Jej powieki lekko zatrzepotały porażone nagłym, jasnym światłem dziennym. Clare powoli rozprostowała ręce i usiadła na łóżku.
Ten dzień miał być bardzo niezwykły. Nie dlatego, że jest poniedziałek, czy dlatego, że dostanie mnóstwo prezentów. W dniu dzisiejszym miała stać się nagle dojrzała, odpowiedzialna za swoje czyny, w sklepie sprzedadzą jej alkohol bez problemu, a Tina nie będzie mogła na nią więcej mówić "smarkacz".
Dziewczyna uważnie rozejrzała się po pokoju. Wydawał jej się jakiś dziwny, inny, tak jakby nie krył już żadnych tajemnic. Clarie zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy spostrzegła na szafie cienką warstwę kurzu. Dlaczego wcześniej jej nie widziała?
- To pewnie przez to głupie światło - wysyczała przez zęby, podnosząc się z łóżka i zasłaniając ciężkie, białe zasłony w stylu jej babci. Materiał z którego zostały wykonane był gruby, zdobiony wypukłymi kształtami róży. Prawdopodobnie pamiętały II woje światową.
Młoda pani Johnson, jak już można było się do niej zwracać od dziś, rzuciła się z powrotem na łóżko. Materac porządnie wgniótł się, zapewne nie od ciężaru jej ciała, a od starości. W ogóle, wszystko w tym domu było stare, włącznie z jej pokojem. Niebieska farba odchodziła z ścian, szafy z ubraniami i etażerka prawie się rozpadały, a łóżko skrzypiało z każdym, nawet najmniejszym ruchem.
Clare spojrzała na sufit, ale zaraz potem poderwała się z impetem na równe nogi.
- Co tu się u licha dzieje! - mruknęła pod nosem osuwając się na podłogę. - Przecież nie można widzieć dokładnie najmniejszych pęknięć na suficie. A przynajmniej mnie się to nigdy nie zdarzyło - mówiła sama do siebie, ciężko oddychając i będąc zdezorientowana.
Wtem usłyszała ciche tupanie na schodach. Szybko przeczesała włosy palcami i usiadła na łóżku. Już po chwili zza drzwi wychyliła się mała główka. Dziewczynka weszła po cichutku do pokoju. Tuż za nią falowały długie do pasa, brązowe włosy. Oliwkowy kolor skóry idealnie współgrał z orzechowym kolorem jej oczu. Nosek - perfekcyjnie zarysowany, a usta malinowe i pełne. Mała trzymała pod pachą brązowego, pluszowego misia, którego blask oczu igrał z promieniami słonecznymi. Wgramoliła się na kolana Clare i przytuliła ją mocno.
- Wszystkie najlepszego, Rie! - Obdarzyła ją soczystym całusem w prawy policzek. W oczach jubilatki pojawiły się łzy szczęścia, które o mało nie wypłynęły, jednak dziewczyna powstrzymała się, nie chcą rozpłakać się na oczach kuzynki.
Annabelle była jedną z trzech osób które były dla niej najważniejsze na świecie. Wychowywały się razem i były dla siebie jak siostry. Clare zawsze jej współczuła. Matka Belli zostawiła ją tuż po urodzeniu pod opieką babci, by zająć się swoim życiowym powołaniem - paleniem, piciem i ćpaniem. Ona i jej matka były siostrami, "Widać od razu, że są spokrewnione. Obie zostawiły dzieci na pastwę losu" - myślała, jednak zaraz karciła się, w końcu rodzice pisali jej w jedynym liście jaki pozostawili, że kochają ją i nie chcą jej opuszczać, ale muszą. Clarie osobiście nigdy nie widziała ciotki, po oddaniu Annabelle rozpłynęła się. Do tego dziewczyna zawsze wzruszała się, gdy "przybierana siostra" zwracała się do niej "Rie", tylko ona tak mówiła.
- Dziękuje Bell. - Przytuliła ją do siebie ponownie, biorąc misia którego jej wręczyła i sadzając go na zagłówku łóżka.
- Babcia poszła... - Annabelle nie dokończyła.
- Do sklepu, stoi właśnie przy kasie. Wróci za jakieś... - zamyśliła się chwilę - ... pięć minut. - Mała zeszła jej pośpiesznie z kolan, klasnęła w ręce i z oczami pełnymi podziwu zapytała:
- Skąd wiedziałaś? Przecież babunia nic ci nie mówiła o tym, że wychodzi? - I właśnie to najbardziej ją zaniepokoiło. Odkąd się obudziła, działy się rzeczy niewytłumaczalne. Jej wzrok się polepszył, a słuch stał się czujny jak nigdy dotąd. Po przebudzeniu od razu wiedziała gdzie jest babcia, a po dłuższym skupieniu na niej uwagi, usłyszała otoczenie w którym się zajmuje (w tym wypadku dźwięk wbijania towaru na kasę). To wszystko było bardzo dziwne, ale jeszcze dziwniejsze dziewczynie wydało się, że usłyszała dźwięk silnika Chevroleta Silverado Tiny. Od razu wiedziała, że dziewczyna jest na skrzyżowaniu i za dokładnie 2 minuty będzie pod jej wjazdem.
Coś się z nią działo, była tego pewna, ale zaczynała się sama siebie bać.
- Annabelle, idź na dół pomóc babci rozpakowywać zakupy, zaraz przyjdzie do mnie Tina - powiedziała Clare, chcąc pobyć trochę sama.
Bella ze smutną miną i "psimi oczami" wyszła z pokoju, pozostawiając kuzynkę samą z myślami.
Silnik ciężko zacharczał, by potem zgasnąć. Z auta powoli wysiadła dziewczyna o nieziemsko kręconych włosach, w kolorze czekolady. Na śniadej karnacji odbijał się mocno opięty biały top, włożony był w dżinsowe spodnie z wysokim stanem. Sportowe, różowe buty przy każdym kroku wydawały dźwięk deptanego piasku. Prowadząca, jeszcze chwile temu, zsunęła ciemne okulary na szeroki, lekko spłaszczony nos, odsłaniając brązowe oczy. Idealna figura dziewczyny lekko zarysowywała się w cieniu olbrzymiej palmy, stojącej na podjeździe domu Clare. Tak, oto Tina w całej swej okazałości. Można by powiedzieć "dziewczyna doskonała" - zabawna, miła (dla niektórych), pomocna, do tego bogata (w końcu kto daje 18-latce Chevroleta Silverado). Była jednak niekoniecznie inteligentna i zaradna, często wpadała w tarapaty, a wtedy największą pomocą okazywała się Clare.
Dziewczyna szybko pobiegła do położonego obok pokoju babci, by wyjść na balkon.
Dopiero po przestąpieniu paru kroków zdała sobie sprawę, że nadal jest w pidżamie, ale musiała pobiec do przyjaciółki teraz, w tym momencie.
- Clarie! Hej, tu, juhu! - wołała jak oszalała Tina, gdy tylko ją spostrzegła. Dziewczyna od razu zaczęła ją uciszać gestem, jednak ta w ogóle nie reagowała ciągle wrzeszcząc.
- Cicho! - wysyczała w końcu. - Musimy poważnie porozmawiać, babcia myśli, że śpię, więc przejdź tylnym wejściem! - powiedziała niemal szeptem i szybko zniknęła za drzwiami.
W tempie błyskawicznym, jakby teleportowała się Tina. Udając, że wchodzi na paluszkach podeszła do przyjaciółki. Przytuliła ją tak mocno, że gałki oczne Clare prawie wypadły na wierzch. Dziewczyna wdychała słodką woń drogich perfum Tiny, na które mogła sobie pozwolić tylko ona. Jej rodzice byli bardzo majętni i pozwalali dziewczynie niemal na wszystko.
- Wszystkiego najlepszego, Clarie!
- Nie trzeba było! - Dziewczyna wzięła z rąk przyjaciółki małą paczuszkę i zajrzała do środka. Nie mogła zdać sobie sprawy z tego, co się tam znajduje. Ze zdumieniem i wielkimi oczami kiwała głową.
- Przestań, taki drobny upominek. - Tina odepchnęła rękę Clare, siadając na łóżku. Mimo tego, że pieniędzy jej nie brakowało, potrafiła się nimi dzielić - wielokrotnie wspierała akcje charytatywne, ale przede wszystkim nie obnosiła się nimi.
- Musze ci coś powiedzieć - odważyła się w końcu Rie i usiadła obok przyjaciółki. - Dzisiaj rano obudziłam się... - wyszeptała następne słowa. - ... z dziwnymi objawami.
- Kręci ci się w głowie? Spokojnie, mogę naściemniać nauczycielom. - Tina mrugnęła porozumiewawczo okiem i szturchnęła w bok przyjaciółkę. Clare wymownie przewróciła oczami.
- Nie o takie objawy mi chodzi. Po prostu odkąd się obudziłam wzrok mi się wyostrzył, no a przede wszystkim słuch.
- Ja to na twoim miejscu bym się cieszyła, a ty jeszcze narzekasz. Czy ty masz wszystko dobrze poukładane w tej główce? - odpowiedziała i postukała się palcem w czoło.
Tina niczego nie brała na poważnie, najchętniej całe życie zamieniłaby w żart i takiego zachowania oczekiwała od innych. Clare jednak tak nie umiała i właśnie to było jedną z wielu rzeczy, które je dzieliły.
Wtem, rozległ się potężny dźwięk starego zegara babci, który wybijał pełną godzinę, a mianowicie 9:00.
Dziewczyny poderwały się jak z procy i razem wykrzyknęły:
- Dziewiąta!
Clarie podbiegła do płaszcza, który szybko założyła i zarzuciła na ramię torbę. Razem z Tiną pędem zbiegły po schodach, omal się nie przewracając. Po drodze dziewczyna zauważyła babcie stojącą w kuchni i, jak zwykle, coś gotującą.
- Cześć babciu! - krzyknęła do niej i już prawie wybiegła, kiedy przypomniała sobie o obietnicy złożonej 12 lat temu, kiedy była mała. Po przeczytaniu TEGO listu przyrzekła sobie, że spełni wszystkie prośby rodziców w nim zawarte, a całą obietnice przypieczętowała słonymi łzami wylanymi na tą kartkę papieru. Nauczyła się go na pamięć już w dniu, w którym go otrzymałam. W jej głowie ciągle siedział pierwszy wers -"Wiemy, że pewnie ta cała sytuacja jest dla Ciebie niezrozumiała, w końcu kto zostawia swoje dziecko?". Teraz nadszedł czas na kolejny punkt - spalenie.
Clare podbiegła do ognia jarzącego się w kominku. Płomyk zachęcająco skakał po drewienku, dając ciepło w te nadchodzące powoli zimowe dni. Oczywiście temperatura nie spadnie poniżej 7°C, ale ciepło to zawsze ciepło. Dziewczyna z bijącym sercem podeszła do kominka. Właśnie miała zniszczyć swoją jedyną pamiątkę po rodzicach. Z żalem wypełniła wolę ojca i matki, patrząc jak płomień "pożera" zgniecioną kartkę. Gdzieś w tle usłyszała nawoływania przyjaciółki, dlatego zebrała się do kupy i pobiegła w stronę Chevroleta.
Gdzieś w oddali słychać jeszcze było "Wszystkiego najlepszego" - wypowiedziane przez jej babcię.- Ah, jak one szybko dorastają. Jeszcze przed chwilą na podjeździe biegała jej matka z ciotką.
Dziewczyny czekały w zacisznym miejscu, otoczonym murem przy szkole, na zakończenie ostatniej lekcji. To miejsce było im bardzo dobrze znane - Moon Valley High School. To ich ostatni rok spędzony w tej szkole, a potem czekały je studia. Clare była tym niezwykle podekscytowana, chciała zostać chirurgiem od najmłodszych lat i to marzenie mogło się spełnić.
- Chociaż ten jeden dzień trochę się wyluzowałaś - powiedziała Tina z ustami pełnymi pączka i sadzając się na małym murku. - Oczywiście jesteś uparta jak osioł i zanim odciągnęłam cię od kierownicy, kiedy zobaczyłaś, że jedziemy w przeciwnym kierunku niż szkoła, omal nie spowodowałaś wypadku. - Zrobiła śmiertelnie poważną minę, wkładając do buzi kolejną porcję pączka i grożąc przyjaciółce palcem.
- Przypominam ci, że to ty kierowałaś. - Clare omal nie wybuchła ze śmiechu, widząc Tinę z pełnymi ustami jedzenia.
- No właśnie! Więc za przeproszeniem, po co wpierniczałaś mi się za kierownicę? - Tina westchnęła głęboko, słysząc dzwonek kończący lekcje. - Co ja bym oddała, żeby Ian na mnie spojrzał!
Tak, to kolejny obiekt westchnień dziewczyny. Jeden z najpopularniejszych, najprzystojniejszych i co za tym idzie, najbardziej pustych chłopaków w szkole. Z resztą, poprzedni uwielbiany przez Tinę chłopak nie różnił się od niego zbytnio - obaj niekoniecznie inteligentni, ale za to piekielnie przystojni.
- Czy mi się tylko wydaje, czy jeszcze miesiąc temu "oddałabyś wszystko, żeby Dony na ciebie spojrzał" ?
- Po pierwsze - to był Tony, po drugie - był zwykłą świnią i chamem. Na moich oczach całował się namiętnie z jakąś pustą dziunią! - Prawie krzyknęła, rozglądając się potem, czy aby na pewno nikt jej nie usłyszał.
- Znałaś tę dziewczynę?
- Jej wygląd sam nasuwał opinię... - powiedziała. W pewnym momencie tak wybałuszyła oczy, że były niemal wypukłe. Szybko wepchnęła resztę pączka do buzi i nie spoglądając nawet na Clarie, zapytała:
- Jak wyglądam? - Wygładziła pospiesznie wszystkie fałdki na bluzce.
- O co chodzi? - spytała przyjaciółka, spoglądając w tym samym kierunku.
- O-ja-cię-krę-ce! Niech mnie ktoś uszczypnie, ale chyba przystojniak Ian idzie w naszą stronę!
----------------------------------
Na początku chciałabym podziękować tym, którzy przeczytali prolog oraz ten baardzo długi post. Raczej nie zamierzam takich pisać, ale bardzo zależało mi na tym, by wszystkie te zdarzenia zmieścić w jednym rozdziale. Jak może zauważyliście, na razie nic ciekawego, ani fantastycznego się nie dzieję, ale już niedługo... Dobra, nie będę zdradzać, przekonacie się sami. A, no i zapraszam do zakładki "Bohaterowie", gdzie będą pojawiać się proponowane wizerunki głównych postaci
Cloudeen.
Świetne :D
OdpowiedzUsuńCiekawe co z tym wzrokiem Rie :3
Niesamowicie dobre :) Czekam na next.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA! ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://gladanddomini.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam :)
Świetne, serio, nie kłamię. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńIan, urocze imię.
UsuńPS Też chcę takie osiemnaste urodziny.
No nieźle, bardzo byłam ciekawa tego pierwszego rozdziału i bardzo się cieszę, że mnie nie zawiodłaś. Długość rozdziału dla mnie odpowiednia, chociaż nie obraziłabym sie gdyby był dłuższy :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że Clare nagle w dniu swoich 18stych urodzin zauważa przedziwne zdolności. Ciekawe co dalej zrobi z tym fantem.
Świetnie napisane, mam nadzieję, że zakładka z bohaterami niedługo zostanie rozbudowana :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz u mnie :p
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ♥♥♥
http://ja-pamietnik-i-opowiadania.blogspot.com/
Rzeczywiście, rozdział niesamowicie długi, ale wciągający. Mam nadzieję, że okaże się co się dzieje z Rie. Pozdrawiam i zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://just-the-way-you-are-magical2.blogspot.com/
Podoba mi się sposób w jaki piszesz. Ian - według mnie jeśli mowa o przystojniaku to najlepsze imię to własnie Ian :)
OdpowiedzUsuńhttp://hopeflyy.blogspot.com/
Dobry pomysł z tą zakładka! ;D
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście świetny! ;)
Zapraszam:
unnormall.blogspot.com
o świetne! czekam na więcej
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, może wspólna obserwacja?;)
Mój blog-klik
Przepraszam za spam, ale zapraszam na pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńPS Dodałam Cię do kręgów, by nie musieć co chwilę sprawdzać, czy jest nowy post, a mogłabym zapomnieć. Więc witaj w gronie znajomych. :3
cordragon.blogspot.com
Świetny blog! Życzę Ci bardzo dużo weny, oraz zapraszam na swojego!
OdpowiedzUsuńhttp://fnafopo.blogspot.com/ Pozdrawiam ;3
Jak dla mnie bomba, choć oczywiście czekam na akcję ^_^ Clarie wydaje mi się tak delikatna, a jej przyjaciółka wybuchowe. Och, te przeciwieństwa x)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i jest czego pozazdrościć. Jak czytam mogę sobie wszystko wyobrazić.
To czekam na następny wpis i życzę weny :*
Pozdrawiam i zapraszam też do mnie:
http://virdenis-blood-brothers.blogspot.com/
Świetne :) Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.recenzje-ksiazek-dla-mlodziezy.blogspot.com