sobota, 21 czerwca 2014

"Błędny Anioł" cz.XII

Cześć! Trochę naczekałam się na te 25 komentarzy, ale w końcu wybiła ta liczba i rozdział także się pojawił. Dziękuje za wszystkie komentarze spod ostatniej notki, ale i także za obserwacje ;) Myślę że to koniec mojego nudzenia i przejdę do części :D
                                    

                              "Błędny Anioł"
                                       cz.XII


   (...) Stałam na krawędzi. Oglądając się za ramię spostrzegłam, że tuż za mną znajduję się basen. W pośpiechu rzuciłam spojrzenie na trenera i Magdę w nadziei, że spostrzegą mnie i pośpieszą mi z ratunkiem. Niestety, byli tak zajęci obściskiwaniem się, że nawet nie zwrócili w moją stronę wzroku.
   Kleo zaczęła się do mnie zbliżać, wygrażając swoim chudym, mimo postawnej budowy, palcem. Tuż za nią podążała jej świta. Laura, prawica wygrażającej mi nastolatki, szła z tryumfalnym uśmieszkiem.
   Tak! Rozpoznałam jej budowę! To ona podsłuchiwała mnie i Sonię na korytarzu. Pewnie wypaplała tym swoim niewyparzonym jęzorem wszystko Kleo.
   Była dziewczyna Michała była na tyle blisko mnie, że z pewnością mogła policzyć wszystkie moje piegi znajdujące się na nosie i policzkach. Czułam na swojej twarzy jej zimny oddech. Był tak chłodny, jakby dopiero co wróciła z zewnątrz. Do tego pachniał miętówkami. Zapewne ktoś kto stałby z tyłu śmiałby się teraz niemiłosiernie, bo wyglądała przy mnie jak dziecko! Ale nie to było teraz najważniejsze. Kleo podniosła swoją wypielęgnowaną dłoń. Błyszczały na niej dziesiątki pięknych pierścionków. Na niektórych palcach widniały nawet po dwa takie cudeńka. Jedne miały przejrzyste, turkusowe, małe kryształy, natomiast inne były wielkie lub całe wykonane ze złota. Odwróciła dłoń wierzchem do mojej twarzy. Nie mogłam wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, ponieważ natychmiast znalazłabym się w wodzie. Dziewczyna uniosła swoją prawą rękę. Przeszedł mnie zimny dreszcz kiedy przejechała nieprzyjemnymi, wbrew pozorom, pierścionkami po mojej twarzy. Czułam jak policzki pulsują mi pod wpływem kontaktu z zimnymi metalami. Byłam przekonana, że zamierza pociąć mi nimi twarz, ale ona zrobiła coś zupełnie innego. Sygnet z wielkim, czerwonym kamieniem - z tego co zdołało mi się przypomnieć z artykułów o kamieniach szlachetnych był to rubin, zsunął się lekko z jej palca. Kleo zacisnęła go w dłoni. Już po chwili, piękny pierścień, za którego niejedna nastolatka dałaby sobie głowę uciąć, spoczywał na dnie naszego szkolnego basenu.
- Pójdziesz na dno, jak ten uroczy rubin. - wyszeptała tajemniczo. Mogłabym się po niej spodziewać wszystkiego, ale z pewnością nie tego. Nastolatka pchnęła mnie z całych sił. Niestety, nie utrzymałam równowagi i z chlustem wody wylądowałam w basenie.

                                                                                          *

   Poczułam jakbym była zalana od środka. Nagle cała woda która znajdowała się wewnątrz mojego ciała, podpłynęła do gardła i poczułam nieodpartą chęć na wyrzucenie jej z siebie. Zaczęłam systematycznie kasłać.
   Poczułam wstrząsy pochodzące z zewnątrz, a już po chwili moje oczy zaczynały się otwierać i ukazał się przede mną "piękny" obraz gabinetu naszej szkolnej pielęgniarki. Wcisnęłam ręce jeszcze głębiej myśląc, że to na czym leże jest miękkim materacem. Niestety, pomyliłam się. Leżałam na niewygodnej, pokrytej śliskim materiałem leżance, a moja twarz oświetlona była reflektorem.
   Dopiero teraz spostrzegłam, że sterczą nade mną jacyś ludzie, a mianowicie Sonia (skąd ona się tu wzięła?), trener, Magda no i oczywiście sama pielęgniarka.
   - Budzi się! Budzi! - krzyczała entuzjastycznie przyjaciółka, zwracając się do pozostałych. Już po chwili zostałam porażona żółtym, jasnym światłem pochodzącym z małej latarki. Docierało do mnie nawet przez przymknięte powieki.
   Powoli odzyskiwałam świadomość umysłu.
   Tak, to ta wredna pinda - Kleo, chciała mnie utopić.
   Szybko zerwałam się z leżanki i usiadłam na niej.
- Gdzie ona jest? - zapytałam rozwścieczona czując, jak wszystko wewnątrz mnie się gotuje. Zgromadzeni wymienili między sobą zdziwione spojrzenia.
- O kim ty do diaska mówisz?
- Sonia! - upomniała ją pielęgniarka, ale ta nawet nie zareagowała.
- Jak to? No o Kleo. - odpowiedziałam, tak jakby wszyscy mieli o tym wiedzieć. Przypomniało mi się jednak, że byłyśmy wtedy SAME. To znak, że woda nie uszkodziła trwale mojego mózgu.
   Poderwałam się nerwowo z łóżka i zacisnęłam zęby.
- Zabije ją! Po prostu zabije! - krzyczałam rozwścieczona, zgrzytając zębami. Pielęgniarka usiłowała mnie uspokoić, ale ja byłam zbyt bardzo zdenerwowany, by zrobić to co mi kazała.
- Albo nie! Wyciągnę ją za kłaki i niech spowiada się przed dyrektorem. A potem z chęcią zacznę ją torturować! - zaczęłam wychodzić z gabinetu dużymi krokami, takimi jakimi chodzą wojskowi w filmach. Gdy wychodziłam z pomieszczenia, wyraz twarzy Sonii mówiła sam za siebie - "Ja się ciebie boję!". Zapewne, wyglądałam wtedy strasznie.
   Idąc przez korytarz pozostawiałam za sobą mokrą strużkę. Byłam przemoczona do suchej nitki.
   Wredna baba, miałam ochotę rozerwać ją pazurami. I tak powiem prawdę, czy tego chce, czy nie!
   "O wilku mowa..." - pomyślałam, widząc ją przy barierkach. Stała ze swoimi przyjaciółeczkami i śmiała się jak wiedźma. Naszła mnie teraz myśl, żeby zrobić jej to samo, co ona zrobiła Sandrze. W końcu była okazja.
- Ty wredna wywłoko! - krzyknęłam. Stała do mnie tyłem, więc chwyciłam palcami jej jasne włosy i pociągnęłam tak mocno, że widziałam jej przechyloną twarz. Nagle, jej oczy przybrały przestraszony wyraz. Mięśnie miała tak bardzo naciągnięte, że nie mogła wydusić z siebie słowa.
- Nagle mowę ci odebrało! Myślałaś, że możesz sobie ze mną pogrywać, tak?! - wtem usłyszałam czyiś głos. Puściłam w pośpiechu włosy Kleo, która zaczęła masować sobie obolałą głowę.
- Dość! Dziewczyny, o co chodzi? -  to był głos dyrektora. Byłam zdumiona. Skąd on się tu wziął! Już po chwili wszystko się wyjaśniło. Tuż za nim stała Sonia. Poczułam ukłucie w sercu, to tak jakby mnie zdradziła.
- Kochana musiała bałam się...
- Nic by mi się nie stało. Sama bym sobie poradziła. - nie pozwoliłam jej dokończyć. Słowa wypowiedziałam mocnym, stanowczym głosem.
- Myślałam, że zrobisz jej coś głupiego. Na przykład zamordujesz ją, chociaż to by się przydało. - ostatnie zdanie wypowiedziała sarkastycznie przez zamknięte usta. Zaśmiałam się lekko, by potem znów wrócić do swojej kamiennej twarzy.
   Zauważyłam, że dyrektor ze zniecierpliwieniem oczekuje wyjaśnień. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam zakończyć tę sprawę raz na zawsze.
- Panie dyrektorze. - powiedziałam głośno. Echo rozniosło się po całym holu, wywołując gęsią skórkę na moich rękach. - Bo to Kleo zamordowała Sandrę...

                                                                        *
   Sprawa z Kleo została dość szybko załatwiona. Policja zjawiła się w szkole w mgnieniu oka i zabrała ją na komisariat. Razem z Sonią machałyśmy jej na pożegnanie, gdy odjeżdżała radiowozem. Jej mina była bezcenna, zacięta, o wyrazie "Jeszcze się z wami policzę (łagodnie mówiąc)". Miałam jednak nadzieję, że w poprawczaku spędzi co najmniej dwa lata, do osiągnięcia pełnoletności. Oczywiście jej przyjaciółeczek też kara nie ominie, staną przed sądem za pomoc w morderstwie i nieudzielenie pomocy. Dobrze im tak! Zasługują na taką karę, chociaż znając nasz wymiar sprawiedliwości, to ich kara i tak nie będzie wystarczająca.
   Park nie był daleko, ale te sobotnie popołudnie było pochmurne i wietrzne.
   Biała sukienka w czarne groszki lekko powiewała na wietrze, musiałam jej nieźle pilnować by nie unosiła się zbyt wysoko. Nerwowo poprawiałam ramiączko torby, w której trzymałam cały asortyment kobiety.
   Zbliżałam się już do placu, który umieszczony był na środku parku. Ławeczki były ustawione wokoło pomnika postaci, której niezbyt kojarzyłam. Ostatni raz zerknęłam na czerwone trampki, stwierdzając że są dostatecznie czyste i poprawiając tego samego koloru bandankę na głowie.
   Nareszcie spostrzegłam jego postać. Stał odwrócony tłem do mnie i nerwowo tupał nogą. Wtem, w jego rękach coś dostrzegłam. Tak to bukiet kwiatów! Czułam jak się rumienię.
   Dotychczas brałam to jako zwykłe spotkanie, ale teraz pomyślałam; "A może to jednak RANDKA?"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Moi kochani, to na tyle w tym rozdziale, mam nadzieję, że się wam spodobał. Zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach oraz obserwowania.


25 Kom. = Następna część!