie już na jutrzejszą kartkówkę z dat? - to była moja nauczycielka od historii! Na śmierć zapomniałam o tych durnych datach!
- Oczywiście panno Dmowska. - odpowiedziałyśmy wszystkie trzy ze słodkim uśmieszkiem. Na szczęście już sobie poszła.
- Cholera! Zapomniałam o tej kartkówce! Historia w ogóle nie wchodzi mi do tego pustego łba! Muszę lecieć dziewczyny, nie chce dostać pały, bo do końca tygodnia nie wyjdę z chaty! - ucałowała nas pospiesznie i wybiegła przez drzwi, prosto do głównego wyjścia. Sprawdziłam w telefonie godzinę, była dwudziesta, mama pewnie już wróciła. Dalej błądziłyśmy po sklepach w poszukiwaniu sukienki, jaką wymarzyła sobie Sonia. Po drodze kupiłam sobie bluzkę w paski, opadająca na ramiona i do kompletu bokserkę. Przyjaciółka opowiedziałam mi też co nieco o Tomku - swoim chłopaku. Dowiedziałam się, że mieszka blisko, ale jest starszy, ma dziewiętnaście lat i chodzi do liceum, dorabia sobie w tej kawiarni. Minęłyśmy kilka sklepów odzieżowych, nawet do nich nie zaglądając. Przechodziłyśmy właśnie koło kolejnego, gdy w pewnym momencie przyjaciółka mnie cofnęła.
- Jest! - wykrzyczała i szybko wbiegła do sklepu. Na jego wystawie, rzeczywiście powieszona była piękna czarna sukienka do kolan, z długim rękawem wykonanym z koronki. Z tyłu była zapinana pozłacanym zamkiem. Naprawdę, była bardzo ładna. Sonia wręcz zaczęła trząś ekspedientką, która rozmawiała z jakąś kobietą.
- Proszę podać mi tę sukienkę z wystawy!
- Dobrze, dobrze! - powiedziała, przepraszając przy tym drugą klientkę. - Została nam ostatnia sztuka.
- Tak! - wypowiedziała pod nosem. Gdy tylko sprzedawczyni podała jej ubranie, szybko wbiegła do przebieralnie.
- Milena, chodź tu szybko! - usłyszałam jej przerażony głos zza zasłony. Przeglądałam właśnie wieszak ze spodniami, oderwałam od niego wzrok i podeszłam do nieszczęsnej przyjaciółki.
- Za duża! - wykrzyczała z płaczem. Zaczęłam ją pocieszać, niestety, nie dawało to zbyt dużych rezultatów. Pomogłam jej odnieść sukienkę. Ekspedientka była bardzo miła i powiedziała Sonii, że specjalnie dla niej zamówi ten fason sukienki na za tydzień. Widziałam jak w jej oczach zapalił się płomyk nadziei, taka niepotrzebna rzecz, a tak uszczęśliwia człowieka. To był tak naprawdę koniec zakupów, wiedziałyśmy, że o tej godzinie nie kursują, w naszą stronę żadne autobusy, dlatego przyjaciółka zadzwoniła po swojego tatę. Czekałyśmy chwilę na jego przyjazd, po piętnastu minutach zjawił się, spostrzegłam na tylnym siedzeniu Krystiana!
- Dalej dziewczyny, wsiadajcie! - wykrzyczał przez otwarte okno.
- Ja, chce się przejść... - wypowiedziałam z zakłopotaniem. Widziałam rozczarowaną minę chłopaka, ale naprawdę, musiałam przemyśleć sobie wiele rzeczy.
- Nie wygłupiaj się! Wsiadaj, jest ciemno, jeszcze ci się coś stanie. - udawałam, że nie słyszę i odeszłam.
               Szłam chodnikiem, wdeptując co chwila w nową kałużę. Deszcz przestał padać, ale powietrze nadal było wilgotne, lubiłam ten zapach. Wokół mnie panowała ciemność, było przeraźliwie cicho, ulica była mało ruchliwa, tylko co kilkanaście minut przejeżdżał jakiś pojazd. Znowu ruszył się wiatr i ponownie zarzuciłam kaptur na głowę, a zmarznięte ręce włożyłam do kieszeni bluzy. Szłam, było spokojnie, przechodząc koło jakieś ciemnej ulicy, zauważyłam kątem oka, osobę ubraną na czarno, która zaczęła iść za mną. Miała na sobie ciężkie buty, bo ich tupot było bardzo głośno słychać. Zaczął namiętnie i regularnie chrząkać, tak jakby chciał zwrócić na siebie uwagę. Przyspieszyłam kroku i zaczęłam żałować, że nie wróciłam razem z tatą Sonii do domu. W pewnym momencie, z parku koło którego przechodziłam, wyszła grupa młodych chłopaków, ostro spitych, bałam się ich. W ostatniej chwili zobaczyłam ciemną uliczkę i skręciłam w nią. Ślepy zaułek! Zaczęli się zbliżać do mnie! Strasznie się bałam, spostrzegłam po mojej prawej stronie stos kartonów, ale na schowanie się było już za późno. Stanęli razem i na przód wystąpił ten, który za mną szedł. Światło z stojącej po lewej stronie lampy, oświetliło jego twarz. Widziałam ją teraz bardzo dokładnie i rozpoznałam ją!
- Śledzisz mnie?!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To na tyle w tej notce, mam nadzieję, że zachęciłam was do przeczytania następnej. Kolejna część pojawi się jak pod tą notką znajdzie się minimum 15 komentarzy. Do następnego ♥ :*
                                                                                                                                    Cloudeen :D
                             




poniedziałek, 7 kwietnia 2014

"Błędny Anioł" cz.VI

                                                       Cześć, cześć!  

Taaak, uwinęłam się trochę z tą notką, ponieważ niektórzy stwierdzili, że tamta miała za wiele wątków i lepiej robić krótsze. Zdezorientowałam się trochę, bo w przedostatniej notce chcieliście dłuższe, dlatego zadowalając obie strony, posty będę średniej długości. Proszę was także, abyście nie pisali, że nie rozumiecie do końca akcji, jeśli nie przeczytaliście poprzednich części, bo to jest wtedy oczywiste. Dobra koniec mojego kazania. Dziękuje za 11 obserwatorów, aaaa :* I za wszystkie komentarze, te pozytywne i z uwagami *_* <3

                                 

                                             "Błędny Anioł"
                                 cz.VI

      Nie mogłam na to patrzeć, popchnęła ją, a ta spadła w dół. Wybiegłam z miejsca mojego ukrycia i spojrzałam przez barierki. Na dziedzińcu leżało ciało młodej dziewczyny. Jej głowa była niemalże roztrzaskana na kawałki, wokół niej szkliła się kałuża krwi. Była wygięta w pół, złamana.
- Ty wredna żmijo, zabiłaś ją! - Krzyknęłam prawie płacząc. Nie znałam jej, ale nie mogłam patrzeć na jej martwe ciało. Przed nią było jeszcze tyle życia!
- Zrobiłam jej to, na co zasłużyła. - prychnęła, jak można być tak bezczelną, w tak poważnej sytuacji. Widać było, że Kleo nic sobie z tego nie robiła.
- Co?! Nie jesteś Bogiem, żeby wymierzać kary śmieci, pójdziesz siedzieć, dopilnuje tego!
- Nic mi nie zrobisz, to był tylko "wypadek". - odwróciła głowę do swojej pseudo-przyjaciółki i rozkazała jej iść po dyrektora.
- Jak śmiesz, myślisz, że ujdzie ci to płazem!
- Nie podskakuj, bo jeszcze okaże się, że to ty jesteś winna! - zaśmiała się złowieszczo. Wyciągnęła z torebki lusterko i zaczęła się w nim przeglądać. Jak można podchodzić tak lekceważąco do życia, trzeba być naprawdę nienormalnym. Chciałam jej jeszcze coś powiedzieć, ale powstrzymałam się, znowu spojrzałam w dół i zebrało mi się na wymioty. Łzy pociekły mi po policzkach, na myśl o tak nieludzkim zachowaniu jak Kleo. W tej chwili usłyszałam kroki, odwróciłam się i zobaczyłam dyrektora, oraz Laurę, która coś gorączkowo mu tłumaczyła. Zabójczyni też ich spostrzegła i szybkim ruchem schowała lusterko do torebki, a twarz w dłonie udając załamaną. Dyrektor podszedł do barierek i wyjrzał przez nie.
- O mój Boże, co wyście dobrego narobiły! - złapał się za głowę i kazał Frani dzwonić po policję.
- Panie dyrektorze, to był wypadek. Sandrze spadł telefon, wychyliła się przez płotek i spadła, taka tragedia! - tłumaczyła się Kleopatra. To brzmiało tak niewiarygodnie, jednak "Krecik" jej uwierzył. Czemu akurat ja musiałam być świadkiem takiej zbrodni. Jeszcze problemów z policją mi brakowało.
         Policja nadjechała zaraz po dzwonku. W między czasie wokół nas zdążył się zrobić spory tłum ciekawskich uczniów. Już po szkole krążyła plotka, że podobno pobiłam się z tą suk*. Nawet nie wiedzieli, że zdarzyło się coś o wiele gorszego. Po przyjeździe niebieskich udaliśmy się do pokoju nauczycielskiego, aby złożyć zeznania. Na miejscu mordu specjaliści zajmowali się Sandrą, badając jej zwłoki. Właśnie siedziałam na ławce, kiedy jeden z policjantów wszedł do pomieszczenia w którym przesłuchiwano Kleo, dziewczyna wyszła.
- I co? - zapytały ją jej koleżanki.
- Gówno, nic mi nie udowodnią! - podeszłam bliżej drzwi i słuchałam ich rozmowy: "-To ewidentnie było morderstwo. Dziewczyna ma ślady popychania i odciski palców na swojej skórze. Przed śmiercią odczuwała silny stres.  Jeszcze musimy przeprowadzić sekcję zwłok, ale sprawa wydaje się być rozwiązana.  - To na pewno jedna z tych dziewczyn które były przy morderstwie". W tym momencie odsunęłam się od drzwi, bo ktoś zmierzał do wyjścia i pospiesznie usiadłam na ławce.
- Jutro ponownie was przesłuchamy. - powiedział jeden z policjantów i wskazał na nas palcem. Po ich odejściu nadbiegła nasza wychowawczyni, pani Anielcia.
- Dziewczynki, wiem co się stało, pójdziecie teraz na konsultacje do psychologa. - nie chciałam o tym rozmawiać, przecież nie mogłam wkopać Kleo, a tym samym siebie! Niestety poszłam na pierwszy ogień. Psycholożka nie pytała na szczęście o przyczynę, ani o sprawcę, ale o moje samopoczucie.
            Po wizycie poszłam na przerwę, wszyscy stali przy małych stoiskach, nie wiedziałam o co chodzi.
- Bu! - podskoczyłam ze strachu i szybko odwróciłam się w stronę osoby która mnie przestraszyła.
- Jezu! Krystian! Ale mnie przestraszyłeś! - odetchnęłam z ulgą, że to nie jakiś zboczeniec, a mój kolega. Przede mną stał wysoki blondyn, w dżinsach i niebieskiej koszuli w kartkę. Uśmiechał się do mnie swoim szczerym, szerokim uśmiechem. Jego twarz, aż buzowała energią. Objął mnie swoim ramieniem. Na jego nadgarstku założony był czarny zegarek, który kontrastował z jego bladą jak ściana skórą. Znowu przeszły mnie te przyjemne dreszcze. W jego towarzystwie czułam się taka bezpieczna, a jego widok mnie uszczęśliwiał.
- Co ci ludzie robią przy tych stoiskach?
- Mamy taką tradycję, że na początku roku szkolnego zapisujemy się na różne zajęcia dodatkowe. - odpowiedział, dokładnie tłumacząc mi tą sytuację. Zagarnął mnie ramieniem i zaprowadził do planszy z rozpiską informacji, gdzie można się na co zapisać. Przeczytałam ją całą z ciekawością, zastanawiałam się nad czterema zajęciami:
1. Chórek
2. Pływanie
3. Siatkówka
4. Literatura
- Na co idziesz? - zapytałam  z ciekawością Krystiana, może gdybyśmy poszli na jakiś dodatek razem byłoby nam raźniej?
- Ja na piłkę nożną i pływalnie.
- O, też się zastanawiałam nad basenem, będziemy razem w grupie? - odpowiedział, że niestety nie, bo chłopaki i dziewczyny mają zajęcia osobno. Zasmuciło mnie to trochę, bo wynikało z tego, że będę sama.
- Na ile zajęć można się zapisać?
- Na trzy maksimum. - wybrałam sobie chórek, pływanie i literaturę. Chłopak pociągnął mnie za bluzkę do stoisk w których mogłam się zapisać. Przy ostatnim doznałam zaskoczenia, obsługiwała je Sonia! Jak się okazało, także jest zapisana na chórek, to dobrze, przynajmniej będę miała towarzystwo.
           Resztę przerwy spędziłam konsumując moją kanapkę. Krystian gdzieś nagle zniknął, a Rudego i Bogdana od pewnego czasu w ogóle nie widziałam. Na szczęście towarzystwa dotrzymywały mi Yuki oraz Sonia, która skończyła swoją "służbę". Pochłaniałam każdy promień rzucany przez słońce, zapatrzona w szmaragdowe niebo, lada dzień urok mógł zniknąć. W słuchawkach brzmiały pierwsze dźwięki Demi Lovato "Heart by heart" Przesłała mi ją wczoraj Yuki, więc postanowiłam ją przesłuchać. Strasznie bałam się przed jutrzeszym przesłuchaniem, co jeśli Kleo mnie wkopie? Rytm muzyki przerwał dzwonek. Rozciągnęłam się na ławce i ociężale podniosłam. Zmierzałam właśnie do klasy, powtarzając sobie materiał z historii z poprzednich klas. Dziewczyny ostrzegły mnie, że historyczka na początku każdego roku szkolnego robi test sprawdzający wiedzę, z poprzednich lat. Nagle ktoś zatrzymał mnie od przodu rękom, poczułam zapach znajomych, duszących i słodkich perfum. Podniosłam głowę znad książek...




To na tyle w dzisiejszym rozdziale, postanowiłam, że następny post będzie, gdy pod tym postem będzie 12 komentarzy i przybędzie co najmniej jednego obserwatora. Pozdrawiam cieplutko :**
                                                                                                                                         Cloudeen ♥
     

                                                

środa, 2 kwietnia 2014

"Błędny Anioł" cz.V

                                                                    Hejkaaa :* !

Witajcie w V części "Błędnego Anioła". Wiem, że obiecałam wam notkę pod koniec tamtego tygodnia, ale zobaczyłam wiele komentarzy z prośbą o dłuższe posty. Na wasze życzenie dłuuuugi rozdział. Mówiliście też o dialogach, których też wprowadziłam więcej. Mam nadzieję, że wynik mojej pracy będzie zadowalający i skomentujecie post, lub jeśli się blog spodoba zaobserwować. Dziękuje wszystkim za komentarze, dość sporo zostawiliście ich pod ostatnim i przedostatnią częścią oraz za 3 obserwatorów :* ♥. Zapraszam na długiego "Błędnego Anioła".
                                                                                                                                 Cloudeen :*


                                              "Błędny Anioł"
                                 cz.V


   ... Chłopaka, który buczał na końcu sali podczas mojego "wystąpienia". Gapił się na mnie i przygryzał wargę. Znowu poczułam dotyk czyjejś ręki, czy moje ramię było jakieś niezwykłe, że wszyscy tak bardzo lubili je dotykać?
- Uważaj na nich. - Odwróciłam się, nikogo już nie było, ten głos był mi znany, wysilałam z całych swoich sił swój umysł, by przypomnieć go sobie, niestety nie dałam rady.
- Mogę mój notatnik? - Potrząsnęłam głową i ocknęłam się.
- Mmm, tak, tak. - Oddałam go Yuki. Słyszałam głos dyrektora, pewnie zapowiadał już prezentację, dlatego weszłam do sali. Nigdzie nie mogłam znaleźć wzrokiem mojej nowej paczki, dlatego usiadłam w pierwszej lepszej ławce na końcu pomieszczenia. Zobaczyłam wchodzących chłopaków, którzy gapili się w moje cycki. Siedziałam obok dziewczyny w kasztanowych, kręconych włosach i okularach, ale obok, po prawej stronie było wolne miejsce. Nagle, tuż przed zaczęciem prezentacji projektu obrócił się jeden z nich (ten co przygryzał wargę):
- Wolne?
- Taak... - Odparłam nie pewnie.
- To zarezerwuj mi miejsce. - Pokiwałam głową, powiedział coś swoim kolegom i usiadł koło mnie, odsunęłam się najbardziej jak mogłam, ale tak mocno rozciągnął ramię, że prawie mnie obejmował! Zaczęła się prezentacja.
- Hej, Michał jestem.
- Cześć. - Odpowiedziałam i odwróciłam głowę w inną stronę, czułam na sobie jak mierzył mnie wzrokiem.
- Jesteś nowa, c'nie? - Pokiwałam twierdząco głową, nie miałam zamiaru z nim rozmawiać czy on tego nie rozumiał?!
- Jesteśmy chyba sąsiadami, widziałam cię dzisiaj przed domem. - Spojrzałam na niego wielkimi oczami, ale zaraz się zreflektowałam. Znowu na mnie patrzył, nagle podsunął mi przed nos telefon.
- Masz, wpisz swój numer.
- Co?! - Jaki on był bezczelny, znów to powtórzył, nie wiedziałam co zrobić, więc podałam mu ten cholerny numer!
           - Czemu nie usiadłaś z nami? - Odwróciłam się wychodząc z sali, to Sonia mnie pytała.
- Nie widziałam was.
- Tak, tak, powiedź mi lepiej kogo ty tam podrywałaś! - Zachichotała. Widziałam jak Krystian robi się czerwony, więc nic nie odpowiedziałam. Było już po szóstej lekcji, wracałam do domu, dziewczyny kazały mi na siebie czekać, stanęłam przy oknie obok wyjścia, mijały mnie różne osoby, każda inna. Nagle z transu wyrwał mnie głos:
-Na razie! - To znowu ten Michał, odpowiedziałam kulturalnie, miałam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale tego nie zrobiłam.
- To co możemy iść?
- Jasne! - Odparłam i wyszłyśmy przez wielkie "wrota".
         Byłyśmy już na zakręcie, tutaj musiałyśmy się rozstać z Sonią, bo jej dom mieścił się na przeciwnej ulicy, z jej opowiadań wynikało, że mieszka na przeciwko "Kloe", współczucie. Nagle usłyszałam dudnienie tej samej muzyki co dzisiaj rano. Otworzyło się okno tego samego BMW i jeden z chłopaków zaczął gwizdać.
- Spieprzajcie palanty! - Usłyszałam krzyk Sonii, która jeszcze z nami stała. Dobrze, że była taka stanowcza inaczej nie wiem co by się stało. Gdy tylko ją zobaczył, gwiżdżąc obrócił głowę i zamknął okno.
- Widzę, że razem z bratem macie wspólne "zainteresowania".
- To oni się w ciebie rano zaczynali? Takie palanty, ode mnie już się odczepili, bo raz jeb... yyy to znaczy uderzyłam jednego z nich w twarz z prawego sierpowego. - Uśmiechnęła się do nas, pożegnała i poszła. Razem z Yuki skręciłyśmy w lewo, przechodziłyśmy właśnie obok domu tego całego Michała.
- Kto tutaj mieszka? - Zapytałam wskazując na jego ogród.
- A taki jeden, Michał. Nie radzę ci się z nim zadawać, szkolny podrywacz, a przede wszystkim chłopak Kleo. - Ostatnie słowa wypowiedziała prawie szeptem, uniosłam brwi w znaku zdziwienia.
- Ahaaa. - Zauważyła moje zdziwienie.
- Pewnie cię podrywał, co? Nie zwracaj na niego uwagi, nie jest tego wart. - Poklepała mnie po ramieniu, już miałyśmy się rozstać, kiedy Yuki przypomniało się, że nie ma mojego numeru, więc podałam jej go, a ona mi swój i zapewniła, że roześle go dalej Sonii, Krystianowi, Rudemu i Bogdanowi.
          Wchodząc do domu, założyłam na uszy słuchawki i puściłam pierwszą piosenkę:
Pewnie matka i ojczym znowu się kłócą. Przestąpiłam próg domu i weszłam do holu, nie słyszałam żadnych głosów, przyciszyłam więc muzykę mocniej nasłuchując, nadal nic. Zdjęłam słuchawki i weszłam do kuchni, z radia stojącego na blacie słychać było : Lady Punk "Zawsze tam gdzie ty". Mama siedziała przy wysepce kuchennej i przeglądała "Przyjaciółkę", beztrosko nucąc sobie rytm piosenki.
- Nie ma GO? - Zapytałam.
- Mówiłam ci...
- Mamo! - Krzyknęłam i rzuciłam torbę na sofę w salonie.
- Nie, został w pracy na nocną zmianę. - Widziałam, że mama cieszyła się z tego powodu, podniosła się ociężale uwidaczniając swój: już dość duży brzuszek.
- Chcesz coś jeść? - Pokiwałam głową, w znaku, że "nie".
- Gdzie on w ogóle pracuje?
- Jest ochroniarzem w firmie Gold & Silver. - "Jakże oryginalna nazwa." - pomyślałam.
- Jego szefem jest nijaki... - Zastanawiała się przez chwilę - Tak, tak Krzysztof Lehrmann, pochodzi z Niemiec, z tego co pamiętam jego córka chodzi z tobą do klasy. - Zastanawiałam się o kogo może chodzić, ale nie znałam wszystkich uczniów z mojej klasy. Wzięłam torbę na plecy i ruszyłam schodami na górę.
- O fuck!!!
- Milena co to za słownictwo. - Torba automatycznie spadła mi z ramienia, cofnęłam się po nią i wbiegłam do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Milena! - Usłyszałam przez nie krzyk mamy. Już wiem kto jest córką szefa mojego ojczyma!
            Po uspokojeniu się z lekka, otworzyłam drzwi i położyłam torbę pod biurko. Na szczęście dzisiaj nie było lekcji, więc nie było też zadania domowego. Nawet jeśliby było to prawdopodobnie i tak bym go nie odrobiła, nie miałam dzisiaj głowy do takich rzeczy. Usłyszałam za drzwiami kroki mamy i ciche pukanie do drzwi.
- Milena otwórz mi, co się stało!
- Mamo odejdź! - Zdenerwowałam się, potem tego żałowałam. Zeszła na dół po schodach. Wyciągnęłam spod łóżka laptopa i włączyłam facebooka. Oczywiście pięćdziesiąt (dosłownie) zaproszeń do znajomych. Za każdym razem tak jest, chociaż większość ludzi nawet ze mną nie rozmawiała. Nie chciałam zrobić im przykrości, dlatego zaakceptowałam wszystkich, nie patrząc nawet kogo. Chciało mi się pić, ale w tym momencie nie miałam zamiaru schodzić na dół, bo wiem, że czekałby mnie rozmowa. Nagle przypomniało mi się, że do szkoły zabrałam Sprite'a, wyciągnęłam go z torby i zabrałam porządny łyk. Wróciłam do laptopa, nie zdążyłam nawet rzucić okiem, gdy przyszedł sms:

                                                  (Ja mistrz painta xoxo)

Widocznie Yuki już wszystkim rozesłała mój numer. Było coś koło dziewiętnastej, słyszałam kąpiącą się mamę. Ojczym wróci pewnie nad ranem, to dobrze, przynajmniej w nocy będę miała spokój. Przeglądałam pocztę, gdy nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej na facebooku wiadomości. Otworzyłam kartę, nadawcą był... Michał Dębowski, mój nowy "sąsiad" : 

Michał: Heej, wyjrzyj przez okno.

Przecież ma dziewczynę, czego jeszcze ode mnie chce! Podniosłam się z krzesła i podeszłam do szyby, jego pokój był na szczycie, tak samo jak i mój, nasze okna były naprzeciwko. Stał w nim on i pokazywał palcem na kartkę, widniał na niej napis: "Umów się ze mną", co on sobie wyobraża, myśli, że jestem łatwa, o nie! Usiadłam z powrotem przed laptopem i odpisałam:

Ja: Nie znamy się.
Michał: To oznacza, że musimy się poznać ;)
Ja: Wolałabym nie :/
Michał: Jutro w parku o 17 ? :* ♥
Ja: Przecież masz dziewczynę.
Michał: Nie.
Ja: Po co kłamiesz?

Nie chciałam kontynuować tej rozmowy. Odpisałam mu, że idę spać i szybko zamknęłam laptopa. Rzuciłam się nieporadnie na łóżko i zamknęłam oczy, ten Michał, to dopiero musi być ziółko, podrywać inne dziewczyny będąc w związku, nie lubię takich typów. Czekałam aż szmer wody ucichnie, gdy usłyszałam zamykające się drzwi sypialni mamy, poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Ubrana w moją czerwoną, koronkową koszulę nocną usiadłam na "kanapie". Spojrzałam w ściemniające się niebo, różowe rysy przecinały błękit, tworząc widok jak z filmu, godzinami mogłabym na to patrzeć, słońce było już u horyzontu i powoli chyliło się ku dołowi. Podniosłam się i zeszłam zrobić sobie herbatę. Siadając przy stole rzuciłam jeszcze okiem na plan lekcji:
Wtorek:
1. matematyka
2. biologia
3. j.polski
4. historia
5. j.angielski
6. matematyka
7. muzyka

"Fajne lekcje" - pomyślałam, mogli zrobić nam na każdej lekcji matme, jeszcze tego brakowało! Na szczęście nauczycielka podobno jest fajna, a do tego nasza wychowawczyni! Po cichu ruszyłam na górę. Po dzisiejszym dniu byłam wymęczona, położyłam się na łóżku i w mgnieniu oka zasnęłam.
         Obudził mnie przeraźliwy pisk budzika, tak strasznie nie chciało mi się iść do szkoły, ale wstałam, tylko, że z trudem. Poszłam do łazienki. W wejściu spotkałam się z mamą.
- Mamo przepraszam cię za wczoraj... - Było mi przykro, żałowałam swojego wczorajszego zachowania. Mama odwróciła twarz w moją, była tak jakby zapłakana.
- Co się stało? To znowu on? - Zapytałam i przytuliłam ją mocno, rzeczywiście, w nocy słyszałam kłótnie, ale myślałam, że to tylko moje chore urojenia.
- Gdzie on jest?
- Nie ma go...
- Jak to? - Nie rozumiałam tego, ale nawet nie doczekałam się wyjaśnienia, bo mama poszła do swojego pokoju. Mój dzień zaczynał się po prostu świetnie! Wchodząc do kuchni podciągnęłam swoje dżinsy ze stanem i rozejrzałam się wokoło, szukając wzrokiem rodzicielki. Nigdzie jednak jej nie zastałam, spojrzałam szybko na srebrny zegarek, który miałam na nadgarstku. Była 7:30. Stwierdziłam, że nie ma sensu jej szukać. Wyciągnęłam z szafki wiszącej nad zlewem śniadaniówkę i zrobiłam sobie chleb z serem, ogórkiem i pomidorem. Z lodówki wyciągnęłam "Fruvite", zarzuciłam na moją czerwoną koszulę w kratkę, która była wsunięta w spodnie beżowy płaszcz, wciągnęłam czarne martensy i ruszyłam ścieżką do furtki. Gdy byłam przy samej uliczce zauważyłam wychodzącego z domu Michała! Szybko schowałam się za żywopłot, klękając.
- Heeej Milcia! - Obróciłam głowę, to Yuki, przyłożyłam palec do ust, nakazując jej ciszę, chyba tego nie zauważyła.
- O co cho... - Nie dokończyła, ponieważ wciągnęłam ją do mnie, w krzaki.
- Michał! - Wyszeptałam i skinęłam głową w jego stronę.
- Ok, ok, rozumiem, że jakieś spory, opowiesz w drodze.
- Tak. - Odpowiedziałam, w tym momencie Michał spojrzał w naszą stronę, schyliłam się jeszcze bardziej, przyciskając przy okazji Yuki do ziemi. Na myśl nasunęło mi się "Żryj gruz cyganie", ale nic nie powiedziałam.
- Ogłupiałaś, mam cały ryj brudny od ziemi! - Krzyknęła po odejściu chłopaka, uderzając mnie przy okazji lekko w ramie i śmiejąc się.
          Na skrzyżowaniu dołączyła do nas Sonia i gdy byłyśmy w komplecie opowiedziałam im o wczorajszych zdarzeniach. Gdy doszłyśmy do szkoły, nadal śmiały się jak upośledzone. Nagle, zobaczyłam zmierzającego w moją stronę chłopaka z sąsiedztwa.
- Dziewczyny, ja później do was dołączę. - Wręcz wepchnęłam je w drzwi szkoły.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz? - Zapytałam gdy stał już przy mnie.
- Czemu się wygłupiasz, co ja ci zrobiłem?
- Po co do mnie zarywasz, przecież masz dziewczynę!
- Wiem, że ci się podobam nie psuj tego, umów się ze mną. - Wypowiadając to przejechał mi dłonią po policzku. Stałam jak skamieniała, nie mogąc się ruszyć z miejsca!
- To co, tak jak się wczoraj umawialiśmy?
- Nigdzie się nie umawiałam, a szczególnie z tobą! - Wykrzyczałam i szybkim krokiem weszłam do budynku.
Byłam cała rozgorączkowana, jak on może być tak bezczelny. Ta jego dziewczyna, Kleo, też nienormalna, nie pozwalała mi rozmawiać z tamtym chłopakiem w parku, a przecież spotkała już "miłość swojego życia". Znowu wspomnienia powróciły, szybko je rozwiałam i podeszłam do mojej paczki.
- Co ci się stało? Jesteś czerwona jak burak. - Zaśmiał się Rudy. Nie odpowiedziałam, usiadłam koło Yuki i Krystiana na ławce. Czułam się taka wzburzona, miałam żal do siebie, że pozwoliłam mu się obmacywać.
               Matematyka przeminęła dość spokojnie, babka gadała o zachowaniu, o tym, że jest naszą wychowawczynią i w ogóle, takie sprawy organizacyjne. W ławkach siedzieliśmy po trzech, na matmie siedziałam z Sonią i Yuki. Rozmawiałam z nimi przez całą lekcje, nauczycielka ani razu nie zwróciła nam uwagi, a w klasie panował harmider jak na żadnej innej lekcji. Cały czas czułam na sobie zawistny wzrok Kleo, czego ta dziewczyna ode mnie chciał, co ja jej zrobiłam! Nareszcie dzwonek- pomyślałam, gdy usłyszałam upragniony dźwięk. Wyszłam powoli z klasy, pijąc spakowany rano jogurt. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam idącej z książkami rudowłosej dziewczyny.
- Przepraszam cię bardzo! - Pomogłam podnosić jej to, co spadło. Była ubrana w krótką, kraciasta spódniczkę i opadającą na ramiona bluzkę. Wyglądała trochę na kujona, ale wcale nim nie była. Wczoraj dziewczyny opowiadały mi o niej, była raczej typem buntownika.
- Luz, nic się nie stało! - Na szczęście przyjęła przeprosiny. Gdy już pozbierałam wszystkie podręczniki odwróciłam się w drugą stronę i chciałam iść, niestety, niepotrzebnie to zrobiłam. Stała tam, mała, o krągłych kształtach blondynka, miała na sobie sukienkę z dziurami i kraciaste rajstopy. Na nogach miała wysokie czarne szpilki, które i tak za dużo jej nie pomagały. Jej twarz była pomalowana za ciemnym pudrem i czerwoną szminką, nie owijając wyglądała jak dziwk*. Całowała się z Michałem, była to Kleo! Szybko odwróciłam się chcąc iść w inną stronę, niestety już mnie zobaczyła:                                                                      - Hej, decha! - Nie odwracałam się, nie lubię jeśli ktoś mnie tak nazywa, nie moja wina, że zrobiła sobie operacje plastyczną i ma piłki zamiast cycków!                                                                                                  - Chyba jak cię rysowali to im kredek zabrakło! - Wykrzyczała, skąd ona bierze takie teksty?                                                                            - Odpieprz się, czego ty ode mnie chcesz!                                               - Twojego zdjęcia, zrobię sobie z niego bułkę z pasztetem!
- W twoim wypadku radziłabym z jakimiś warzywkami. - Zmierzyłam ją wzrokiem i poszłam dalej.
- A tak a propos, odwal się od mojego chłopaka, nigdy nie spojrzy na taki koński ryj jak twój.
- Właśnie widzę, woli świńskie. - Wypowiedziałam pod nosem i poszłam dalej.
- Nie zapędzaj się, nawet nie wiesz kim jestem! - I nie chciałam wiedzieć. Kątem oka zauważyłam jak idzie za mną, chyba szykowała się do bójki, już była bardzo blisko mnie, kiedy znowu pewna osoba mnie uratowała.
- Zostaw ją Kleo! - Dziewczyna była nieźle wkurzona, ale naburmuszona odwróciła się na pięcie i poszła.
- Dzięki Krystian, znowu mnie ratujesz. - Zaśmiałam się wstydliwie. Chłopak patrzył we mnie jak w obrazek.
- Halo, żyjesz?
- Tak przepraszam cię, chodźmy już na przerwę. - Chwycił mnie za rękę i pociągnął. Gdy trzymał moją dłoń, czułam jakby jakieś fale przepływały przez moje ciało, nie chciałam się go puścić, wolałam zostać tak na wieczność.
              Przerwa dobiegła końca, do dzwonka pozostało około minuty. Zaczęliśmy się zbierać na naszą drugą lekcję, biologię, strasznie się "cieszyłam", bo "kocham" wszelkiego rodzaju bakterie. Właśnie wchodziłam schodami na górę, kiedy przede mną ni stąd, ni zowąd pojawiła się dyrektor.
- Panno Radomska, proszę mi przynieść na jutro książeczkę urodzenia oraz legitymacje, zrozumiano!
- Tak panie dyrektorze. - Było już po dzwonku, spieszyłam się na lekcję. Będąc przy szafkach, obok których mieściły się drzwi do sali lekcyjnej, zobaczyłam Kleo, jej koleżanki i jakąś chudą brunetkę. Nie chciałam im przeszkadzać w kłótni jaką prowadziły, więc ukryłam się za blaszanymi szafkami.
- Ty wredna suk*, jak mogłaś iść z tym na policję!
- Ale ja, ale... - O co mogło im chodzić? Jaką policję?
- Nie tłumacz się! - Wykrzyknęła. Dziewczyna strasznie się bała, cofnęła się do samych barierek. W pewnym momencie, wredna nastolatka popchnęła ją. Brunetka zaczęła spadać w dół, nie wierzyłam oczom...


To na tyle, zapraszam do kolejnych. Paaa :* ♥