Chłopak z magnetyzującym uśmiechem podszedł do nich. Z bliska był jeszcze bardziej przystojny. Perlisty uśmiech rozpromieniał lekko opaloną twarz, którą okalały wręcz czarne loki. Niebieskie oczy miały wyraz naiwnego dziecka, z resztą cała jego twarz wyglądała bardzo dziecinnie. Jednak reszta ciała mówiła coś zupełnie innego. Muskularnie zbudowana klatka piersiowa i wysoki wzrost. Nie ma się więc czemu dziwić, gdy Tina wychwalała jego wdzięki pod same niebiosa.
Jednak na Clare nie zrobił on większego wrażenia. Dla niej był przeciętny. Każdy napakowany facet, która zadba o siebie może tak wyglądać. Jednak charakteru nie idzie wypielęgnować, a dla niej właśnie on był najważniejszy.
Clarie, w ogóle nie zainteresowana najważniejszym w życiu wydarzeniem dla przyjaciółki, usiadła na murku, przeglądając wiadomości w telefonie.
Ian faktycznie zmierzał w stronę dziewczyn i już po chwili stał obok nich.
- Cześć dziewczyny - powiedział, unosząc prawą rękę w geście powitania.
- Hej Ian - zaświergotała Tina, najsłodszym głosem, jaki umiała z siebie dobyć. W jej oczach widać było takie zafascynowanie chłopakiem, że tamten omal nie oblał się rumieńcem. Jednak zaraz odwrócił się w stronę siedzącej na murku dziewczyny, która wcale nie zwracała na niego uwagi.
- Clare? - Dziewczyna usłyszawszy swoje imię prawie spadła na ziemię. Nie! To nie tak miało być! Przecież Ian przyszedł do Tiny!
- Wiesz... - zaczął niepewnie. - ... słyszałem, że jesteś dobra z biologii i pomyślałem, że może udzieliłabyś mi korepetycji? - Clare była zdruzgotana. Miała zostać po lekcjach sam na sam z Ianem, przecież Tina ją zadrapie pazurami, zakopie żywcem, albo diabeł wie co z nią zrobi. Z drugiej jednak strony co miała opowiedzieć chłopakowi : "Wiesz, chciałabym jeszcze trochę pożyć, dlatego wolę nie ryzykować"? Dlaczego zapytał się to akurat jej? Jest tyle dobrych z biologii uczniów w tej szkole.
- No dobrze, to może dzisiaj po południu na sali gimnastycznej? - Znudzony ton dziewczyny mówił sam za siebie, jednak chłopak jakby go nie zauważając pokiwał twierdząco głową i pożegnał się odchodząc.
Clarie strasznie się bała spojrzeć na przyjaciółka. Gdy już to zrobiła, spodziewała się zgromienia piorunującym wzrokiem, ale Tina spojrzała na nią z uśmiechem na twarzy.
- Czy w twojej głowie rodzi się ten sam pomysł, co w mojej? - Wyraz spisku, który miała wymalowany na buzi mówił wszystko. - Ian nie chce dobrowolnie spotkać się ze mną, cóż, w takim razie muszę naprowadzić go na właściwy tor. I ty mi w tym pomożesz!
Johnson wpadła niczym błyskawica do pokoju. Musiała zrobić coś ze swoim wyglądem, za żadne skarby świata nie może spodobać się Ianowi, to książę z bajki dla Tiny, a nie dla niej!
Zamaszystym ruchem otworzyła drzwi dębowej szafy, które omal nie wypadły z zawisów. Lustrując wzrokiem jej zawartość nie mogła znaleźć niczego odpowiednio okropnego. W końcu w jej głowie zaświtała pewna myśl.
Podbiegła do łóżka i od razu wyciągnęła spod niego karton. Trzymała w nim ubrania, których nie spodziewała się nigdy więcej założy, pochodziły one z czasów jej pobytu na farmie ciotki Helen. A nie był to wyjazd rekreacyjny, oj nie! Clare w try miga przebrała się i rzuciła się pędem na dół, gdzie na podjeździe czekała na nią przyjaciółka.
- A więc tak jak mówiłam, wchodzisz, uczysz go tam o tych glonach, bakteriach, czy innych paskudztwach, aż pojawiam się ja. Wchodzę na salę, udaję czymś przerażoną i "mdleje", - wykonała cudzysłów w powietrzu. - wtedy krzyczysz do niego, żeby mi pomógł, a resztą zajmę się ja. Najlepiej, żebyś udawała, że idziesz po pomoc, ale wiesz, nie spiesz się. - Uśmiechnęła się zalotnie, jeszcze raz mierząc ją wzrokiem.
Clare zdecydowanie nie wyglądała atrakcyjnie. Ubrudzone, zielone ogrodniczki, białe skarpetki podciągnięte pod kolana, no i oczywiście czerwone kalosze, będące nieodłącznym uzupełnieniem tego zestawu. Sama nie mogła uwierzyć w to, jak poświęca się dla przyjaźni z Tiną.
Weszła z tryumfalnym uśmieszkiem na twarzy na salę gimnastyczną, przekonana, że Ian od razu zacznie czuć do niej obrzydzenie. Jednak mimo braku makijażu, twarz dziewczyny była szalenie piękna. Delikatne rysy, aż za bardzo blada cera, niebieskie oczy, osadzone blisko idealnie pasującego do reszty nosa, wydatne różowe usta i te cudne blond, falujące włosy - tworzyły piękną całość.
- Wiesz, mam gospodarstwo, po pracy z krowami nie zdążyłam się przebrać. Ale nie będzie ci to przeszkadzało? - Dziewczyna z zadowoleniem patrzyła, jak na twarzy Iana wykwita wyraz zdziwienia. Oczekiwała tylko na odpowiedź : "Oczywiście, że będzie" lub "Tak, spadaj wieśniaro!". Lecz on powiedział coś, czego Clarie nigdy nie spodziewała się po nim:
- Okej, rozumiem, moi dziadkowie też mają farmę, czasem im pomagam. - Obdarzył ją uroczym uśmiechem i poklepał materac dając jej do zrozumienia, by usiadła.
Z twarzy dziewczyny od razu zniknął uśmiech, ale postanowiła szybko się opanować po małym szoku i przeszli do nauki.
Przechodzili właśnie do tematu o wspomnianych wyżej glonach. Clare otworzyła na kolanach książkę i pokazywała chłopakowi rysunki, gdy on zatrzasnął ją z takim hukiem, że gdyby były tu firanki, to na pewno by się zatrzęsły. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona. Z turkusowego koloru jego oczu, zaczął wydobywać się granat wzburzonego morza. Johnson sama nie wiedziała co o tym sądzić, lecz wtem chłopak ujął jej twarz w silne dłonie i wyszeptał:
- Wiesz, że wcale cię nie słuchałem. Zagłębiłem się w morze twoich niebieskich oczu. - Dziewczyna była przerażona. Czy miała to odebrać jako wyznanie miłosne ze strony Iana?
- Ian co ty ro... - przerwała, bo delikatne usta chłopaka w błyskawicznym tempie spotkały się z jej wargami.
Tego było za wiele. Clare nawet nie znała tego chłopaka, a on już pakował jej się z pocałunkami. Z ogromną siłą odepchnęła go od siebie. Nawet nie wiedziała, że ma taką ciężką rękę, bo chłopkach oderwany od niej skulił się na materacu i wił się na nim dziko z bólu.
- Co ty w ogóle sobie wyobrażasz?! Myślisz, że jak znasz mnie od 5 minut, to możesz pakować do mnie łapska. - Dziewczyna podniosła z obrazą leżącą na materacu bluzę. Ian jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale silny ból uniemożliwiał mu to.
Clare skierowała kroki do wyjścia, lecz to, kogo zobaczyła w drzwiach kompletnie ją zaskoczyło.
Tina z oczami pełnymi łez rzuciła się na nią wściekle. Przyjaciółka zrobiła tylko wielkie oczy i już chciała zacząć uciekać, ale wściekła dziewczyna ją dopadła. Obdarzona soczystym policzkiem Clarie, chwyciła ją za ramiona i zaczęła nią nerwowo potrząsać, usiłując ją uspokoić.
- Tina, błagam, nie płacz! - Tym razem to w jej oczach pojawiły się łzy. Była taka czuła na łkanie przyjaciółki. Płakała bardzo rzadko, ale gdy już to robiła, to strumienie łez lały się z niej potokiem.
- Jak mam nie płakać! Moja najlepsza przyjaciółka obściskiwała się z kolesiem, który mi się podobał! - Zaczynała się powoli uspokajać. Już nie wyrywała się na wszystkie strony, tylko stała z rękoma spuszczonymi w dół i smętną miną.
- Ale to nie tak!
- A jak?! - zapytała łamiącym się głosem. - Wszystko dobrze widziałam. Mogłam się domyślić, że nie poszłaś udzielić mu tych korepetycji żebyśmy się spotkali, tylko we własnym interesie. A ja jak głupia zwierzałam ci się z miłości do niego. Może nie jestem inteligentna, ale nie ślepa! - Prawie opluła Clare i wymaszerowała z sali.
Ta noc była dla niej prawdziwą męczarnią. Dzwoniła do Tiny setki razy, ale przyjaciółka nie raczyła odebrać jej telefonu. Z resztą, nie ma się czemu dziwić, w końcu obmacywał ją chłopak, który podobał się Tinie.
Clare miała ogromne wyrzuty sumienia. Gdy tylko wróciła, babcia od razu zauważyła, że jest z nią coś nie tak. Zaparzyła jej ziółka, które stały obecnie na stoliczku obok biurka. Nadal unosił się nad nimi zapach mięty.
Dziewczyna po raz kolejny nieudanie próbowała zasnąć, gdy usłyszała przez uchylone drzwi szmer odsuwanego krzesła. Czyżby to kolejne jej dziwaczne fantazję? Nie to niemożliwe, wyraźnie usłyszała dźwięk z parteru.
Clarie ostrożnie zeszła po schodach, stąpając na palcach. Trzymała się blisko barierki, by w razie szoku nie upaść na dół.
Na parterze było dość ciemno. Dziewczyna zauważyła tylko małe światełko, które jak się okazało, pochodziło z lampy naftowej, postawionej na środku wysepki kuchennej. Tylko pytanie, kto ją zapalił? Wtem, zobaczyła smukłe, blade dłonie, oświetlone przez świtało bijące z lampy, które rozdzierały serwetkę na małe strzępy.
- Kto tu jest? - zapytała niepewnie, stając na przedostatnim stopniu. Siedząca dotąd osoba wzięła w rękę przedmiot ze stołu i zaczęła zbliżać się wolnym krokiem do Clare. - Halo? - W jej głosie dało słyszeć się panikę. Dziewczyna zaczęła chaotycznie cofać się tyłem, prawie wywracając. Niestety, nim zdążyła uciec poświata zbliżyła się do niej, a jej nadgarstek został uchwycony.
- Kim jesteś?! Czego chcesz?!
Wtem nieznajoma osoba podniosła lampę do twarzy, idealnie ją rozświetlając.
- Myślałem, że już nigdy się nie obudzisz - odparł mężczyzna z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy.
Clarie strasznie się bała spojrzeć na przyjaciółka. Gdy już to zrobiła, spodziewała się zgromienia piorunującym wzrokiem, ale Tina spojrzała na nią z uśmiechem na twarzy.
- Czy w twojej głowie rodzi się ten sam pomysł, co w mojej? - Wyraz spisku, który miała wymalowany na buzi mówił wszystko. - Ian nie chce dobrowolnie spotkać się ze mną, cóż, w takim razie muszę naprowadzić go na właściwy tor. I ty mi w tym pomożesz!
Johnson wpadła niczym błyskawica do pokoju. Musiała zrobić coś ze swoim wyglądem, za żadne skarby świata nie może spodobać się Ianowi, to książę z bajki dla Tiny, a nie dla niej!
Zamaszystym ruchem otworzyła drzwi dębowej szafy, które omal nie wypadły z zawisów. Lustrując wzrokiem jej zawartość nie mogła znaleźć niczego odpowiednio okropnego. W końcu w jej głowie zaświtała pewna myśl.
Podbiegła do łóżka i od razu wyciągnęła spod niego karton. Trzymała w nim ubrania, których nie spodziewała się nigdy więcej założy, pochodziły one z czasów jej pobytu na farmie ciotki Helen. A nie był to wyjazd rekreacyjny, oj nie! Clare w try miga przebrała się i rzuciła się pędem na dół, gdzie na podjeździe czekała na nią przyjaciółka.
- A więc tak jak mówiłam, wchodzisz, uczysz go tam o tych glonach, bakteriach, czy innych paskudztwach, aż pojawiam się ja. Wchodzę na salę, udaję czymś przerażoną i "mdleje", - wykonała cudzysłów w powietrzu. - wtedy krzyczysz do niego, żeby mi pomógł, a resztą zajmę się ja. Najlepiej, żebyś udawała, że idziesz po pomoc, ale wiesz, nie spiesz się. - Uśmiechnęła się zalotnie, jeszcze raz mierząc ją wzrokiem.
Clare zdecydowanie nie wyglądała atrakcyjnie. Ubrudzone, zielone ogrodniczki, białe skarpetki podciągnięte pod kolana, no i oczywiście czerwone kalosze, będące nieodłącznym uzupełnieniem tego zestawu. Sama nie mogła uwierzyć w to, jak poświęca się dla przyjaźni z Tiną.
Weszła z tryumfalnym uśmieszkiem na twarzy na salę gimnastyczną, przekonana, że Ian od razu zacznie czuć do niej obrzydzenie. Jednak mimo braku makijażu, twarz dziewczyny była szalenie piękna. Delikatne rysy, aż za bardzo blada cera, niebieskie oczy, osadzone blisko idealnie pasującego do reszty nosa, wydatne różowe usta i te cudne blond, falujące włosy - tworzyły piękną całość.
- Wiesz, mam gospodarstwo, po pracy z krowami nie zdążyłam się przebrać. Ale nie będzie ci to przeszkadzało? - Dziewczyna z zadowoleniem patrzyła, jak na twarzy Iana wykwita wyraz zdziwienia. Oczekiwała tylko na odpowiedź : "Oczywiście, że będzie" lub "Tak, spadaj wieśniaro!". Lecz on powiedział coś, czego Clarie nigdy nie spodziewała się po nim:
- Okej, rozumiem, moi dziadkowie też mają farmę, czasem im pomagam. - Obdarzył ją uroczym uśmiechem i poklepał materac dając jej do zrozumienia, by usiadła.
Z twarzy dziewczyny od razu zniknął uśmiech, ale postanowiła szybko się opanować po małym szoku i przeszli do nauki.
Przechodzili właśnie do tematu o wspomnianych wyżej glonach. Clare otworzyła na kolanach książkę i pokazywała chłopakowi rysunki, gdy on zatrzasnął ją z takim hukiem, że gdyby były tu firanki, to na pewno by się zatrzęsły. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona. Z turkusowego koloru jego oczu, zaczął wydobywać się granat wzburzonego morza. Johnson sama nie wiedziała co o tym sądzić, lecz wtem chłopak ujął jej twarz w silne dłonie i wyszeptał:
- Wiesz, że wcale cię nie słuchałem. Zagłębiłem się w morze twoich niebieskich oczu. - Dziewczyna była przerażona. Czy miała to odebrać jako wyznanie miłosne ze strony Iana?
- Ian co ty ro... - przerwała, bo delikatne usta chłopaka w błyskawicznym tempie spotkały się z jej wargami.
Tego było za wiele. Clare nawet nie znała tego chłopaka, a on już pakował jej się z pocałunkami. Z ogromną siłą odepchnęła go od siebie. Nawet nie wiedziała, że ma taką ciężką rękę, bo chłopkach oderwany od niej skulił się na materacu i wił się na nim dziko z bólu.
- Co ty w ogóle sobie wyobrażasz?! Myślisz, że jak znasz mnie od 5 minut, to możesz pakować do mnie łapska. - Dziewczyna podniosła z obrazą leżącą na materacu bluzę. Ian jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale silny ból uniemożliwiał mu to.
Clare skierowała kroki do wyjścia, lecz to, kogo zobaczyła w drzwiach kompletnie ją zaskoczyło.
Tina z oczami pełnymi łez rzuciła się na nią wściekle. Przyjaciółka zrobiła tylko wielkie oczy i już chciała zacząć uciekać, ale wściekła dziewczyna ją dopadła. Obdarzona soczystym policzkiem Clarie, chwyciła ją za ramiona i zaczęła nią nerwowo potrząsać, usiłując ją uspokoić.
- Tina, błagam, nie płacz! - Tym razem to w jej oczach pojawiły się łzy. Była taka czuła na łkanie przyjaciółki. Płakała bardzo rzadko, ale gdy już to robiła, to strumienie łez lały się z niej potokiem.
- Jak mam nie płakać! Moja najlepsza przyjaciółka obściskiwała się z kolesiem, który mi się podobał! - Zaczynała się powoli uspokajać. Już nie wyrywała się na wszystkie strony, tylko stała z rękoma spuszczonymi w dół i smętną miną.
- Ale to nie tak!
- A jak?! - zapytała łamiącym się głosem. - Wszystko dobrze widziałam. Mogłam się domyślić, że nie poszłaś udzielić mu tych korepetycji żebyśmy się spotkali, tylko we własnym interesie. A ja jak głupia zwierzałam ci się z miłości do niego. Może nie jestem inteligentna, ale nie ślepa! - Prawie opluła Clare i wymaszerowała z sali.
Ta noc była dla niej prawdziwą męczarnią. Dzwoniła do Tiny setki razy, ale przyjaciółka nie raczyła odebrać jej telefonu. Z resztą, nie ma się czemu dziwić, w końcu obmacywał ją chłopak, który podobał się Tinie.
Clare miała ogromne wyrzuty sumienia. Gdy tylko wróciła, babcia od razu zauważyła, że jest z nią coś nie tak. Zaparzyła jej ziółka, które stały obecnie na stoliczku obok biurka. Nadal unosił się nad nimi zapach mięty.
Dziewczyna po raz kolejny nieudanie próbowała zasnąć, gdy usłyszała przez uchylone drzwi szmer odsuwanego krzesła. Czyżby to kolejne jej dziwaczne fantazję? Nie to niemożliwe, wyraźnie usłyszała dźwięk z parteru.
Clarie ostrożnie zeszła po schodach, stąpając na palcach. Trzymała się blisko barierki, by w razie szoku nie upaść na dół.
Na parterze było dość ciemno. Dziewczyna zauważyła tylko małe światełko, które jak się okazało, pochodziło z lampy naftowej, postawionej na środku wysepki kuchennej. Tylko pytanie, kto ją zapalił? Wtem, zobaczyła smukłe, blade dłonie, oświetlone przez świtało bijące z lampy, które rozdzierały serwetkę na małe strzępy.
- Kto tu jest? - zapytała niepewnie, stając na przedostatnim stopniu. Siedząca dotąd osoba wzięła w rękę przedmiot ze stołu i zaczęła zbliżać się wolnym krokiem do Clare. - Halo? - W jej głosie dało słyszeć się panikę. Dziewczyna zaczęła chaotycznie cofać się tyłem, prawie wywracając. Niestety, nim zdążyła uciec poświata zbliżyła się do niej, a jej nadgarstek został uchwycony.
- Kim jesteś?! Czego chcesz?!
Wtem nieznajoma osoba podniosła lampę do twarzy, idealnie ją rozświetlając.
- Myślałem, że już nigdy się nie obudzisz - odparł mężczyzna z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy.
:O Niezłe... Lubię takie opowiadania ;) Moje też cię pewnie zainteresuję: http://jestes-jak-narkotyk.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna za dłuższe rozdziały, ale jeżeli podoba ci się taka długość, no cóż. To twój blog.
OdpowiedzUsuńCiekawie rozkręciłaś akcję.
Trochę nadużywałaś "dziewczyna", ale trudno było w tym przypadku znaleźć inne synonimy.
Podoba mi się, czekam na więcej.
cordragon.blogspot.com
Bardzo fajny rozdział. Masz szeroki zakres słownictwa, co mi się bradzo podoba, jednak długość rozdziału nie zadowala. Zastanawia mnie ta osoba na końcu, fajnie, że skończyłaś na takim momencie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zuzelsoon-blog.blogspot.com/
bardzo ciekawie piszesz, masz bogate słownictwo ;)
OdpowiedzUsuńhttp://mynameisdominica.blogspot.com/
Świetny rozdział. Och, biedna Tina. A nie, co tam, biedna Clare. Ona w końcu nic nie zawiniła. Z tego Iana to straszny dupek. >.< A ta lalka mogłaby wysłuchać przyjaciółkę, a potem się wściekać. Normalnie nie ogarniam takich ludzi !
OdpowiedzUsuńCiekawe kim był ten mężczyzna na końcu. Czekam niecierpliwie na kolejny.
Pozdrawiam i weny życzę też :*
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt !
Pozdrawiam ♥
http://ja-pamietnik-i-opowiadania.blogspot.com/
Bardzo ciekawy rozdział, zajrzałam pierwszy raz, ale chyba będę musiał robić to częściej;). Trzymam kciuki, rozdział boosskiii ;)))))
OdpowiedzUsuńSuper wyszedł Ci ten rozdział! Masz bardzo ciekawą wyobraźnię pisząc to sama.
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i bardzo mi się tu podoba że zostawię po sobie obserwację :) Blog bardzo ładnie się prezentuje cudownym szablonem *-*
Noc dodać- nic ująć, jest bosko.
http://otwarty-pamietnik.blogspot.com/
Super! Obserwuje, liczę na rewanż!
OdpowiedzUsuńNo nie!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu rewelacyjny, cały czas coś się dzieje, nie ma mowy o nudzie. Ian mi podpadł, co to miało być? Ja się pytam do jasnej Anielki!!!
I kim jest ten mężczyzna na końcu? Nie wiem czemu, ale mam jakieś złe przeczucia:( oby nie chciał zrobić jej krzywdy, choć ten "sarkastyczny uśmieszek" mówi coś innego...
http://www.nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Chciałam poinformować, że szablon już wykonałam.
OdpowiedzUsuń(Jest już na Land of Grafic.)
uuuu ciekawe!! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne!! *.*
OdpowiedzUsuńgladanddomini.blogspot.com
fan-ta-stico! Masz genialny styl pisania przez co to sie super czyta i napewno tu jeszcze zajrze, bo juz kiedyś byłam na tym blogu masz bardzo ładny design thesandie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOjoj! To jest PIĘ-KNE!! Nie czytałam pierwszego rozdziału, ale coś sądzę, że zaraz zacznę :D Naprawdę super to napisałaś, znaki przystankowe na miejscu, język literacki super :) Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńgenialnie piszesz, kochana bardzo dobrze się czytało :))
OdpowiedzUsuńhttp://nikoladrozdzi.blogspot.com/
Bardzo mi się podoba to jak piszesz. Jest ciekawie. A ten Ian grubo przesadził. Będę tu zaglądać częściej ;)
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebster Blog Award. Więcej informacji znajdziesz tutaj --> http://destruction-magical2.blogspot.com/p/nominacja-lba-2.html