wtorek, 10 lutego 2015

"Krwawy diament" Rozdział 6 ***

   Clare obejrzała się do tyłu. W drzwiach, którymi przed chwilą weszła tkwił nóż z drewnianą rękojeścią.
   Dziewczyna poczuła w głębi siebie chęć ucieczki, bo co jeśli ten dziwny mężczyzna coś jej zrobi.
- Weź się w garść - warknęła pod nosem i udawanym - pewnym krokiem zaczęła zbliżać się do bruneta. Chłopak nadal jakby jej nie zauważył.
   - Przepraszam, może mogę jakoś ci pomóc - wyjąkała po cichu, nie mogąc zdobyć się na głośniejszy ton.
- Pomóc?! - prychnął, powoli unosząc głowę. - Pomóc?! Jak chcesz mi "pomóc". Dla mnie nie ma już żadnej możliwości. - Jego wzrok utkwiony był gdzieś dlatego na przeciwległej ścianie, a już na pewno nie na Clare. Dziewczynę trochę denerwowało to,  że na nią nie patrzy mówiąc do niej. Do tego zmartwiła ją reakcja chłopaka. Mogła tutaj nie wchodzić i pohamować swoją wścibskość.
- Przepraszam. Myślałam, że potrzebujesz pomocy - odburknęła pod nosem i skierowała się ku wyjściu.
   Brunet powrócił do pierwotnej pozycji i schował się za kotarą ciemnych, długich włosów.
 - Odejdź już. Muszę skończyć oddawać hołd. - Jego głos był lodowaty i ciął jak brzytwa. Aż Rie poczuła ukłucie w sercu. Jak można być tak aroganckim i chamskim!
   Biegiem opuściła pomieszczenie żałując, że dała namówić się podświadomości na to odstępstwo od wyznaczonego celu.
- Miałaś iść do biblioteki, a nie pomagać humorzastym chłopcom, więc teraz nie użalaj się nad tym, jak cię potraktowano! - obdarzyła siebie surową reprymendą i pchnęła drewniane drzwi. Kolejne wielkie wrota, przynajmniej wejście do jej pokoju nie było tak pokaźnych rozmiarów, bo jej ramiona - prędzej czy później, wysiądą na dobre.
   Biblioteka była średnich rozmiarów pomieszczeniem, przynajmniej w porównaniu do sali gimnastycznej. Ściany, a także w niektórych miejscach podłoga, pozastawiane były półkami uginającymi się pod ciężarem książek. Nad każdym korytarzem utworzonym z księgozbiorów wisiała metalowa tabliczka, z napisem informującym o dziale, w którym się znajdujemy. Pod jednym z okien stał stół na osiem osób. To właśnie przy nim Clare zobaczyła po raz kolejny tego dnia Sophie.
   - Och, mon ami, tak dawno się nie widziałyśmy. - Jej śmiech zaniósł się po całej bibliotece. - Siadaj proszę, na reszcie będę mogła odpowiedzieć na wszystkie twoje... fatigant* pytania. - Odsunęła krzesło z pozycji siedzącej, klepiąc je zachęcającym ruchem.
   Dziewczyna zajęła miejsce z uśmiechem na twarzy. Na szczęście nie będzie zmuszona znowu poznać kogoś nowego. Najpierw Królowa, potem jej nieznośna córka, Harriet no i ten niemiły chłopak. Zdecydowanie potrzebowała stabilizacji, kogoś, kogo zna, a taką osobą była Sophie.
   - Musiałam przejąć stanowisko nauczycielki. Wszyscy wyruszyli na... - zająkała się. - Musieli opuścić Zamek. - Słowa wypowiadane z francuskim akcentem czasem śmiesznie brzmiały w jej ustach.
   Clare wiedziała, że Doradczyni próbuje coś przed nią ukryć. Wiedziała, że to niewłaściwe, ale jej instynkt podpowiadał coś zupełnie innego.
- Co się dzieje panno Sophie? Widzę, że wszyscy próbujecie coś przede mną ukryć, ale jeśli mi tego nie powiesz, sama to odkryje - powiedział Rie ciepłym głosem, starając się jak najbardziej przekonać towarzyszkę.
- Wygnani znów zaatakowali Królestwo, mademoiselle. Nauczyciele wyruszyli na Drugą Stronę Mostu by porozumieć się z ich przywódcą i podpisać rozejm. To zabrnęło za daleko i zginęło mnóstwo niewinnych wampirów - odparła jednym tchem wampirzyca. - Vous avez une grande bouche, demoiselle Sophie* - burknęła na stronie besztając samą siebie.
   Ta jedna wypowiedź sprawiła, że Clare pragnęła zadać masę pytań, wolała nie wiedzieć co dalej.
- Może po kolei, kim są "wygnani" i co to "Druga Strona Mostu" - zapytała wiedząc, że jej wolno.
- Mon ami, wygnani to wampiry i czarodzieje, którzy odwrócili się od Królowej i postanowili opuścić nasze Królestwo. Wygnani udają się wtedy na Drugą Stronę Mostu, który jest ich nowym miejscem życia. Nie polecam tam przebywać, mademoiselle, sam burdel i czarna magia.
- Chwileczkę. Powiedziałaś "czarodzieje", czy mi się zdawało? - zapytała dziewczyna z niedowierzeniem. Czyżby kolejne magiczne istoty, o których istnieniu nie ma pojęcia 99 % ludzkości (pomijając 1 %, którym są fanatycy i pacjenci szpitali psychiatrycznych).
- Tak, mon ami. Niestety, niewielu jest takich, którzy zostali po naszej stronie. - Wypowiedź zakończyła długim westchnięciem.


   Kobiety rozmawiały dobrych kilka godzin o dobrych manierach, które tu obowiązują, rozkładzie zajęć, o tym, że należy się zwracać do wszystkich pan/panna/panienka/pani, chyba że zezwolą na zwracanie się po imieniu itp. Do tego dziewczyna otrzymała odpowiedź na nurtujące ją pytanie : "jak wampiry mogą mieć dzieci". Wiedziała już, że na pewno nie jest martwa, ale w takim bądź razie, jakim cudem może być nieśmiertelna. Okazało się, że Dzieci Nocy po zakończeniu edukacji przechodzą "rytuał zamknięcia", w którym dusza objęta zostaje czarem unieśmiertelniającym ją. Od tego momentu rozwój wyglądu zewnętrznego spowalnia, ale nie zatrzymuje się. Dlatego wampiry wyglądają wiecznie młodo, ale mogą mieć dzieci, bo ich organizm funkcjonuje w miarę... normalnie.
   Clare kładąc się do łóżka była szczęśliwa, że wreszcie dana jej jest chwila odpoczynku. Na szczęście Paige jest przekupna i za parę "monet przyszłości" z jej świata, pozwoliła spać Rie w jej własnej pidżamie. Pachniała domem i na pewno pomoże jej zasnąć. Chociaż z tym i tak będzie problem, bo Harriet mimo swojej słodkiej buźki chrapie niczym rosły mężczyzna z wielkim brzuchem i zatkanymi zatokami.
   - No to co Clare, śpimy tak? - wyszeptała pod nosem i zamknęła oczy. Łatwo mówić, sen nie chciał przyjść, a powieki tylko szczypały kiedy je zamykała. Lecz w końcu, po wielu męczarniach udało jej się zasnąć.


   - Wstawaj śpiochu! - Dziewczyna usłyszała jakiś głos nad sobą. - No wstawaj! - Tym razem ton nie był łagodny, a osoba która to mówiła, potrząsała nią nerwowo.
- Chyba sobie dzisiaj nie pośpię - odburknęła Clare pod nosem i otworzyła oczy. Tuż nad nią okrakiem siedziała Harriet, która także była jeszcze w pidżamie.
- No dalej, wstawaj, bo spóźnimy się na śniadanie! Mówię ci, mają genialną jajecznicę, jest też inne jedzenie typu croissant, cornetto czy frankfurterki, ale myślę że nie będą cię interesować - powiedziała jednym tchem, bardzo podekscytowana - nie wiedzieć czemu.
- Wszystko to brzmi wspaniale, ale czy mogłabyś ze mnie zejść. - Towarzyszka popatrzyła się na nią ze zdumionym wyrazem twarzy. Jednak za chwilę wszystko zrozumiała i uderzając się otwartą dłonią w czoło, zeszła z Clare.
   Do pomieszczenia wpadało światło, które po przebiciu się przez flakoniki z perfumami Harriet, rozpraszało się dając tęczowe kolory. Kilka promyczków padło na jej twarz, grzejąc ją lekko i przyjemnie.
   A więc to wszystko nie było snem, ona na prawdę tu jest i za chwilę idzie ze zwariowaną panną Blackmore na śniadanie. Była nadal trochę zdezorientowana, ale już wszystko do niej dotarło i wiedziała - jest wampirem.
   Na szafie Paige przewiesiła jej sukienkę którą wybrała. Miała odcień pianki kawowej, wykonana z materiału który ciężko było rozpoznać, była skromna, ale ładna. Nie ciągnęła się za Clarie, kiedy ta szła korytarzem wraz z koleżanką.
   - Chodź muszę ci kogoś przedstawić - powiedziała towarzyszka, ciągnąc dziewczynę za rękaw w stronę jednego z pokoi. - Musimy być cicho, to... specyficzna osoba - zachichotała zasłaniając usta dłonią i otwierając drzwi z uciszającym gestem dłoni.
    Pokój wypełniał dym i woń kadzidełek o nieznajomym zapachu. Wszędzie stały lampy lava, a na środku obłożona poduszkami we wzorki siedziała dziewczyna. Wokół słychać było wyciszającą muzykę, ale nigdzie nie było widać jej źródła. Nagle dźwięk zamilkł.
   - Har! Załamałaś mi falę dźwiękową! - syknęła dziewczyna, która jeszcze przed chwilą medytowała na środku pokoju. Miała różowe włosy uciekające na wszystkie strony, ubrana w bardzo jaskrawe i wzorzyste szaty. Teraz stała tuż przed nimi z niekoniecznie zadowoloną miną.
- Przepraszam Vi, ale musimy iść już na śniadanie, a z resztą muszę ci kogoś przedstawić - powiedziała Harriet zwracając się w stronę Rie. - Sylvio, to jest Clare Johnson, moja nowa współlokatorka.
- Bardzo mi miło. - Wyciągnęła w jej stronę rękę, a ona zamykając ją w żelaznym uścisku, potrząsnęła z całych sił.
    Było jej już powoli dość tych "nowych znajomości", miała szczerą nadzieję, że na dzisiaj koniec z nimi. Choć może jednak nie, miała mieć lekcję socjologii wampirycznej z jakąś nauczycielką. Cóż, trzeba jakoś to przeżyć.
   Jadalnia mieściła się kilka pomieszczeń od pokoju Sylvii. Była wszechstronna, przyozdobiona chińską porcelaną i ciężkimi, zgniło-zielonymi zasłonami. Oczywiście tutaj także roznosił się zapach opium. Dziewczyny usiadły na wyznaczonych miejscach przy ogromnym, wykonanym z drewna cyprysa stole. Już czekało jedzenie, które wręcz mnożyło się na oczach Clarie.
   - Dużo tu tego, co? - zapytała po cichu Sylvii, próbując przebić się przez gwar. Koleżanka już wypychała sobie do buzi małą bułkę z dżemem brzoskwiniowym.
- Masz szczęście, że nie byłaś w dormitorium. Tam to byś się nie najadła. - Pokiwała ze zmartwieniem głową. - Uwierz mi kiełbasa i chleb z wodą to nie najwykwintniejsze dania. - Dziewczyna pożałowała przez chwilę swoich narzekań, jak na razie większość osób była miła. - Na szczęście, tam też takich nie podają. - Sylvia zaniosła się śmiechem, widząc minę Clare.
   Widzę mamy do czynienia z żartownisiem! - powiedziała pod nosem.
- A ty? Byłaś w dormitorium?
- Całe trzy miesiące, dwie godziny i czterdzieści pięć minut - wyjąkała, przeciągając każdy wyraz.
   Wtem, w ich rozmowę wtargnął głos jej współlokatorki:
- Vi, czy to już czas? - powiedziała tonem kipiącym z podekscytowania.
- No nie wiem... - pokręciła niepewnie głową, wpychając do buzi kolejną porcję bułki.
- Ale o co chodzi? - zapytała Clare niepewnie. Czemu wszyscy mają tutaj przed nią jakieś tajemnice?
- No bo obiecałyśmy sobie z Harriet... - powiedziała Sylvia ważąc każde słowo. - ... że jeśli dołączy do nas jakaś fajna dziewczyna, to należałoby powiedzieć jej mniej więcej z kim się zadawać, a kogo omijać szerokim łukiem.
   To było bardzo miłe ze strony dziewczyn, ale chyba trochę się spóźniły. Już spotkały ją pewne nieprzyjemności, ale wolała im o tym nie wspominać. Wyglądały na takie, co razem spuściłyby łomot nawet największemu twardzielowi. Oczywiście tylko, jeśli byłaby taka potrzeba.
   - Dobra, to od kogo zaczynamy ? - burknęła Harriet pod nosem sama do siebie. - Może od niej. - Kiwnęła głową w stronę rudej dziewczyny siedzącej po prawej stronie Królowej, u szczytu stołu.
- Z twoich opowiadań wynika, że Polly już znasz... - Przewróciła wymownie oczami. - To jej siostra bliźniczka - Anna. Podobno jedna z nich została spłodzona przez czarownika, który niegdyś był kochankiem Królowej, a druga to wytwór czarów. Ta, która jest córką czarownika, ma podobno uprawiać czarną magię - wyszeptała, prawie niedosłyszalnym głosem.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć - prychnęła Vi. - A nawet jeśli, to wiedźmą musi być Poll, nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowuje się jak pani wszechświata, nawet przy swojej matce. - Tu Clare musiała się zgodzić. Polly nie była miłą osobą, jednakże nie znała jej siostry bliźniczki, więc nie chciała wydawać niesprawiedliwych wyroków.
- Jeszcze zobaczymy, jak "księżniczka wszechświata" przyleci tutaj na miotle i zamieni cię w wstrętną ropuchę, za to, co o niej wygadujesz, małpo! - Pokazała jej język przez stół i zaśmiała wyniośle. - A teraz osoba, od której powinnaś się trzymać z daleka.
- To Cass Stranger. Jest piekielnie przystojny, czyż nie? - Sylvia oblizała usta patrząc na nic nie wiedzącego chłopaka, zjadającego croissanta. - Ale trzymaj się od niego z daleka. Jest co najmniej dziwny. Został podrzucony obok portalu na wzgórzu, był wtedy noworodkiem. Trafił od razu do Zamku i tutaj się wychował.
- Dobra, dobra, już się nim tak nie podniecaj. Lepiej z nim się nie zadawaj Clarie. - Zwróciła się do niej Har, pierwszy raz używając zdrobnienia jej imienia. - Typowy podrywacz, szuka panienek na jedną noc. Ciężko dostępny, nie chce mówić nic o sobie. Mówię ci, totalny dziwak. - Dziewczyna pokiwała głową zgadzając się na prośby towarzyszek.
   Harriet i Sylvia opowiadały jej jeszcze o kilkunastu osobach od których "musi" trzymać się z dala lub koniecznie porozmawiać. Jednak ją zainteresował jeden chłopak, który akurat był najbardziej nieodpowiednim wampirem. Widziała, że ciągle na nią zerkał. Czyżby chciał przeprosić za zdarzenie minionego wieczoru? Wątpiła w to szczerze, nie wyglądał na faceta, który żałuje swoich decyzji. Jednak ona postanowiła zaryzykować, to trzeba nazywać się Clare Johnson!
   - A on? - zapytała stanowczym tonem patrząc w stronę nieznajomego bruneta.
- Matt? Znaczy się to Matt Norton. On też jest tutaj od bardzo małego. Z resztą nie obchodzi mnie. Już. Jak widzisz jest przystojny i wiele kobiet się nim interesuje, ale on ma do tego wszystkiego totalnie obojętne podejście. No i bywa agresywny oraz porywczy - oburzyła się współlokatorka, wstając od stołu. Prawie w tym samym momencie rozległ się gong. - Muszę iść na zajęcia, co dzisiaj macie? - zapytała.
- Ja też już pójdę, zmierzam na medytacje porozumiewawczą - powiedziała Sylvia podążając za przyjaciółką. Clare nie miała pojęcia co to "medytacja porozumiewawcza", ale nie miała nawet okazji się zapytać, bo dziewczyny zniknęły już za drzwiami prowadzącymi do holu.
   Ona także zamierzała udać się do biblioteki, lecz zatrzymała ją pewna osoba. Lecz może raczej jej gest. Tajemniczy brunet (o zgrozo chyba go przechrzciła i to będzie jego nowe imię) wstał od stołu i prawie niewidocznym ruchem ręki wskazał, by dziewczyna podążała za nim.
   Cóż zapowiada się ciekawa konwersacja.



* fatigant (franc.) - męczące
*Vous avez une grande bouche (franc.) - "Masz niewyparzony język, panno Sophie


------------
Witam wszystkich! Jak wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Koniecznie napiszcie mi je w komentarze. Jak pewnie zauważyliście,  rozdział nie ma tytułu, bo kompletnie nie miałam na niego pomysłu. I tu moja wielka prośba do was: jeśli nasuwa wam się jakaś propozycja podzielcie się nią ze mną pod postem, najlepszy wariant będzie tytułem!
Cloudeen

13 komentarzy:

  1. Co do tytułu to ja nie wiem. Spokojnie, ja też mam z tym problem.
    Opowiadanie bardzo fajne. Harriet jest trochę zakręcona a Sylvia za bardzo medytacyjna? Czy nadają się na przyjaciółki? Wszystko jest możliwe! A ten brunet wpadł Clarie w oko...będzie się działo ♥

    ja-pamietnik-i-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę pojawił się tu jakiś brunet, widać, że Rie się zainteresowała nim :) zastanawiam się o czym będą rozmawiać i kim się okaże ten mężczyzna. Ciekawe,
    Czy pisałam już jak bardzo lubię Harriet? Nie? To napiszę: uwielbiam ją, jest taka pozytywnie walnięta, lubię takie osoby, być może że sama czasami mam takie odpały.
    Podobają mi się również te wstawki w obcym języku, dzięki nim twoje opowiadanie jest takie bardziej rzeczywiste? wiarygodne?
    Pozdrawiam
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne :3
    Zgadzam się z ostatnim zdaniem :3
    Pomysłu na tytuł nie mam ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział... Mroczny, tajemniczy Matt zabiera ją na ciekawą konwersacją... Już nie mogę się doczekać. Nawrzeszczy na nią? Czy puści spojrzenie ala Bill z True Blood ;p
    Intrygujący jest wątek wygnanych. Nie wiem czy mam się ich bać czy podziwiać...
    Na razie jest sielanka, mega spokojnie, poznaje ludzi, klimatyzuje się w szkole, potem boom... ;p mam nadzieję na jakąś wojenkę. Nie mogłoby się obejść. Wampiry z zamku i wygnani. Hahiii.
    Kurdem, sorry za ten nieogarnięty i chaotyczny komentarz, ale jak pewnie zauważyłaś jest już prawie jutro x.x
    Pozdrawiam, Jessabelle ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, przepraszam, że dopiero komentuję.
    Rety, jak ja uwielbiam Sophie ^-^ Naprawdę ja wielbię, jest taka żywiołowa i pozytywnie zakręcona, no i to dzięki niej Clare trochę się na początku odnalazła.
    Bardzo ucieszył mnie fakt, że nasza bohaterka została tak szybko zaakceptowana przez pewną grupkę dziewczyn i że pozwoliły jej one dołączyć się do nich. To bardzo dobrze, że pokazały jej, na kogo ma uważać. Gdyby tego nie zrobiły, być może narobiłaby sobie kłopotów.
    No proszę, bliźniaczki! Naprawdę się zaskoczyłam. Mam nadzieję, że Anna nie jest tak wredna jak Polly.
    Kim jest ten chłopak? Jest bardzo tajemniczy i strasznie ciekawi mnie, jaki będzie miał wpływ na całą historię.
    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i życzę mnóstwa weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety nie mam pomysłu na tytuł, tekst mimo wielkości okazał się bardzo fajny i ciekawy, a wygląd bloga zapiera oddech :) zapraszam do mnie http://wmasce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero tu zajrzałam po raz pierwszy. :) i przeczytałam tylko fragment, ale powiem, że dziewczyno masz talent i rób to co robisz dalej!.

    Bardzo podoba mi się twoje tło, tą dziewczynę kojarzę z jakiegoś filmu. :P

    Zapraszam: twoluckydays.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. No, no - masz talent!
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    Zapraszam do mnie → vilolou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Zanim zabiorę się za czytanie: ładny blog, tak wizualnie :)
    Zapraszam do mnie: http://patrzaczboku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nagłówek robi wrażenie, masz talent.
    Pisz dalej, koniecznie.
    btw. chłopak bardzo, bardzo dziwny.
    alenajpierwkawa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Trafiłam na twojego bloga i przeczytałam najnowszy rozdział i... zakochałam się!! Lecisz do ulubionych mordko :3
    _______________
    xmonmondeextraterrestex.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś czuję ze ten brunet co Clarie wpadł w oko jest zaje..isty <3 a Sylvia z Harriet będą świetnymi kumpelkami tak coś czuję <3 Genialny blog! Fenomenalna fabuła pasująca do tła i muzyki <3

    http://miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń