Cześć wszystkim! Trochę się naczekaliście, ale w końcu powracam z XI częścią "Błędnego Anioła". Jest ona trochę dłuższa, ale to ze względu, że w tym rozdziale będzie trochę akcji. Jak może dostrzegliście, coś się zmieniło. A mianowicie wygląd bloga! Tak w końcu mam porządny i do tego prześliczny szablon. A wykonała go dla mnie Ariana z szabloniarni http://iwillcatchyouifyoufallszablony.blogspot.com/ . Bardzo Ci za to dziękuje i jak najbardziej POLECAM!!! Dobra, to koniec spamu!
"Błędny Anioł"
cz.XI
Czekałam cierpliwie w przebieralni na gwizdek trenera. Przebrana byłam już w jednoczęściowy, czarny strój kąpielowy. Podkreślał on moją talię i był bardzo widoczny na białej jak śnieg skórze. Usiadłam przy ostatniej szafce skubiąc nitkę wystającą z ubrania które na sobie miałam.
"Błędny Anioł"
cz.XI
Czekałam cierpliwie w przebieralni na gwizdek trenera. Przebrana byłam już w jednoczęściowy, czarny strój kąpielowy. Podkreślał on moją talię i był bardzo widoczny na białej jak śnieg skórze. Usiadłam przy ostatniej szafce skubiąc nitkę wystającą z ubrania które na sobie miałam.
Czułam na sobie pożerający wzrok innych dziewczyn, uczestniczących w dodatkowych zajęciach z pływania. Nie miały żadnego ciekawszego zajęcia od obgadywania mnie! Było to nieprzyjemne i poczułam się nieswojo, tym bardziej, że większość tych dziewczyn widziałam pierwszy raz w życiu. Od dalszego "pożerania mnie wzrokiem", przeszkodził gwizdek trenera.
Wszystkie dziewczyna raźno i zwarcie wyszły z przebieralni. Usłyszałam ciche szepty przechodzących obok mnie nastolatek, typu: "Ale z niego ciacho" albo "Chyba żona dyrka wybierała nowego trenera". Słyszałam, że nasz dyrektor ma młodszą od siebie o dwadzieścia lat żonę, która nie do końca jest mu wierna. Plotki dziewczyn jeszcze bardziej umocniły moją opinię o niej. Ewidentnie trener zauważył, że idę na tyle. Sama. Dlatego wykorzystał tą sytuację i podszedł do mnie.
Wszystkie dziewczyna raźno i zwarcie wyszły z przebieralni. Usłyszałam ciche szepty przechodzących obok mnie nastolatek, typu: "Ale z niego ciacho" albo "Chyba żona dyrka wybierała nowego trenera". Słyszałam, że nasz dyrektor ma młodszą od siebie o dwadzieścia lat żonę, która nie do końca jest mu wierna. Plotki dziewczyn jeszcze bardziej umocniły moją opinię o niej. Ewidentnie trener zauważył, że idę na tyle. Sama. Dlatego wykorzystał tą sytuację i podszedł do mnie.
- Milena, tak? - pokiwałam w odpowiedzi twierdząco. Już pierwsze dziewczyny zaczęły obracać się i szeptać sobie coś na ucho. Zapewne układały nowe plotki na mój temat.
- Wróć do przebieralni i się przebierz. Dyrektor woła cię na przesłuchanie. Potem możesz wrócić na zajęcia. - mrugnął porozumiewawczo do mnie okiem, a ja cofnęłam się do szatni.
*
Tupałam nogą o posadzkę w poczekalni prowadzącej do gabinetu dyrektora. Sekretarka co jakiś czas zerkała na mnie ukradkiem unosząc na zmianę prawą i lewą brew. No co? Okej, byłam tak zdenerwowana, że pewnie moje usta wykrzywiały się we wszystkie strony świata.
Tak naprawdę, to czego miałam się bać? Powiem to co przedtem i po sprawie. Ale to była tylko teoria. Wiedziałam, że postępuję źle zatajając prawdę. Czemu moje życie jest takie skomplikowane?
Marzyłam teraz o zamieszkaniu w farmerskiej chatce na jakimś totalnym zadupiu. Moje pragnienia były dziwne, pewnie ktoś kto mieszka w takiej chatce mówi: "Marzę teraz tylko o zamieszkaniu w jakimś zapchlonym bloku w mieście, a nie na tym totalnym zadupiu!", no ale w końcu wszędzie dobrze gdzie nas nie ma! Podczas mojego rozmyślania drzwi "pokoju przesłuchań" (czytaj: gabinetu dyrektora) otworzyły się i wyszła z nich nasza szkolna miss piękności i kurtyzana. Całe pomieszczenie wypełniło się zapachem jej duszących perfum i stukotem, tradycyjnych już wysokich szpilek. Po jej twarzy przebiegł fałszywy uśmieszek, a głowa powędrowała tak wysoko w górę, że z pewnością mogła podziwiać uroki białego sufitu. Niczym małe kijanki podpełzły do niej jej przyjaciółki. Z obrzydzeniem spoglądałam jak podlizują się jej. Wyglądały jak jej niewolnice. Zapewne bały się jej, tak samo jak i ja w tym momencie. Na myśl o tym, że nie mogę swobodnie żyć przez jakąś jedną Kleo niedobrze mi się robiło.
Podniosłam się z niewygodnego, czarnego, plastikowego krzesełka i weszłam do pomieszczenia, słysząca za sobą trzask zamykanych przez sekretarkę drzwi. Na ten dźwięk zakręciło mi się w głowie. Dostałam klaustrofobicznego strachu. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy minął mnie jeden z policjantów. Otarł się o mnie i poczułam ziąb jaki bije z jego ciała. Tym bardziej ten chłód udzielał się w jego szarych oczach, którymi omal mnie nie zamroził.
Rozsiadłam się w fotelu, znacznie wygodniejszym od tego w poczekalni, obok biurka dyrektora. Na przeciwko mnie stanęło dwóch gliniarzy. Jeden z nich, zapewne ten starszy (stwierdziłam to po siwiźnie na jego głowie), oparł się o biurko i wyciągnął notatnik. Drugi natomiast opadł na fotel dyrektora, który był aktualnie pusty. Jego właściciel, stał przy oknie nerwowa tupiąc nogą i paląc papierosa. Dym wylatywał z jego ust jak z komina. A mówi się dzieciom, że nie wolno palić, a tu proszę, sam dyrektor daje przykład, i to zły przykład.
Zestresowana ciągle pochrząkiwałam nerwowo. Boże! Co ja mam powiedzieć, nie stresowałam tak się od pasowania na ucznia w pierwszej klasie!
"Powiedzieć prawdę, nie powiedzieć" - ciągle biegały mi po głowie te myśli. Nie mogłam zapanować nad oczami, które odbiegały w różne strony.
- Nie ma się czym stresować, panno Radomska. Zaraz przejdziemy do przesłuchania. - starszy policjant jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie ukazując urocze dołeczki w policzkach. Taki miły, starszy człowiek, a musi wykonywać tak nielubianą przez ludzi pracę.
Na chwilę stres minął. Poczucie bezpieczeństwa i zachowanie mundurowego wywiało mi z myśli nieprzyjemną prawdę. Niestety, młodszy policjant musiał znów wywołać na mnie to nieprzyjemne uczucie stresu.
- Dobrze... - powiedział ociągając. - Niech jeszcze raz powie pani co pamięta z tamtego dnia. - włączył dyktafon, a drugi funkcjonariusz przygotował długopis, by zapisywać ważniejsze informacje. Stres się nasilił i poczułam, że zaczynam się pocić.
Czułam się jak na karuzeli, świat wirował mi przed oczami niczym pijanemu.
Za żadne skarby świata nie chciałam dać poznać po sobie to, co odczuwam wewnętrznie. Niestety, prawdopodobnie policjanci mieli czujniejsze oczy niż się tego spodziewałam. Wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, co dla mnie było równoznaczne z : "To ona". Szybko chciałam rozwiać ich przypuszczenia i zaczęłam opowiadać:
- A więc tak: szłam sobie spokojnie korytarzem i spostrzegłam Kleo, Franię i Laurę rozmawiające z Sandrą. Zapewne plotkowały o jakiś pierdołach - tak, użyłam właśnie takiego słowa! - więc nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. Do Sandry przyszedł nagle sms, wyciągając telefon z torebki wypadł jej przez barierkę i próbując go złapać wypadła przez płotek. - w gardle stanęła mi jakby kula. Stanowczo nie umiałam kłamać i każdy z łatwością by to zauważył. Kropelki potu zaczęły spływać mi po czole, a ja nieustanie skubałam skórkę przy palcach.
Policjanci z łatwością wyhaczyli moje kłamstwa i młodszy zadał celujące prosto w sedno pytanie:
- Mówiłaś ostatnio, że stała tyłem do barierek, więc jak ten telefon mógł jej wypaść? - wpadłam jak śliwka w kompot. Plątałam się w kłamstwo coraz bardziej, jak mucha w pajęczynę. Brnęłam w nie, wpadając w niezłe gówno! Myślałam, że zaraz zemdleję, a z resztą byłby to skuteczny sposób, nie musiałabym być dalej przesłuchiwana. Szybko rozwiałam te myśli.
- Yyyy, bo... Ona przy wyciąganiu telefonu się odwróciła, żeby dziewczyny nie widziały z kim pisze! - to było tak banalne i bezsensowne, że sama strzeliłabym się teraz nieźle w łeb! Wymyślone na poczekaniu wymówki nie są dobrym pomysłem. Teraz już byłam o tym przekonana.
Znów te porozumiewawcze spojrzenia. To było irytujące.
Nerwowo zaczęłam poprawiać się na krześle, dalej namiętnie chrząkając.
- No dobrze, to chyba na tyle. - odpowiedział młodszy z policjantów, robiąc skwaszoną minę. - Jeśli przypomniałoby ci się coś, wiesz gdzie nas szukać. - przypomniało, to słowo długo odbijało się we wnętrzu mojego ciała.
Moja głowa w tym momencie pękała w szwach. Szybko wymacałam rękom w torbie paracetamol i zażyłam od razu dwie tabletki, popijając je wodą.
Idąc korytarzem nie spieszyłam się. Miałam teraz więcej czasu na przemyślenie sobie różnych rzeczy, między innymi kłamstwo, które zatajałam.
Odezwało się teraz we mnie poczucie winy. Czemu zawsze tak się działo, kiedy tak naprawdę było już po sprawie?
Tabletki trochę pomogły, ale nadal czułam uporczywe pulsowanie w skroniach. Chciałam się pozbyć tego uczucia, ale gdzieś wewnętrznie czułam, że to mi się należy. Moja podświadomość często lubiła mi wymierzać kary, a ja temu się nie opierałam. Wiedziałam, że zasługuję na to. "Może jednak się cofnę?" - myślałam.
- Milena! Ty naprawdę jesteś jakaś nawiedzona! - dopiero teraz poczułam uderzenie. Tak. Weszłam prosto w Sonię, zrzucając na podłogę papiery które niosła. Mnie chyba naprawdę prześladował pech. Już drugi raz w tym roku szkolnym zrzuciłam komuś książki, a do szkoły uczęszczałam dopiero dwa tygodnie. Rzuciłam się szybko na kolana, pomagając przyjaciółce.
- Jejciu! Tak bardzo cię przepraszam, jestem taka zamyślona...
- Okej! Wyluzuj. - zaśmiała się głośno i "klepnęła" mnie mocno w ramię, tak że prawie się przewróciłam. Ona to umiała pocieszyć. Jest naprawdę dobrą przyjaciółką, spostrzegłam, że chyba nawet najlepszą. Teraz miałam porównanie, koleżanki z poprzednich szkół obgadywała mnie i choć myślałam, że w innych regionach ludzie są różni od pozostałych, zawsze się zawodziłam. Wiem, że można to odebrać jako przechwałki, ale nigdy nie narzekałam na brak powodzenie wśród chłopców. Nie to żebym była jakąś miss piękności, ale myślę, że przyciągał ich do mnie mój sposób rozmowy z nimi.
Pamiętam jak w przedszkolu, na naszej sali zabaw mieliśmy takiego ogromnego, kolorowego misia. Razem z "koleżankami" (oczywiście tylko prowizorycznymi) kochałyśmy tam przebywać. Pewnego dnia, jeden z przedszkolaków miał urodziny i wręczała nam wszystkim ciastka, wtedy podszedł do mnie Marcel, za którym wszystkie dziewczynki z naszej grupy szalały, i oddał mi swój smakołyk. To było wtedy takie urocze, niestety takimi właśnie akcentami kończyły się moje przyjaźnie, więc stwierdzam że moje znajome były po prostu zazdrosne.
Wtem poczułam nieodpartą chęć na powiedzenie jej o wszystkim, a mianowicie o tym, że mam zamiar wyjawić prawdę na temat morderstwa.
"Tak, ona jest właściwą osobą" - podpowiadało mi serce, natomiast sumienie krzyczało, żebym zostawiła to dla siebie.
"Trudno" - stwierdziłam - "Pójdę za głosem serca"
- Sonia? - zapytałam niepewnie dalej zbierając rozsypane dokumenty. Jak zauważyłam niosła je dla dyrektora do podpisu.
- Mhy?
- Wiesz, ja muszę powiedzieć prawdę. - nie musiałam jej tłumaczyć o jaką "prawdę" chodzi, sama to wiedziała. Nazywa się to intuicyjne myślenie. Przez chwilę zaprzestała zbierania porozrzucanych świstków i patrzyła na mnie bacznie. Potem zamknęła oczy i pogrążyła się w cichym myśleniu. Nie chciałam jej przerywać ani ją rozpraszać, dlatego dalej zbierałam rzeczy leżące na podłodze, nawet na nią nie spoglądając.
- Jesteś tego pewna? Wiesz, że będzie to nieodwracalne? - przerwała panującą na korytarzu błogą ciszę.
Po jej słowach zaczęłam się wahać. Wiem, że nie to było celem wypowiedzianych przez nią słów, ale moja podświadomość sama jakby zmieniała intencje tej wypowiedzi.
- Tak. Wolę zaryzykować niż mieć wyrzuty sumienia przez resztę życia. - odparłam po chwili zastanowienia. Przyjaciółka znów wpadła w zadumę. Trwało to zaledwie parę sekund, a ja czułam jakby rozmyślała godzinami.
- Masz rację idź tylko powiedź trenerowi, że musisz wrócić jeszcze na chwilę, bo wypytywał się o ciebie. - jej twarz miała wyraz zatroskania. Czułam, że musiała się o mnie bardzo martwić. Było mi z tego powodu bardzo miło, bo w końcu ktoś się o mnie troszczy, ale z drugiej strony nie chciałam żeby cierpiała przez mnie.
Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?!
Nie mogłam się oprzeć, na początku trochę się krępując przytuliłam się do niej mocno. Potem uścisk był swobodny. Byłam z siebie pierwszy raz dumna, w końcu coś mi się udało, znalazłam wspaniałą przyjaciółkę.
Nagle, nikły cień wypełznął spoza szafek. Postać była niewidoczna, ale sądząc po przyćmionych kształtach, była to kobieta. Tamta część korytarza była pokryta mrokiem. Postać szybko i zwinnie przebiegła pod ścianą, wpadając do pierwszej lepszej klasy.
Ja i Sonia wymieniłyśmy między sobą serię zdziwionych spojrzeń.
Chciałam pobiec za tą osobą do klasy, ale nie miałam odwagi. Pocieszałam się w myślach, że to pewnie jakiś pierwszak wymknął się z lekcji. Mimo moich rozmyślań nadal czułam niepokój, a moje serce biło w przyspieszonym tempie.
Prawdopodobnie ta postać usłyszała o wiele za dużo.
*
Wyjrzałam zza framugi drzwi niepewnie rozglądając się po basenie. Nikogo nie było. Szybko wyciągnęłam telefon z torby, którą wszędzie ze sobą nosiłam. Na wyświetlaczu pojawiła się godzina, 14:15. Tak. Za dziesięć minut kończyła się ta lekcja.
Na chwilę przystanęłam przy kole ratunkowym wiszącym na ścianie. Zastanawiałam się gdzie mogę znaleźć trenera. Zazwyczaj przebywał w swoim "obserwatorium", na które wgląd był przez wielkie, sięgające do posadzki okna. Pokrywały one całą przednią część ściany pomieszczenia. Niestety, gdy spojrzałam w głąb pokoju nie znalazłam tam wzrokiem nikogo.
W pewnym momencie, przez szyby zauważyłam postać dorosłego mężczyzny o muskularnej budowie. Stał oparty tyłem o ścinę. Bez koszulki. Zdziwiłam się jeszcze bardziej gdy podeszła do niego Magda. Czarnowłosa piękność, niestety niesamowita puszczalska.
Nie chciałam im przeszkadzać, dlatego cofnęłam się aż do ramy drzwi i stamtąd obserwowałam całe to zdarzenie.
Dziewczyna podeszła do trenera (domyśliłam się tego po jego rozmierzwionej blond czuprynie, nadawała ona mu takiej męskości), spojrzała na niego tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami, które uwiodły już niejednego mężczyznę. Wtem on wstał i objął ją w pasie. Chwycił jej lekko brązowe przedramiona i zaczął nimi poruszać, jakby był w wodzie.
Magda ewidentnie go kokietowała.
Ćwiczyli tak około pięciu minut, a potem stało się coś, co nawet do głowy na myśl by mi nie przyszło. Nastolatka odwróciła się znów do niego przodem i przejechała paznokciem po jego klatce piersiowej. On najwidoczniej był zadowolony, bo jego uśmiechnięte poliki wystawały poza twarz i z łatwością można było je dostrzec od tyłu.
Ku mojemu zdziwieniu trener lekko odsunął od siebie szatynkę. W jej oczach spostrzegłam zawód. Ale najwidoczniej się nie zraziła. Przysunęła się do niego jeszcze bliżej i soczyście pocałowała go w usta. Uwiedziony mężczyzna opadł na biurko.
Było to dla mnie obleśne, postanowiłam się wycofać i nie tracić czasu. Niestety powstrzymał mnie głos dochodzący zza moich pleców.
- Chciałaś mnie wydać ty mała, podstępna lisico! - odwróciłam się przestraszona. Gdy spostrzegłam twarz mówiącej do mnie osoby cała zbledłam. Zaczęłam się cofać w panicznym strachu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak mówiłam, akcja trochę ruszyła i... nie mogłam się powstrzymać i potrzymam was trochę w niepewności. Dziękuje za komentarze spod ostatniego posta, chciałam 23 i dostałam. Niestety, o każdy musiałam walczyć i mam wrażenie, że piszę dla siebie :( Jesteście tu? Moja mała prośba, następny rozdział będzie jak postaracie się i zgromadzimy pod tym postem 25 komentarzy. Myślę, że nie wymagam aż tak dużo.
Łatwiej będzie, jeśli zrobisz tak:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pozdrawiam Cloudeen :* ♥
*
Tupałam nogą o posadzkę w poczekalni prowadzącej do gabinetu dyrektora. Sekretarka co jakiś czas zerkała na mnie ukradkiem unosząc na zmianę prawą i lewą brew. No co? Okej, byłam tak zdenerwowana, że pewnie moje usta wykrzywiały się we wszystkie strony świata.
Tak naprawdę, to czego miałam się bać? Powiem to co przedtem i po sprawie. Ale to była tylko teoria. Wiedziałam, że postępuję źle zatajając prawdę. Czemu moje życie jest takie skomplikowane?
Marzyłam teraz o zamieszkaniu w farmerskiej chatce na jakimś totalnym zadupiu. Moje pragnienia były dziwne, pewnie ktoś kto mieszka w takiej chatce mówi: "Marzę teraz tylko o zamieszkaniu w jakimś zapchlonym bloku w mieście, a nie na tym totalnym zadupiu!", no ale w końcu wszędzie dobrze gdzie nas nie ma! Podczas mojego rozmyślania drzwi "pokoju przesłuchań" (czytaj: gabinetu dyrektora) otworzyły się i wyszła z nich nasza szkolna miss piękności i kurtyzana. Całe pomieszczenie wypełniło się zapachem jej duszących perfum i stukotem, tradycyjnych już wysokich szpilek. Po jej twarzy przebiegł fałszywy uśmieszek, a głowa powędrowała tak wysoko w górę, że z pewnością mogła podziwiać uroki białego sufitu. Niczym małe kijanki podpełzły do niej jej przyjaciółki. Z obrzydzeniem spoglądałam jak podlizują się jej. Wyglądały jak jej niewolnice. Zapewne bały się jej, tak samo jak i ja w tym momencie. Na myśl o tym, że nie mogę swobodnie żyć przez jakąś jedną Kleo niedobrze mi się robiło.
Podniosłam się z niewygodnego, czarnego, plastikowego krzesełka i weszłam do pomieszczenia, słysząca za sobą trzask zamykanych przez sekretarkę drzwi. Na ten dźwięk zakręciło mi się w głowie. Dostałam klaustrofobicznego strachu. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy minął mnie jeden z policjantów. Otarł się o mnie i poczułam ziąb jaki bije z jego ciała. Tym bardziej ten chłód udzielał się w jego szarych oczach, którymi omal mnie nie zamroził.
Rozsiadłam się w fotelu, znacznie wygodniejszym od tego w poczekalni, obok biurka dyrektora. Na przeciwko mnie stanęło dwóch gliniarzy. Jeden z nich, zapewne ten starszy (stwierdziłam to po siwiźnie na jego głowie), oparł się o biurko i wyciągnął notatnik. Drugi natomiast opadł na fotel dyrektora, który był aktualnie pusty. Jego właściciel, stał przy oknie nerwowa tupiąc nogą i paląc papierosa. Dym wylatywał z jego ust jak z komina. A mówi się dzieciom, że nie wolno palić, a tu proszę, sam dyrektor daje przykład, i to zły przykład.
Zestresowana ciągle pochrząkiwałam nerwowo. Boże! Co ja mam powiedzieć, nie stresowałam tak się od pasowania na ucznia w pierwszej klasie!
"Powiedzieć prawdę, nie powiedzieć" - ciągle biegały mi po głowie te myśli. Nie mogłam zapanować nad oczami, które odbiegały w różne strony.
- Nie ma się czym stresować, panno Radomska. Zaraz przejdziemy do przesłuchania. - starszy policjant jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie ukazując urocze dołeczki w policzkach. Taki miły, starszy człowiek, a musi wykonywać tak nielubianą przez ludzi pracę.
Na chwilę stres minął. Poczucie bezpieczeństwa i zachowanie mundurowego wywiało mi z myśli nieprzyjemną prawdę. Niestety, młodszy policjant musiał znów wywołać na mnie to nieprzyjemne uczucie stresu.
- Dobrze... - powiedział ociągając. - Niech jeszcze raz powie pani co pamięta z tamtego dnia. - włączył dyktafon, a drugi funkcjonariusz przygotował długopis, by zapisywać ważniejsze informacje. Stres się nasilił i poczułam, że zaczynam się pocić.
Czułam się jak na karuzeli, świat wirował mi przed oczami niczym pijanemu.
Za żadne skarby świata nie chciałam dać poznać po sobie to, co odczuwam wewnętrznie. Niestety, prawdopodobnie policjanci mieli czujniejsze oczy niż się tego spodziewałam. Wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, co dla mnie było równoznaczne z : "To ona". Szybko chciałam rozwiać ich przypuszczenia i zaczęłam opowiadać:
- A więc tak: szłam sobie spokojnie korytarzem i spostrzegłam Kleo, Franię i Laurę rozmawiające z Sandrą. Zapewne plotkowały o jakiś pierdołach - tak, użyłam właśnie takiego słowa! - więc nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. Do Sandry przyszedł nagle sms, wyciągając telefon z torebki wypadł jej przez barierkę i próbując go złapać wypadła przez płotek. - w gardle stanęła mi jakby kula. Stanowczo nie umiałam kłamać i każdy z łatwością by to zauważył. Kropelki potu zaczęły spływać mi po czole, a ja nieustanie skubałam skórkę przy palcach.
Policjanci z łatwością wyhaczyli moje kłamstwa i młodszy zadał celujące prosto w sedno pytanie:
- Mówiłaś ostatnio, że stała tyłem do barierek, więc jak ten telefon mógł jej wypaść? - wpadłam jak śliwka w kompot. Plątałam się w kłamstwo coraz bardziej, jak mucha w pajęczynę. Brnęłam w nie, wpadając w niezłe gówno! Myślałam, że zaraz zemdleję, a z resztą byłby to skuteczny sposób, nie musiałabym być dalej przesłuchiwana. Szybko rozwiałam te myśli.
- Yyyy, bo... Ona przy wyciąganiu telefonu się odwróciła, żeby dziewczyny nie widziały z kim pisze! - to było tak banalne i bezsensowne, że sama strzeliłabym się teraz nieźle w łeb! Wymyślone na poczekaniu wymówki nie są dobrym pomysłem. Teraz już byłam o tym przekonana.
Znów te porozumiewawcze spojrzenia. To było irytujące.
Nerwowo zaczęłam poprawiać się na krześle, dalej namiętnie chrząkając.
- No dobrze, to chyba na tyle. - odpowiedział młodszy z policjantów, robiąc skwaszoną minę. - Jeśli przypomniałoby ci się coś, wiesz gdzie nas szukać. - przypomniało, to słowo długo odbijało się we wnętrzu mojego ciała.
Moja głowa w tym momencie pękała w szwach. Szybko wymacałam rękom w torbie paracetamol i zażyłam od razu dwie tabletki, popijając je wodą.
Idąc korytarzem nie spieszyłam się. Miałam teraz więcej czasu na przemyślenie sobie różnych rzeczy, między innymi kłamstwo, które zatajałam.
Odezwało się teraz we mnie poczucie winy. Czemu zawsze tak się działo, kiedy tak naprawdę było już po sprawie?
Tabletki trochę pomogły, ale nadal czułam uporczywe pulsowanie w skroniach. Chciałam się pozbyć tego uczucia, ale gdzieś wewnętrznie czułam, że to mi się należy. Moja podświadomość często lubiła mi wymierzać kary, a ja temu się nie opierałam. Wiedziałam, że zasługuję na to. "Może jednak się cofnę?" - myślałam.
- Milena! Ty naprawdę jesteś jakaś nawiedzona! - dopiero teraz poczułam uderzenie. Tak. Weszłam prosto w Sonię, zrzucając na podłogę papiery które niosła. Mnie chyba naprawdę prześladował pech. Już drugi raz w tym roku szkolnym zrzuciłam komuś książki, a do szkoły uczęszczałam dopiero dwa tygodnie. Rzuciłam się szybko na kolana, pomagając przyjaciółce.
- Jejciu! Tak bardzo cię przepraszam, jestem taka zamyślona...
- Okej! Wyluzuj. - zaśmiała się głośno i "klepnęła" mnie mocno w ramię, tak że prawie się przewróciłam. Ona to umiała pocieszyć. Jest naprawdę dobrą przyjaciółką, spostrzegłam, że chyba nawet najlepszą. Teraz miałam porównanie, koleżanki z poprzednich szkół obgadywała mnie i choć myślałam, że w innych regionach ludzie są różni od pozostałych, zawsze się zawodziłam. Wiem, że można to odebrać jako przechwałki, ale nigdy nie narzekałam na brak powodzenie wśród chłopców. Nie to żebym była jakąś miss piękności, ale myślę, że przyciągał ich do mnie mój sposób rozmowy z nimi.
Pamiętam jak w przedszkolu, na naszej sali zabaw mieliśmy takiego ogromnego, kolorowego misia. Razem z "koleżankami" (oczywiście tylko prowizorycznymi) kochałyśmy tam przebywać. Pewnego dnia, jeden z przedszkolaków miał urodziny i wręczała nam wszystkim ciastka, wtedy podszedł do mnie Marcel, za którym wszystkie dziewczynki z naszej grupy szalały, i oddał mi swój smakołyk. To było wtedy takie urocze, niestety takimi właśnie akcentami kończyły się moje przyjaźnie, więc stwierdzam że moje znajome były po prostu zazdrosne.
Wtem poczułam nieodpartą chęć na powiedzenie jej o wszystkim, a mianowicie o tym, że mam zamiar wyjawić prawdę na temat morderstwa.
"Tak, ona jest właściwą osobą" - podpowiadało mi serce, natomiast sumienie krzyczało, żebym zostawiła to dla siebie.
"Trudno" - stwierdziłam - "Pójdę za głosem serca"
- Sonia? - zapytałam niepewnie dalej zbierając rozsypane dokumenty. Jak zauważyłam niosła je dla dyrektora do podpisu.
- Mhy?
- Wiesz, ja muszę powiedzieć prawdę. - nie musiałam jej tłumaczyć o jaką "prawdę" chodzi, sama to wiedziała. Nazywa się to intuicyjne myślenie. Przez chwilę zaprzestała zbierania porozrzucanych świstków i patrzyła na mnie bacznie. Potem zamknęła oczy i pogrążyła się w cichym myśleniu. Nie chciałam jej przerywać ani ją rozpraszać, dlatego dalej zbierałam rzeczy leżące na podłodze, nawet na nią nie spoglądając.
- Jesteś tego pewna? Wiesz, że będzie to nieodwracalne? - przerwała panującą na korytarzu błogą ciszę.
Po jej słowach zaczęłam się wahać. Wiem, że nie to było celem wypowiedzianych przez nią słów, ale moja podświadomość sama jakby zmieniała intencje tej wypowiedzi.
- Tak. Wolę zaryzykować niż mieć wyrzuty sumienia przez resztę życia. - odparłam po chwili zastanowienia. Przyjaciółka znów wpadła w zadumę. Trwało to zaledwie parę sekund, a ja czułam jakby rozmyślała godzinami.
- Masz rację idź tylko powiedź trenerowi, że musisz wrócić jeszcze na chwilę, bo wypytywał się o ciebie. - jej twarz miała wyraz zatroskania. Czułam, że musiała się o mnie bardzo martwić. Było mi z tego powodu bardzo miło, bo w końcu ktoś się o mnie troszczy, ale z drugiej strony nie chciałam żeby cierpiała przez mnie.
Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?!
Nie mogłam się oprzeć, na początku trochę się krępując przytuliłam się do niej mocno. Potem uścisk był swobodny. Byłam z siebie pierwszy raz dumna, w końcu coś mi się udało, znalazłam wspaniałą przyjaciółkę.
Nagle, nikły cień wypełznął spoza szafek. Postać była niewidoczna, ale sądząc po przyćmionych kształtach, była to kobieta. Tamta część korytarza była pokryta mrokiem. Postać szybko i zwinnie przebiegła pod ścianą, wpadając do pierwszej lepszej klasy.
Ja i Sonia wymieniłyśmy między sobą serię zdziwionych spojrzeń.
Chciałam pobiec za tą osobą do klasy, ale nie miałam odwagi. Pocieszałam się w myślach, że to pewnie jakiś pierwszak wymknął się z lekcji. Mimo moich rozmyślań nadal czułam niepokój, a moje serce biło w przyspieszonym tempie.
Prawdopodobnie ta postać usłyszała o wiele za dużo.
*
Wyjrzałam zza framugi drzwi niepewnie rozglądając się po basenie. Nikogo nie było. Szybko wyciągnęłam telefon z torby, którą wszędzie ze sobą nosiłam. Na wyświetlaczu pojawiła się godzina, 14:15. Tak. Za dziesięć minut kończyła się ta lekcja.
Na chwilę przystanęłam przy kole ratunkowym wiszącym na ścianie. Zastanawiałam się gdzie mogę znaleźć trenera. Zazwyczaj przebywał w swoim "obserwatorium", na które wgląd był przez wielkie, sięgające do posadzki okna. Pokrywały one całą przednią część ściany pomieszczenia. Niestety, gdy spojrzałam w głąb pokoju nie znalazłam tam wzrokiem nikogo.
W pewnym momencie, przez szyby zauważyłam postać dorosłego mężczyzny o muskularnej budowie. Stał oparty tyłem o ścinę. Bez koszulki. Zdziwiłam się jeszcze bardziej gdy podeszła do niego Magda. Czarnowłosa piękność, niestety niesamowita puszczalska.
Nie chciałam im przeszkadzać, dlatego cofnęłam się aż do ramy drzwi i stamtąd obserwowałam całe to zdarzenie.
Dziewczyna podeszła do trenera (domyśliłam się tego po jego rozmierzwionej blond czuprynie, nadawała ona mu takiej męskości), spojrzała na niego tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami, które uwiodły już niejednego mężczyznę. Wtem on wstał i objął ją w pasie. Chwycił jej lekko brązowe przedramiona i zaczął nimi poruszać, jakby był w wodzie.
Magda ewidentnie go kokietowała.
Ćwiczyli tak około pięciu minut, a potem stało się coś, co nawet do głowy na myśl by mi nie przyszło. Nastolatka odwróciła się znów do niego przodem i przejechała paznokciem po jego klatce piersiowej. On najwidoczniej był zadowolony, bo jego uśmiechnięte poliki wystawały poza twarz i z łatwością można było je dostrzec od tyłu.
Ku mojemu zdziwieniu trener lekko odsunął od siebie szatynkę. W jej oczach spostrzegłam zawód. Ale najwidoczniej się nie zraziła. Przysunęła się do niego jeszcze bliżej i soczyście pocałowała go w usta. Uwiedziony mężczyzna opadł na biurko.
Było to dla mnie obleśne, postanowiłam się wycofać i nie tracić czasu. Niestety powstrzymał mnie głos dochodzący zza moich pleców.
- Chciałaś mnie wydać ty mała, podstępna lisico! - odwróciłam się przestraszona. Gdy spostrzegłam twarz mówiącej do mnie osoby cała zbledłam. Zaczęłam się cofać w panicznym strachu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak mówiłam, akcja trochę ruszyła i... nie mogłam się powstrzymać i potrzymam was trochę w niepewności. Dziękuje za komentarze spod ostatniego posta, chciałam 23 i dostałam. Niestety, o każdy musiałam walczyć i mam wrażenie, że piszę dla siebie :( Jesteście tu? Moja mała prośba, następny rozdział będzie jak postaracie się i zgromadzimy pod tym postem 25 komentarzy. Myślę, że nie wymagam aż tak dużo.
Łatwiej będzie, jeśli zrobisz tak:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pozdrawiam Cloudeen :* ♥
Cześć. Chciałaś zaobserwować mój blog... Musisz najpierw wejść w swój Pulpit Nawigacyjny, a potem dodać mój blog do listy czytelniczej:)
OdpowiedzUsuńhttp://whittnes.blogspot.com
Wygląd bloga jest cudowny :D
OdpowiedzUsuńTa część jest bardzo ciekawa i mi się podoba (jak większość cześci "Błędnego Anioła").
Nie wiem czy pisałam, czy nie, ale świetnie piszesz.
Fajny szablon! ;3
OdpowiedzUsuńA rozdział cudny! Pisz szybko kolejny! ;3
Zapraszam :
unnormall.blogspot.com
Szkoda, że nie mam dłuższej chwili żeby przysiąść i poczytać. Od środka to nie będę wiedziała o co chodzi :(
OdpowiedzUsuńObserwujemy wspólnie? :)
http://testujeiopiniuje.blogspot.com
Nie wiem czy już Ci pisałam, ale nowy wygląd Twojego bloga jest totalnie niesamowity i cudowny! Rozdział świetny, trzymasz wysoki standard :)
OdpowiedzUsuń"Lepiej spróbować i żałować niż żałować, że się nie spróbowało"
anormalstyle.blogspot.com
Super! Szablon jest także ciekawy, a na następny rozdział czekam z niecierpliwością!:-)
OdpowiedzUsuńcudny rozdział :)!
OdpowiedzUsuńfashionable-sophie.blogspot.com
Ta część (z reszta jak każda inna)również bardzo mi się podobała mam nadzieję że skomentuje ją więcej osób w NIEDŁUGIM czasie albo przynajmniej w bardziej krótkim.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZosix:)
Ale przyjemnie mi się to czytało! Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńhttp://stylstynka.blogspot.com/
Wow miło się czyta :) pisz dalej bo serio warto ;)
OdpowiedzUsuńbędzie więcej niż 25 kom xd
obserwuje prosze o to samo
~K
http://kropkosaphirani.blogspot.com/
Szczerze mówiąc, nie przeczytałem całego... xd Ale zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńWielce uprzejmie zapraszam: chyba-oczytany.blogspot.com
Przeczytałam całe Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że jest naprawdę świetne, więc może wspólna obserwacja?
OdpowiedzUsuńCzekam na odpowiedź u mnie na blogu :)
http://najlepszeopowiadanie.blogspot.com/
Rozdział jest świetny..
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się więcej
kolorowy-kwiatuszek.blogspot.com
świetny rozdział, czekamy na następny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńmogłabyś poklikać w banery? dla Ciebie to tylko chwila :)
http://julka-paulinaa.blogspot.com/
Goszczę tu dopiero od pierwszego rozdziału. Jak narazie ciekawie,ale nie wiem o co chodzi ;) Postaram się przeczytać od początku :)
OdpowiedzUsuńhttp://pastelowy-kociak.blogspot.com/
masz fajny styl pisania. Swietny wygląd bloga bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńObserwuje :3
http://mojezyciemojezasady11.blogspot.com/
Podoba mi się to opowiadanie. Zmieniłabym słowo "poczekalnia" na "sekretariat". Oprócz tego nie mam żadnych zastrzeżeń :)
OdpowiedzUsuńA co do szablonu to jest naprawdę cudny :)
http://wez-olowek-i-narysuj-f1.blogspot.com/
Ciekawa część :D Zgadzam się z innymi, że szablon jest cudny :P
OdpowiedzUsuńZapraszam --> http://moje-sprawy-codzienne.blogspot.com/
Moja Droga mam dla Ciebie pewną informację mianowicie zmieniłam adres bloga - myślę, że obecny bardziej pasuje do tematyki - pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://anormalnyswiat.blogspot.com/
hej! ;) serdecznie zapraszam do siebie na pierwszą część opowiadania: http://forever-hyhy.blogspot.com/2014/06/rozdzia-1.html ;) bardzo zależy mi na wyrażaniu opinii w komentarzach ;) a jeżeli choć trochę Ci się spodoba, proszę zaobserwuj ;) miłego dnia życzę i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńMiło się czyta. Nie lubię 'mrocznych' wyglądów, ale ten mi się akurat podoba.
OdpowiedzUsuńanka-ania.blogspot.com
Bardzo fajne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńWspomnisz o mnie u siebie? Dopiero zaczynam ;)
Zapraszam do mnie
szejkus.blogspot.com
lekko i fajnie się czyta, moja droga, talentu to Ci inni muszą zazdrościć. Uwielbiam tą część, fajnie, że w końcu się doczekałam. a wygląd też jest świetny. :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nową notkę! ~
http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/2014/06/relcje-z-koncertow-lao-che-happysad.html#comment-form
Magda nawet trenera uwiodła... XD
OdpowiedzUsuńBaardzo fajne opowiadanie *o*
japanese--child.blgospot.com
Bardzo ciekawe opowiadanie, nie nudzi się podczas czytania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Krystian :)
powerlesss.blogspot.com
fajne
OdpowiedzUsuńmyślę że ktoś kto komentuje negatywnie tylko ci zazdrości
Co mogę powiedzieć innego niż "świetnie"? :D
OdpowiedzUsuńchyba-oczytany.blogspot.com (ten adres już znasz, chyba nie muszę mówić, co tam jest :D)