wtorek, 30 grudnia 2014

"Krwawy diament" Rozdział 3 Kraina Cieni

   Twarz mężczyzny była przeraźliwie biała, można by powiedzieć - przejrzysta. Widać, że był w dość podeszłym wieku, jednak na skórze nie było ani jednej zmarszczki. Dopiero teraz Clare zauważyła, że tajemniczy "blady", ma kruczoczarne włosy z równą przedziałkom na środku, do tego pokryte czymś śliskim i błyszczącym. Wydało jej się to takie staromodne. Twarz miał mizerną, kości policzkowe nie były wydatne, lecz zapadnięte. Usta wąskie, przecięte długą, cienką blizną. Można by powiedzieć, że nie jest przystojny, jednak emanowała od niego wewnętrzna piękność.
   Mężczyzna uchwycił jej nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi wyjściowych.
  Clare starał się dać największy opór jaki umiała, lecz mężczyzna, mimo tego że był przeraźliwie chudy, był zarazem piekielnie silny.
   - Kim jesteś i dlaczego wtargnąłeś do mojego domu?! - Dziewczyna bezskutecznie usiłowała wyrwać nadgarstek z silnej dłoni mężczyzny. Schylał się właśnie przechodząc przez futrynę drzwi. W Clarie uderzył haust zimnego powietrza. Po jej skórze przebiegł dreszcz, z resztą nie ma się co dziwić, przecież jest w samej pidżamie.
   - Spokojnie, dowiesz się wszystkiego w Krainie Cieni. - Mężczyzna miał głęboki i kojący głos. Na jego twarzy jakby zawisł na stałe sarkastyczny uśmieszek.
- W Krainie... czego? - zapytała Rie z niedowierzaniem. - Czy pan jest na pewno trzeźwy? W pobliżu jest szpital, tam panu pomogą i...
- Dziecko Nocy! Nawet nie wiesz co ci się stanie, jeśli dzisiaj nie trafisz ze mną do Królestwa. - Jego głos zabrzmiał jak dzwon w ciszy Bethany Home Road.
   Jednak najdziwniejsze było to, że mimo słownych oporów, Clare bez sprzeciwu szła dalej z nieznajomym mężczyzną. Jakby wewnętrznie czuła, że wszystko co mówi, jest prawdą. Jednak jak te brednie mogą być prawdą - zadawała sobie to pytanie.
   Właśnie skręcili w następną przecznicę. Tutaj było już więcej ludzi, którzy bez słowa lub nawet małego spojrzenia, przechodzili obok nich.
- Wie pan, że zaraz mogę krzyknąć i ktoś wezwie policję. Przecież pan mnie uprowadza! - odważyła się w końcu Clare.
   Mężczyzna odwrócił się w jej stronę. Dopiero teraz Rie zauważyła, że jest on szczupły i umięśniony jednocześnie. Do tego wysoki - żeby mogła spojrzeć mu w oczy musiała unieść głowę w górę. Ubrany był w długi do kostek, czarny płaszcz, zapinany z boku na guziczki. W pasie powieszoną miał pochwę, z której wystawała rękojeść. Prawdopodobnie miecza. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę na myśl o niebezpiecznej broni, która z łatwością odetnie jej głowę. "A może on prowadzi mnie na skazanie, albo to tylko jakiś zakręcony sen" - myślała, usiłując wytłumaczyć sobie dziwne zjawiska minionego dnia.
   - Proszę, krzycz do woli i tak cię nikt nie usłyszy. - Clarie spojrzała na niego zdezorientowana, a potem przesunęła wzrokiem po grupce ludzi przechodzącej obok nich. - To czar kryjący, my ich widzimy, oni nas nie.
Oczy dziewczyny omal nie wyleciały z orbit. Te wszystkie dziwactwa nie mieściły się w jej głowie. Miała ochotę uszczypnąć się i wybudzić z tego snu. Jednak powoli słowa tajemniczego mężczyzny zaczynały do niej docierać - mimo tego, że była ciągnięta za rękę, nikt nie zwracał na nich uwagi.
   - Błagam, nich to będzie tylko sen! - szeptała po cichu Clare.
- Naprawdę, jesteś najbardziej rozgadaną panną, jaką kiedykolwiek spotkałem - sapnął po chwili. - Muszę to zrobić, przykro mi. - Dziewczyna zaczęła tracić świadomość. Wbrew jej umysłowi, oczy zaczęły się zamykać i nic nie mogła z tym zrobić.
   Gdy powieki na powrót się otworzyły nie smażyła się w wielkim kotle nad paleniskiem, ani nie była niesiona przez grupę kanibali na noszach, tak jak się tego spodziewała. W zamian za wszystkie te rzeczy, po prostu szła. Za ramię nadal trzymał ją ten sam tajemniczy mężczyzna, jednak zmieniła się sceneria. Wędrowali wąską dróżką, która wiła się wokoło góry, na której szczyt zmierzali. Nocne, gwieździste niebo zostało zastąpione czerwieniącym się, jasnym, wschodzącym słońcem. Gdzieś w górze, nad ich głowami, krążył wielki ptak poszukujący pożywienia. Temperatura musiała być dość wysoka, ponieważ Rie nie czuła już dreszczy na ciele.
   - Gdzie my jesteśmy, jeśli można zapytać? I jak nas tu przeniosłeś? - zapytała Clare rozglądając się po okolicy.
- Przyszliśmy tutaj pieszo, jesteśmy za miastem. Musiałem odebrać ci świadomość, żebyś nie zadawała takich właśnie pytań, droga panno - uśmiechnął się po raz kolejny, ukazując rząd białych zębów z dwoma ostrymi kłami po boku. Dziewczyna wzdrygnęła się gdy tylko je zobaczyła, ale zaraz sama uśmiechnęła się pod nosem. Pierwszy raz ktoś zwracał się do niej per "panna" , no może oprócz nauczycielki fizyki, która zdecydowanie się na nią uwzięła, pytając na każdej lekcji i wywołując ją w podobny sposób.
- A gdzie zmierzamy?
- Wszystko na miejscu opowie ci panna Sophie - odburknął nie odwracając się w jej stronę. - O! Jest już portal. - Johnson uważnie przyjrzała się temu, co zobaczyła przed sobą.
   Tuż przed nimi wyrosła dużych rozmiarów pieczara. Wejście było wyłożone skałami, a ściany pokryte malowidłami, niczym te z groty w Lascaux. Uważnie zaczęli wchodzić do środka. Żadnego portalu nie było widać jak okiem sięgną. 
   We wnętrzu jaskini nie było wcale tak ciemno, jak można by się spodziewać. Clarie właśnie chciała się zapytać o ten "magiczny, niewidzialny portal", jednak gdy skierowała wzrok ku mężczyźnie, miał on zamknięte oczy i szeptał coś pod nosem.
Sit aperiam porta in mundo transire Umbrae... - udało usłyszeć się dziewczynie słowa, których znaczenia nie znała.
   Wtem, jak na życzenie, wyrosła przed nimi ogromna czarna dziura, której nie szło objąć wzrokiem. Można by powiedzieć, że kształtem przypominała koło, jednak jej brzegi były niestałe i falowały, a z każdym ich ruchem z czerni portalu wydobywał się to ciemny fiolet, to ciemny granat i tak w kółko.
   Tajemniczy "blady" pociągnął ją za ramię i razem wpadli w wir otchłani.
   Spodziewała się spadać w nieskończoność, lecz upadek był szybki i... bolesny. Ze zdumieniem przetarła oczy i odnalazła wzrokiem towarzysza podróży. Stał w prostej pozycji przecierając brzegiem płaszcza sztylet wyjęty z kieszeni. Dziewczyna podniosła się z ziemnej, kamiennej posadzki i otrzepała brudną od kurzu pidżamę.
    Stali na wysoko wzniesionej półce skalnej. Wokół wznosiło się rześkie powietrze, zanoszące deszcz. Tuż pod górą, na której mieściła się ta pieczara rozciągał się zagajnik, a za nim coś niesamowitego. Ogromne miasto! Na wzniesieniu, po zachodniej jego stronie stał wielki zamek, pod nim ogromny budynek, przypominający uniwersytecki. Reszta metropolii przedstawiała obraz rodem z XIX w. Po drogach śmigały widoczne stąd powozy, zaprzężone w różne konie, a ludzie z daleka wyglądali jak małe mrówki.
   - No gdzież podziewa się ta panna Sophie! - zawołał oburzony mężczyzna, spoglądając na mały, złoty zegareczek wyciągnięty z kieszeni płaszcza.
- To ja się pytam, Klein! Właśnie widzę, jaki jesteś punktualny. Twoje spóźnienie wynosi 10 minut, już chciałam stąd odejść - odparła wyniośle kobieta, która wyłoniła się z wnętrza jaskini. Była to urocza, blada, niska brunetka. Miała bardzo łagodne rysy twarzy, co nadawało jej zewnętrznej młodości, jednak było czuć, że ma około 40 lat. Włosy upięte w wysoki kok dodawały jej paru centymetrów, zarówno jak i niskie, wściekle zielone szpilki. Ogólnie była postacią bardzo kolorową. Powieka oczu koloru pergaminu, była pokryta turkusowym cieniem i linią wychodzącą aż na skronie, wykonaną czarną kredką. Zgrabny nosek, jak i reszta twarzy, pokryty był pudrem, chociaż skóra Sophie bez tego była nieskazitelnie czysta. Na policzki nałożony za ciemny róż, o kolorze rubinu, a na usta szminka - krwistoczerwona. Ubrana w garsonkę o kolorze wód dna morskiego.
   Klein, jak nazwała go Sophie, ukłonił się w geście powitania i odrzekł:
- Rozumiem, że mogę już odejść. - Kobieta tylko odpędziła go ręką, a on zaczął schodzić po kamiennych schodach, które dziewczyna dopiero teraz zauważyła.
- Mademoiselle Clare Johnson, jak miewam - wyrzuciła z siebie szybko z pięknym uśmiechem. Ona także miała kły. W jej głosie dało się słyszeć charakterystyczny, francuski akcent. Zapytana tylko twierdząco pokiwała głową, nie będąc pewna, czy należy zdradzać swoje dane osobowe tak szalonej osobie. - Belle! Będziemy musiały jeszcze popracować trochę nad twoim strojem, zanim pokażę cię Królowej, ale nie martw się. Chodźmy! - Chwyciła ją za dłoń i zaczęła prowadzić po kamiennych schodach.
    Rie głęboko przełknęła ślinę. Stały na samym szczycie, a dołu nie było widać. Gdzieś w oddali majaczyła się jeszcze postawna sylwetka schodzącego Kleina.
   Tak jakby do dziewczyny dopiero teraz doszło, że została uprowadzona i może to dziwnie zabrzmi, ale do innego świata! Jest prowadzona po najwyższych schodach jakie widziała w życiu przez szaloną kobietę i nie ma pojęcia co z tym wszystkim zrobić.
   - Przepraszam bardzo, czy mogę panią o coś zapytać? - odważyła się w końcu lekko przestraszona.
- Pannę - odparła z promiennym uśmiechem. - Nigdy nie wyjdę za mąż, jestem kobietą niezależną. - Clare, lekko zestresowana pokiwała głową.
- A więc panno Sophie, gdzie my idziemy, co to za miejsce i kiedy będę mogła wrócić do domu? - Słowa wypływała z jej ust szybko, na jednym wydechu. Potem wypuściła zgromadzone w płucach powietrze.
   Sophie lekko się zaśmiała.
- Mon amour, nie tyle naraz! Mam niepodzielną uwagę, zdecydowanie! 
Jednak już po chwili dodała o ton poważniejszym głosem:
- Clare, witaj w Krainie Cieni! Właśnie zostałaś umieszczona tutaj na najbliższe 4 lata. Zapewnimy ci bezpieczeństwo do momentu, gdy ukończysz Przemianę. Zasad naszej edukacji nauczysz się na pierwszej leçon z wampirologii. Jak widzisz jest tu pięknie, ale Chérie Królowa Cynthia nie ma zamiaru nic zmieniać od początku 1810 roku, czyli od wyboru jej na królową... - westchnęła przeciągle i pociągnęła towarzyszkę za rękaw górnej części pidżamy. - Vite!
    Clarie była osłupiona słowami Spohie. Miała tutaj zostać 4 lata, nie zobaczyć przez ten czas ani razu babci, Annabelle, a nawet Tiny! Do tego nie była pewna, czy się przesłyszała czy nie, ale kobieta poinformowała ją, że musi przejść PRZEMIANĘ i dowie się więcej na temat edukacji na lekcji WAMPIROLOGII. O czym to świadczy?
   - A w jakim celu jestem tutaj ja? - zapytała ponownie.
- Och, mon ami! Musimy cię przygotować do Rytuału Przemiany i wyszkolić.
- W kogo mam się przemienić?
- No w wampira! Oczywiście. - Pod dziewczyną ugięły się kolana.
    Jak to możliwe, przecież wampiry nie istnieją - pomyślała. Jednak po przyjrzeniu się temu z bliska, dostrzegła małe prawdopodobieństwo.
- A czym objawia się to, że jestem - przełknęła głośno ślinę. - ... wampirem.
- W dniu ukończenia 18 lat, czyli osiągnięcia dojrzałości w przypadku Dziecka Nocy, wyostrza się wzrok i słuch, stajesz się silniejsza, twój umysł z czasem poszerza się i obejmuje więcej informacji, nie odczuwasz już tak zmęczenia i masz łaknienie krwi. - Uniosła głowę wysoko do słońca i popatrzyła na nie przez zmrużone oczy. - Ale dzisiaj słońce grzeje.
- Nie parzy cię? - Johnson wyobrażała sobie wampira jako bladą, piękną postać z kłami - i tak było, ale myślała również, że pali ich słońce, są złe, żywią się tylko krwią i śpią w trumnach - a nie żyją w tak pięknym świecie, jakim spostrzegała Krainę Cieni.
- Gdyby mnie parzyło, to i ty byś spłonęła, mademoiselle. Jednak jak widzisz, obie trzymamy się dobrze. - Zatrzymała się gwałtownie i chwyciła towarzyszkę za ramiona, obracając twarzą do siebie. - Musisz przestać wierzyć w dotychczasowe przekonania o wampirach. Wcale nie jesteśmy tacy jak spostrzegają nas ludzie.
- Ale panno Sophie, przecież oni nie wiedzą o waszym istnieniu - upierała się przy swoim Clare. Kobieta wcale nie była taka zła, jak na początku się jej wydawało.
- Bien sûr! Ukrywamy się, ale jest nas wielu tam, na Górze - wskazała palcem turkusowe niebo, które się nad nimi rozciągało. - Jednak nasz czas to noc, a nie tak jak ludzi - dzień. - Prawie dotarły do krańca schodów, po dość długiej i męczącej wędrówce.
    Stały u progu zagajnika, który z góry wydawał się Rie nieduży, jednak patrząc z tej perspektywy, myliła się co do niego - tak samo jak i co do wampirów. Zaczęły iść w jego głąb po wąskiej wydeptanej ścieżce.
    - Nie przypominam sobie, żeby jakiś wampir mnie ugryzł. W takim bądź razie, jak się nim stałam? - Rozejrzała się uważnie po lesie, oczekując napadu przez jakieś dzikie zwierzę, które w każdej chwili może je zaatakować z chaszczy.
- Ty jesteś wampirem od urodzenia, myślałam że zostałaś lepiej poinformowana przez rodziców, w końcu oni też musieli nimi być - powiedziała z lekkim, ledwo wyczuwalnym sarkazmem. Clare ciężko było w to uwierzyć. Jej rodzice i wampiry to zupełnie inna bajka, byli tacy... normalni. Trochę zdenerwowana, puściła tą uwagę mimo uszu. - Dzieckiem Nocy można stać się także przez rzucenie czaru, lub wyjątkowo silną aurę. Łowcy - potem ci o nich opowiem - zabierają wtedy takiego osobnika do Wielkiego Czarownika, dalej on się nim zajmuję. Ludzie którzy zostali ugryzieni przez wampira, a nie umarli stają się immortui, żyją krótko, ich głównym celem jest zabijanie, szczerze, to wątpię czy pozostaje im chociaż odrobina rozumu. A teraz nie zadawaj już zbędnych pytań, wszystkiego dowiesz się na leçon. - Nakazała ciszę gestem.
- Panno Sophie, ostatnie pytanie - błagała Clare. Kobieta tylko niechętnie pokiwała twierdząco głową. - A kim jesteś ty?
- Et oui, oui! Nie przedstawiłam się. Moja godność Sophie Cartier, Najwyższa Doradczyni Jej Królewskiej Mości. Zajmuję się nowo przybyłymi, a teraz zamknij już buzię, bo gadasz jak najęta!
I tak dalej wędrowały w ciszy, przysłuchując się śpiewowi lasu.


   Razem weszły do ogromnego domostwa, stojącego u wyjścia z buszu.
  Clare spodziewała się, że ujrzy budowlę wykonaną w XIX - wiecznym stylu. I z zewnątrz rzeczywiście tak było, jednak w środku ukazał jej się zupełnie inny obraz.
- Żeby ci czasem do głowy nie przyszło mówić o tym co przechowuje w domu Królowej. No bo ileż można żyć w monotonności, bez żadnych nowoczesnych wynalazków. - Sophie zakończyła wypowiedź długim westchnięciem. Można było się domyślić, że mówi o staromodnym radiu stojącym na ozdobnej, białej szafie. Znajdowały się w holu. Wysoki sufit, czerwona sofa, marmurowa podłoga i ozdobny żyrandol - wszystkie rzeczy kojarzące się Clare z luksusem, a znajdujące się w tym pomieszczeniu.
    - Gdzie my jesteśmy, panno Sophie? Bo to chyba nie jest pałac, prawda? - zapytała z uśmiechem na twarzy dziewczyna.
   Humor zdecydowanie się jej polepszył, może dlatego, że towarzyszka cały czas zabawiała ją swoimi feministycznymi uwagami na temat mężczyzn, a może dlatego, że zaczynało tutaj się jej podobać. Zdała sobie sprawę, że zaczęła wierzyć we wszystko co mówi jej Najwyższa Doradczyni tak przekonywującym głosem. Więc jeśli to co wygadywała było kłamstwem, to z godnością pójdzie na stos. Jednak nadal martwił ją fakt, że przez długi czas nie zobaczy najbliższych. Babcia na pewno umrze z niepokoju o jej byt, nie pozwolono jej się nawet z nią pożegnać. Mała Annabelle pewnie będzie snuła teorie spiskowe, jeszcze bardziej zamartwiając tym babcię. Gdyby jej pozwoli napisać jeden, króciutki liścik...
- W moim domu, mademoiselle! Nie powinnam cię tutaj przyprowadzać, to wbrew prawu, ale nie możesz się tak pokazać Królowej - wybudziła ją z zamyśleń panna Sophie. - Poczekaj tutaj na mnie, zaraz z czymś wrócę. - Kobieta zniknęła za wielkim łukiem, prowadzącym zapewne do sypialni.
    Clarie rozejrzała się uważnie po korytarzu. Na ścianach było pełno malowideł przedstawiających krajobrazy Francji. Gdy dziewczyna podeszła bliżej zobaczyła, że u dołu widnieje podpis, na każdym obrazie taki sam - Eleonora Cartier.
- Namalowała je moja siostra. - Rozległ się głos od wejścia. Clare odskoczyła jak oparzona z ciężkim oddechem.
- S-s-są na-aprawdę piękne - wyjąkała nadal przestraszona nagłym pojawieniem się Doradczyni.
- Miała prawdziwy talent... - Sopie opadła na sofę. - Namalowała je, kiedy mieszkałyśmy jeszcze we Francji. Obie byłyśmy bardzo młode, gdy nadeszło to piekielne wezwanie - 1520 rok. Wygnani zaatakowali Karinę Cieni, potrzebni byli żołnierze - zrobiła dłuższą przerwę głośno oddychając. - Byłyśmy krótko po szkoleniu, jeszcze nie doświadczone. Jeśli spotkam tych meurtriers, to nie ręczę za siebie. Ale teraz już koniec tych smutków, musimy cię wystroić.


--------------------

Ten rozdział troszkę dłuższy, ale czytając wasze komentarze stwierdziłam, że właśnie takich oczekujecie. Mam nadzieję, że zaspokoiłam waszą ciekawość, dotyczącą "'mężczyzny" i nie zawiedliście się na tym rozdziale. Chciałabym skierować do was pewną prośbę (i tak naprawdę po to pisze tą notkę pod tekstem) : proszę was o to, że jeśli czytacie moje opowiadanie, to zostawcie jakiś znak po sobie, np. w formie komentarza, a ja na pewno się odwdzięczę. Drugą sprawą jest sama treść komentarzy, nie zostawiaj lepiej żadnego, jeśli masz zamiar napisać "Fajne", albo sam link do bloga. Takie komentarze będę bezzwłocznie usuwane! Jestem przekonana na 99 %, że jeśli zostawisz taki komentarz, to nawet nie przeczytałeś tego posta. Na pewno każdy bloger wie, jak miło jest czytać komentarze na temat posta, a jeszcze przyjemniej o nim dyskutować. Dziękuje wszystkim, którzy przeczytali tę nudną wiadomość
Cloudeen.


    
   


 

19 komentarzy:

  1. Szczęśliwego nowego roku kochana! Oby 2015 był o wiele lepszy! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejrzewalam, że będą wampiry :-D
    Rozdział jest super :3
    Ta Sophie jest całkiem fajna.

    Szczęśliwego Nowego Roku :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuper! Świetny, długi, porządny rozdział!


    http://zaczarowany-swiat-zuzi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wampiry... Jak ja je uwielbiam. Fascynują mnie. Cieszę się, że nie jest to opowiadanie na podstawie "Zmierzchu ", w końcu tyle ludzi pisze na jego podstawie. Wolę niebanalne opowiadania, takie jak twoje. Polubiłam Sophie, wydaje mi się być bardzo barwną postacią. A główna bohaterka, cóż, również od razu poczułam do niej sympatię i to nie tylko dlatego, że jest z wyglądu prawie identyczna jak ja. Ciekawi mnie, co będzie z Tina, czy masz zamiar jakoś wykorzystać ten wątek? Czekam na kolejny rozdział i na to spotkanie Rie z królową. Pisz, bo masz do tego wielki talent. Potrafisz zaciekawić czytelnika. To chyba tyle, życzę szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmmmm, cudoo. Jak ja to uwielbiam.
    Takie opowiadania chcę czytać !

    Zapraszam do mnie:
    blogerkafashion.blogspot.com
    Obs za obs? Lajkniesz moją stronę na fb?
    Odpowiedź w komentarzu
    Obserwuję

    OdpowiedzUsuń
  6. Wo. Po prostu - wo. ;p Nie spodziewałam się wampirów. Podejrzewałam raczej jakieś czarownice. Zaskoczyłaś mnie. xD Ten gościu - Klain (tak?) trochę mnie przeraził ten jego opis, ale nie okazał się zły ;p (na szczęście). Sophie mi się nawet podoba, choć trochę sztywna mi się wydaje. Ale to pewnie przez to, że jest Doradczynią. W końcu musi być poważna.
    To czekam na nn i życzę weny
    Pozdrawiam,
    Jessabelle :*

    OdpowiedzUsuń
  7. im dłuższy rozdział tym lepiej ;) Wspaniałego 2015 ! ;)

    Zapraszam
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Szczerze mówiąc najbardziej wbrew pozorom podobał mi się Klain Sophie jak na razie nie przemawia do mnie tak bardzo jak On chociaż Jego opis był straszny! hmm co do wampirów to nie przepadam za nimi ale tutaj robi się ciekawie!
    http://miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne rozdziały, ciekawa grafika na początku bloga. Z chęcią zaobserwuje. Zapraszam do mnie :)

    http://between-w0rlds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Według mnie rozdział za długi (nie przepadam za czytaniem długich rozdziałów), no cóż, ale nigdy nie uda się trafić w gust każdego. Wolałam o tym napisać, niż "owijać w bawełnę", że mi się podoba w 100% (tym razem w 99.9%). Wiem, że potrafisz przyjąć krytykę. Napisałam nowy rozdział na moim blogu, widziałam że ostatnio skomentowałaś, ucieszyłabym się gdybyś także zostawiła komentarz. Zajrzyj do zakładki "Rozdziały". Z góry dziękuję i pozdrawiam ;3 http://destruction-magical2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział :3 Chociaż gdy są długie trochę męczą.. lepiej podzielić go np na dwa :)
    Fajne tytuły wymyślasz :D
    http://ever-books-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ejj ja tu czekam na kolejny rozdział! I co dalej? :)

    http://miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Ośmiotysięczne wyświetlenie jest mooooje! Muhahahaha :D
    Jestem zaszczycony :)
    http://poczytajmiwmyslach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ośmiotysięczne wyświetlenie jest mooooje! Muhahahaha :D
    Jestem zaszczycony :)
    http://poczytajmiwmyslach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam opowiadania o wampirach i innych fantastycznych rzeczach.. Dobrze Ci idze, chyba ten rozdział podoba mi się najbardziej- tak trzymaj bo zachęcasz strasznie do dalszego pisania :)
    U mnie nowa notka- http://otwarty-pamietnik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie nominowałam cię do Liebster Avard! Gratuluję i zapraszam http://metallicaff-jjckl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie no, wampirów to się tu kompletnie nie spodziewałam, ale przyznam, że to świetny pomysł. No i oczywiście jestem pod ogromnym wrażeniem, nie mam pojęcia jak to się stało, że zajrzałam tu dopiero dziś. Ech, brak czasu na cokolwiek daje się we znaki. Porażka.
    Ale wróćmy do tematu. Coraz bardziej lubię Clarie. Jej rozmowę z mężczyzną przeczytałam dosłownie na jednym wdechu a potem to nawet się nie zorientowałam i dotarłam do końca. Mogłabym czytać jeszcze dłuuużej, naprawdę. Królestwo Cieni... aż mnie ciarki przeszły
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Wampiry, jest to coś co kocham, ale nie jest tak, że nie mogę bez nich żyć. Ciekawi mnie co oznaczają te słowa, co mówi Sophie... No nic, zaraz postaram się nadrobić całe opowiadanie. Przeczytałam poprzednie opowiadanie i muszę przyznać że fajne, ale po tytule myślałam, że będzie to coś innego. Przy okazji, zapraszam do siebie. Chciałabym poznać zdanie innych na temat moich prac.
    http://amondarszkolatajemnic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń